EMMA BEDDINGTON • „ZAWSZE BĘDZIEMY MIELI PARYŻ”


Większość z nas miewała etapy, gdy przychodziła fascynacja innym krajem. Jednym z najpopularniejszych wyborów jest Francja! Wypełniona ciekawą muzyką, literaturą, smacznym jedzeniem i stylem. Ale warto zadać sobie pytanie — czy dobrze grać kogoś innego?

Kluczowym elementem dla życia Emmy Beddington był moment, kiedy natrafiła na francuską edycję magazynu „Elle”. To wtedy zakochała się bez pamięci. Nie w aktorze, nie w piosenkarzu, nie w modelu — w kraju. Francja bezapelacyjnie podbiła jej serce, w każdym możliwym aspekcie. W ciągu swych nastoletnich lat Emma poszerzała wiedzę na temat ukochanego miejsca, lecz to było ciągle za mało. Dlatego postanowiła, że zostanie Francuzką, z krwi i kości. Zaczęło się od wymiany międzynarodowej, trafiła do Maroka, co zbliżyło ją do celu. Następnie studiowała historię Francji, poznała fantastycznego chłopaka. Łatwo zgadnąć, iż pochodził z nieprzypadkowego państwa. Olivier finalnie ożenił się z nią i przeprowadził się dla niej do Anglii. Rodzinna tragedia, śmierć matki Emmy, wywróciła jej życie do góry nogami. Nadeszła pora, aby kobieta spełniła przykurzone marzenie i zamieszkała w ojczyźnie swej drugiej połówki. Jednak nie wszystko okazuje się takie, jak Beddington sobie wyobrażała. Zebrała i przedstawiła wspomnienia, najpierw w formie bloga, potem tworząc tę książkę. Pokazując nie tylko różne twarze Francji, ale też opowiadając o stracie, miłości, poszukiwaniu siebie.


Paryż zawsze mnie zachwycał, choć do samej Francji mam ambiwalentny stosunek. Przykładowo, nie przepadam za językiem, co jest niezłym fenomenem! Większość osób, które znam rozpływa się nad romantycznym brzmieniem, a także kuchnią oraz melodiami. Przyznaję, ja ograniczam się do reżyserii Godarda i śpiewu Piaf, aczkolwiek doceniam całokształt, umiem pojąć unikatowość. Dlatego postanowiłam sięgnąć po książkę Emmy Beddington, aby lepiej zrozumieć frankofilów, odkryć coś nowego. Jakoś nie zgłębiłam się w opis, zinterpretowałam go opacznie. Odniosłam wrażenie, że całość skupi się wyłącznie na Francji. Oto miła pomyłka! Państwo jest zaledwie tłem dla interesującej historii. Myślałam, iż dość lekkiej. Nic bardziej mylnego. Emma nie boi się obrazować tragicznych momentów, mimo skłonności do sarkazmu, dowcipu. Wiele kobiet może się z nią utożsamiać, w różnych dziedzinach. Małżeństwo, macierzyństwo, problemy ze znalezieniem swojego miejsca — mnóstwo z nas to zna.


Skończenie lektury zajęło mi trochę czasu, głównie ze względu na specyficzną budowę tej pozycji. Praktycznie bez dialogów, dużo opisów, często rozwlekłych. Nie twierdzę, że ten zabieg wypada nudno, ale zdaję sobie sprawę z faktu, iż sporo czytelników nie będzie przekonanych. Osobiście nie nudziłam się, po prostu potrzebowałam zgrania się z rytmem historii. W każdym razie, odrobinę zastanawiam się, czy książka rzeczywiście nie ma w pewnej mierze formy bloga, w końcu od tego się wszystko zaczęło. Warto dać sobie szansę na spokojne wniknięcie w fabułę, poznanie głównej bohaterki. Właśnie o niej za chwilkę napiszę więcej, ponieważ zasłużyła na uwagę, z paru względów.

