Duże miasto nęci perspektywami, zdaje się być obietnicą nowego początku, wypełnionego szczęściem, pozbawionego jakichkolwiek problemów. Jednak prawda wygląda inaczej, a życie lubi pisać swoje własne historie — trudno jest trafić w bajkowe realia, gdzie nic nam nie grozi…
Jest gorący lipiec 1952 roku. Komunizm wkracza w życie Polaków pełną parą. Nowi ludzie na gruzach wznoszą nowe miasto. W tym wszystkim młodziutka Mania – aktywna, pragnąca niezależności studentka Politechniki Warszawskiej. Chce być przodowniczką pracy, zaangażowaną obywatelką w nowym społeczeństwie. Z olśniewającym potęgą placem Konstytucji wiąże swoją przyszłość – z wielkim światem, gdzie planuje się budowę metra, powstają nowe sklepy, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie ręki Ale jednorazowa przygoda z przypadkowo poznanym chłopakiem sprawi, że marzenia młodej dziewczyny rozmywają się we mgle.
Przemilczenia, niezadane pytania, niewypowiedziane sekrety i nużąca codzienność, a w tle terror komunizmu i nadzieja na pierwszy oddech wolności.
To opowieść o walce między tym, czego się pragnie, a tym, co należy zrobić. O wyborach podyktowanych sercem i wymuszonych polityką. O pogmatwanych ścieżkach przeznaczenia i ironii losu.
____________________
Zauważyłam, że często wspominam o swoich zainteresowaniach, nie zawsze związanych z książkami. I tym razem muszę poruszyć temat jednej z moich pasji, o której pisałam przy okazji recenzowania powieści „Około północy” Mariusza Czubaja. Bardzo ciekawi mnie historia naszego kraju, ale z naciskiem na lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte. Czasy trudne, acz fascynujące, w wielu aspektach, zwłaszcza z punktu socjologicznego. Naprawdę ucieszyła mnie możliwość przeczytania „Placu Konstytucji”, nowości wydawniczej, co do której miałam spore oczekiwania. Już teraz mogę zdradzić, iż się zaskoczyłam, lecz nie rozczarowałam. Całość pochłonęłam szybko, choć fabuła raczej długo pozostanie w mej głowie. Przyznaję, początkowo patrzyłam na książkę tylko z perspektywy umiejscowienia akcji, w konkretnych latach oraz konkretnym rejonie. Jednak jest w tym wszystkim coś więcej, wzbudzającego w czytelniku mnóstwo refleksji, którymi podzielę się za chwilę.
Dostrzegli sztandary ZMP powiewające ponad pochodem. Dochodziły do nich różne odgłosy — raz cichsze, raz głośniejsze, żadne na tyle ciekawe, by przerwali rozmowę, którą toczyli już teraz na schodach. Słyszeli, że przed trybuną przechodzą muzycy z werblami. Najpierw orkiestra małych harmonistów z Katowic, bo jako pierwszy region prezentował się Śląsk. Potem spiker zapowiedział zespoły taneczne z Kurpiów, Podhala i Ziem Odzyskanych. Nawet Mazowsze nie zainteresowało ich na tyle, by wstać ze schodów i podejść bliżej barierek. Nie zobaczyli górników ani hutników. Nie skusił ich ogromny portret Stalina niesiony przez delegację z Wrocławia ani młodzi DDR-owcy, przedstawiciele Ziemi Lubuskiej, Białegostoku, Olsztyna, Gdańska, Łodzi i Szczecina, a nawet bratnia młodzież radziecka maszerująca z emblematami Komsomołu.
Autorka z niesamowitą precyzją odmawiała tło historyczne, na czym najbardziej mi zależało. Zadbała o detale, trudno mi się do czegokolwiek przyczepić, w kwestii stylu pisania. A to sztuka, kiedy pragnie się przybliżyć trzy pokolenia jednej rodziny, zmagające się z różnymi problemami, narastającymi od lat. Ciekawym zabiegiem jest wplecenie w akcję prawdziwych postaci, choćby Bolesława Bieruta. Dzięki temu jeszcze łatwiej można się wczuć w fabułę, związać z bohaterami, ponieważ tworzą wrażenie, jakby i oni istnieli. Ile takich familii nadal chodzi po świecie? Mnóstwo. Lektura sprawia, iż człowiek zaczyna myśleć również o swoich przodkach.
Osią opowieści jest tytułowy plac Konstytucji. Miejsce, które miało być symbolem udanego życia, stało się niemym świadkiem wielu koszmarnych wydarzeń. Z całej gamy bohaterów najbardziej ujęła mnie Mania, niegdyś wypełniona ideami młoda dziewczyna. Jedna zła decyzja zaważyła na jej egzystencji, każdym marzeniu. Studentka Politechniki Warszawskiej, gorliwie walczącą o rozwój, i swój, i Warszawy właśnie. Pochodząca z Otwocka, robiąca wszystko, aby nie powielać schematów znanych z rodzinnego miasta, lecz nie zdołała umknąć przeznaczeniu, mimo starań. To zrodziło frustrację, której ewolucję obserwujemy na kartach książki.
Lektura nie należy do tych najłatwiejszych. Czy zdarza się, że kłamstwo reprezentuje sobą tak zwane „mniejsze zło”? Okazuje się, iż rzeczywiście budowanie przyszłości na ukrytej przeszłości niesie poważne konsekwencje, mogące nadejść dopiero po długim czasie. Szczerze współczułam Marii, jej wyborów, po prostu musiała ich dokonać, wbrew swoim planom oraz przekonaniom. „Plac Konstytucji” zabiera czytelnika w arcyciekawą podróż, nie tylko po naszej stolicy, lecz również po ludzkich oczekiwaniach, burzliwych emocjach szukających ujścia. Świetnym uzupełnieniem powieści jest obserwacja wydarzeń ważnych dla historii Polski, jak strajki studenckie (syn Marii, Adam). Do tego mnogość poglądów — wiara w socjalizm (Maria), „zabawa” w narodowca-kibola (jej wnuk, Robert).
Powieść Dominiki Buczak zdecydowanie trudno zaliczyć do typowych „obyczajówek”. To świetnie wykonana saga rodzinna, wielopłaszczyznowa historia. Myślę, że mój egzemplarz pożyczę kilku osobom, przy okazji zachęcając wszystkich do sięgnięcia po tę pozycję. Jeśli lubicie niebanalne fabuły, skupione na Warszawie i jej mieszkańcach — wówczas będziecie zachwyceni. Przemiany społeczne, kłopoty bohaterów, ich smutki oraz radości… Tak, dużo tutaj emocji, specyficznej atmosfery, która podbiła me serce. Zamierzam śledzić dalszy rozwój autorki, czekam na kolejne publikacje, trzymam za nią kciuki.
Mania nic nie czuła. Nie interesowały ją roześmiane dziewczyny i rozglądający się z zaciekawieniem chłopcy. Była rozczarowana swoją reakcją na entuzjazm, który rozlewał się po mieście, ale zupełnie nic nie czuła. Nie było w niej nawet odrobiny zaangażowania, które towarzyszyło jej trzy lata wcześniej. Prowadzenie domu, wychowywanie dziecka i copiątkowo rytualnie wypełniany obowiązek małżeński odebrały jej energię, chęć zabawy i poznawania nowego świata. Ale kiedy wyszli na podwórko — ona i Adaś w niskim wózku na niskich kołach — od razu poczuła jednak, że powietrze pachnie inaczej niż zwykle. Jak w niedzielę. Jak w święto. Jak pierwszego maja. Mijała uśmiechniętych sąsiadów, prażyło słońce. Polskie lato w pełnej krasie. Środek wakacji. Młodość. Życie. Kolory.
AUTORKA • DOMINIKA BUCZAK
TYTUŁ • „PLAC KONSTYTUCJI”
LICZBA STRON • 320
WYDAWNICTWO • WIELKA LITERA
ISBN • 978-83-803-2347-6
EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO WIELKA LITERA — DZIĘKUJĘ!
CHCECIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻKI?
Czytałam tę książkę niedawno i zrobiła ona na mnie niesamowite wrażenie, ja po prostu żyłam tą opowieścią. Warta polecenia :)
OdpowiedzUsuńTak, chyba często będę do niej wracać. :)
Usuń