ANDREA DE LA BARRE DE NANTEUIL, LOVISA BURFITT • „MADEMOISELLE OISEAU I LISTY Z PRZESZŁOŚCI”


Przyjaźń dostarcza mnóstwa emocji. Czasem wydaje się, że perfekcyjnie znamy drugą osobę, jednak wszyscy ukrywamy tajemnice. Potrafią wyjść na światło dzienne, co nie zawsze jest tragedią. Za to może w pozytywny sposób zmienić bieg wydarzeń...

Nadszedł listopad. Minęło kilkadziesiąt dni od pamiętnego sierpnia, gdy Juliette Oiseau wyfrunęła przez balkon. Isabella zaczyna się niepokoić, ponieważ przyjaciółka ciągle nie wraca. Okazuje się, że „zaginiona” Oiseau nadal spędza czas w towarzystwie siostry, Luisy, chłonąc piękno Wenecji. A w Paryżu dzieją się rzeczy wymagające wyjaśnienia. Isabella odbiera telefon od tajemniczej rozmówczyni, proszącej o przekazanie dość niezrozumiałej wiadomości. Kategorycznie żąda, aby zajęto się drugim mieszkaniem. W rozwikłaniu zagadki potrzebna jest pomoc Isis, krewnej Juliette i Luisy. Finalnie do sióstr docierają pewne liściki, które powinny do nich dotrzeć już wiele lat temu. Ich nadawczyni wywarła potężny wpływ na obie kobiety, a teraz pomaga im powrócić do obchodzenia Bożego Narodzenia. A unikały tego z ważnego powodu…


Chyba zaczynam się robić znana z mojej miłości do bogato ilustrowanych książek. Nieważne, że są głównie przeznaczone dla dzieci. Pół roku temu trafiłam na pozycję opowiadającą o przygodach niejakiej Juliette Oiseau. Pamiętam, iż sama zapowiedź wprawiła mnie w ekscytację, a te przeczucia okazały się słuszne. Kompletnie oszalałam na punkcie tej publikacji, polecając ją wszystkim (te monologi stały się nudne po miesiącu). Czekałam na drugi tom. W końcu dotarł! Już w październiku odliczałam dni do premiery, a jej data została wybrana znakomicie. Powolnie mościmy się w sezonie zimowym, wypatrując śniegu i choinki. Myślę, iż lektura świetnie umili tę „przedświąteczną gorączkę”. Paryż, Wenecja, tyle cudownych miejsc do odwiedzenia, a nawet nie trzeba wychodzić z domu. No, ewentualnie do księgarni, aby zaopatrzyć się w egzemplarz. Niezbędny jest też kubek gorącej czekolady.


Zdarza się, że takie publikacje są przerostem formy nad treścią. Łatwo wpaść w tę pułapkę, dać zauroczyć się szatą graficzną, a po chwili stwierdzić, iż fabuła nikogo nie zaciekawi. Na szczęście, tym razem nie musimy się tego obawiać. Andrea i Lovisa tworzą naprawdę zgrany duet, doskonale się uzupełniają. Obie mają równomierny wkład w stworzenie serii, pięknie łącząc tekst z ilustracjami. Wspominałam o wykonaniu już w poprzedniej recenzji, ale sporo osób zapewne jej nie czytało, więc jeszcze raz zwrócę uwagę na tę kwestię. Książeczki są szyte, solidne, przypominające stare wydania bajek dla dzieci. Po prostu urocze!

Tamtej nocy Mademoiselle Oiseau przysłała sen Isabelli. Było dokładnie tak, jak opisała Isis. Isabelli śniło się całkiem coś innego, i nie miało to nic wspólnego z Mademoiselle Oiseau. Właściwie nie było też dziwne. Isabella siedziała w słońcu przy stoliku na tarasie przed Le Café Saint Jean. W powietrzu pachniało wiosną, a pod krzesłem obok dziewczynki zajęła miejsce jej kotka, Piórko. Isabella popijała świeżo wyciśnięty sok z cytryny, więc czuła napełniającą ją energię. Piórko zamiotła ogonkiem. W tym momencie dziewczynka usłyszała, że woła ją Mademoiselle Oiseau.

W środku znajdziemy dużo nawiązań do kultury. Miło mnie zaskoczyło pojawienie się, chociażby, nazwiska Franza Kafki. To świetna okazja, aby opowiedzieć starszemu dziecku o danym pisarzu lub powieści. Ciesząc oko obrazkami, nieustannie zachwycającymi. Lovisa Burfitt ma ogromny talent i widać, że świetnie się bawiła, gdy powstawały jej dzieła. To nie jest przesadne określenie. Ciężko mi znaleźć inną publikację tego typu, która aż tak podbiłaby moje serce. Autentyczne estetyczne doznania. Tym samym nasuwa się pytanie — kiedy jakaś wytwórnia zdecyduje się na film?!

Nie dajcie się zwieść, jeśli myślicie, iż historia krąży wokół ubrań oraz eleganckich mieszkań. Nic bardziej mylnego. Każda z bohaterek ma inny charakter, swoje wady i zalety. Z łatwością można utożsamić się z którąś z nich — albo wszystkimi. Tylko pozornie fabuła może wydawać się chaotyczna. Musimy zajrzeć głębiej, wówczas dojrzymy puentę. Isabella, Isis, Juliette i Luisa nie boją się podejmować ryzyka, ale też udowadniają, że należy być najlepszą wersją siebie. Zwłaszcza wtedy, gdy mamy wokół siebie bliskich. Moc przyjaźni aż bije z kart. Różnice między nami nie są przeszkodą, a mogą uczyć czegoś nowego. A co najważniejsze, nie warto ciągle uciekać od przeszłości…

Ten tom nie zawiódł mnie w żadnym stopniu. Doskonale rozumiem fenomen serii, jest absolutnie magiczna i wykonana z prawdziwą dbałością. Zbliża się Boże Narodzenie, więc chyba naturalnym sposobem rzeczy muszę polecić pakiet obu książek. Niekoniecznie dla dziecka, bo z pewnością ucieszy się kobieta w każdym wieku. Czarów nigdy za wiele!

Dziewczynka zauważyła, że zatrzymała się naprzeciwko lalki rozmiarów dorosłej kobiety. Czy na pewno stała ona nieruchomo? Isabella gotowa była przysiąc, że to żywa osoba — Marta we własnej osobie, cała i zdrowa, z pióropuszem na głowie. Wyglądała dokładnie tak, jak we śnie, kiedy towarzyszyły jej córki i filcowe zwierzątka. Wtedy nie miała jednak indiańskiego nakrycia głowy. Cóż to za absurd? Dlaczego ta kobieta trzyma przy łóżku lalkę, która wygląda dokładnie tak samo jak ona sama? 


AUTOR • ANDREA DE LA BARRE DE NANTEUIL, LOVISA BURFITT
TYTUŁ • „MADEMOISELLE OISEAU I LISTY Z PRZESZŁOŚCI”
LICZBA STRON • 132
WYDAWNICTWO • LITERACKIE
ISBN • 978-83-08-06364-4

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU LITERACKIE ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO!


CHCECIE PRZECZYTAĆ RECENZJĘ RAZ JESZCZE?

4 komentarze:

  1. Świetna recenzja, ale chyba to nie jest książka dla mnie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobra forma prezentu dla kogoś bliskiego! :D

      Usuń
  2. Wspaniała historia. Mam wrażenie, że ta cześć jest jeszcze lepsza od poprzedniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę! Nie mogę doczekać się kolejnego tomu. :)

      Usuń