Znów jestem w ciąży, ale moje samopoczucie jest krańcowo inne. Siostra  przypomina małą przygarbioną zjawę, niemal w milczeniu przemyka przez nasze życie (teraz, kiedy poród jest bliski, przeprowadza się do ciotki w Peckham). Czuję, że ją zawiodłam, nie stanowiłam dla niej absolutnie żadnej podpory, a przez to zawiodłam również matkę. Wygląda na to, że nie mam nic do zaoferowania. Przeprowadzka jest jednak konieczna, więc od czasu do czasu bez entuzjazmu zaglądam Olivierowi przez ramię i komentuję naprędce propozycje agentów nieruchomości.

Nie będę kłamać, okładka mnie zauroczyła! Bardzo „paryska”, tak ładnie skomponowana z treścią, że zwyczajnie musiałam podkreślić ten, pozornie, drobny szczególik. Zwłaszcza beret! W mojej opinii ta szata graficzna jest w jakimś stopniu ironiczna, nacechowana elementami charakterystycznymi dla Francji. Spoglądając na nią właśnie o nich myślimy, niczym Emma, która miała dość błędne spojrzenie na kraj. To pokazanie, że wiele rzeczy można określić jako fasady, nieważne, czy działają na szkodę, czy korzyść. Beddington finalnie ujrzała prawdę.

Autorka sprawia ludzkie wrażenie. Jakkolwiek dziwnie brzmią te słowa. Wzbudza i sympatię, i irytację. Nie tworzy laurki, fikcyjnie ukazując tylko własne zalety. Z kilkoma jej wyborami się nie zgadzałam, co jest absolutnie w porządku. Bardzo doceniam, że Emma nie bała się poruszyć kontrowersyjnych kwestii. Szczerze zauważyła: nasze wyobrażenia często odbiegają od rzeczywistości. Jej nastoletnie wizje Francji mijały się z tym, co zastała, a bywało ciężko. Niezrozumienie ze strony ludzi mieszkających tam od lat, bariera językowa, uczucie wyobcowania. Pocieszenie dawały pyszne ciasta, opisane tak sugestywnie, iż samemu ma się ochotę na coś słodkiego, więc lepiej zaopatrzyć się w jakieś smakołyki!

Książka Emmy Beddington łączy w sobie dowcip z nostalgią. Wbrew pozorom, ta pozycja nie traktuje tylko o urodzie Francji albo jej wadach. Spodoba się tym osobom, które lubią kartki wypełnione retrospekcjami, przemyśleniami, dotyczącymi przede wszystkim wnętrza. Autorka ukazuje różne oblicza życia, zawsze szukając nawet odrobiny optymizmu. Lektura naprawdę dobra na lato, do poczytania w ogrodzie, parku!

Zaczynam rozglądam się za jakimś lokum, uzbrojona jedynie w dziko optymistyczne, szacunkowe obliczenia dochodów i swoje uprzedzenia. Wybieram dom będący kalką naszego obecnego. Stoi w odległości dziesięciu minut spacerem: taka sama senna uliczka, kolejny zakład fryzjerski kilka domów dalej. Nie ma luksusowego teksańsko-paryskiego poloru, wszystko w nim jest tanie, nijakie i użytkowe, ale jest wielki, solidny i ma przekonującą aurę domu rodzinnego.


AUTOR • EMMA BEDDINGTON
TYTUŁ • „ZAWSZE BĘDZIEMY MIELI PARYŻ”
LICZBA STRON • 320
WYDAWNICTWO • W.A.B.
ISBN • 978-83-280-5376-2


DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU W.A.B. ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO!

4 komentarze:

  1. Mnie ta książka nie przekonuje do siebie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dość specyficzna książka, ale w dobrym sensie. :)

      Usuń
  2. Nie jestem jeszcze do końca przekonana, ale chyba dam jej szanse.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń