Nina Novak — najwybitniejsza polska primabalerina, która podbiła Amerykę. W Polsce znana tylko nielicznym miłośnikom baletu, zrobiła na świecie oszałamiającą karierę.
Tańczyła na Broadwayu obok najlepszych tancerzy Hollywood. Zmieniła myślenie Amerykanów o balecie. Obecnie ma 97 lat i nadal kilka godzin dziennie poświęca ćwiczeniom, które pozwalają jej utrzymać formę i uczyć młode baletnice w swojej szkole w Wenezueli. Ta rozmowa to przenikliwy portret Polki, o której najgłośniej, po latach milczenia, powinno być w Polsce.
Jako sześciolatka odkryła swoją pasję do baletu. W wieku ośmiu lat zdała do szkoły baletowej i postanowiła poświęcić wszystko dla baletu. Została wybrana przez Bronisławę Niżyńską, żeby odbyć tournée po Londynie i Paryżu. W trakcie II wojny światowej trafiła do obozu pracy, gdzie czekała ją śmierć z wycieńczenia. Z obozu pomogła jej wyjść Loda Halama, która — urzeczona jej przedwojennymi występami - postanowiła ocalić genialne dziecko baletu. Ale Nina zostawiła tam najbliższych i mentalnie nigdy obozu nie opuściła. Dopiero od kilku lat próbuje o tym doświadczeniu opowiedzieć.
Jak wygląda życie najwybitniejszej polskiej baletnicy? Ile poświęciła, żeby odnieść taki sukces? Co balet zmienił w jej życiu? Dlaczego przez lata nie potrafiła opowiadać o czasie wojny? I skąd bierze w sobie upór?
Opowieść o niezwykłej kobiecie, jej pasji i miłości, która daje siłę.
____________________
Balet mnie zawsze interesował, ale teraz wiem, że chyba zbyt powierzchownie. Albo niepotrzebnie zatrzymałam się na dziewiętnastym wieku, podziwiając rosyjskich tancerzy. Wstyd się przyznać, jednak przed premierą tej książki nigdy nie słyszałam o Ninie Novak. Ani ja, ani zapewne dużo innych osób. Bardzo cieszy mnie fakt, iż uzyskałam możliwość przeczytania publikacji stworzonej przez Wiktora Krajewskiego, dziennikarza, który brawurowo poprowadził rozmowę z Aliną Dąbrowską (tę również serdecznie polecam). I oto w moich rękach znalazł się egzemplarz z piękną okładką, obiecującą podobnie piękną treść. Przeczucia nie myliły — spędziłam z lekturą kilka cudownych oraz poruszających dni. W dobie gloryfikowania celebrytów chciałabym, aby świat częściej przypominał sobie o takich ludziach, jak Novak. A właściwie Janina Nowak. Kiedy młoda Janinka stała się wspaniałą Niną? O tym opowiada ta pozycja. Niesamowita historia!
To było coś więcej niż szczęście. Czułam się bardziej niż uskrzydlona. Obiecałam mamusi i tatusiowi, że naukę polskiego czy matematyki będę traktować równie poważnie, jak naukę tańca. Oczywiście, różnie z tym było, bo to jednak taniec był moim przeznaczeniem, a ja byłam przeznaczona tańcowi. Miałam w życiu ogromne szczęście, bo rzadko kiedy zdarza się odnaleźć swoją życiową pasję w tak młodym wieku. Na egzaminy do szkoły baletowej musiałam czekać dwa lata, bo przyjmowano dopiero ośmiolatków. Moja mama liczyła, że jeszcze kilkakrotnie zmienię swoje zainteresowania, co było normalne u dzieci. Ale ja byłam nieustępliwa, im więcej czasu mijało, tym mocniej chciałam wejść w świat tańca. Dokładnie wiedziałam, czego chcę. Ja nie chciałam tańca, ja go pragnęłam.
Publikacja to wywiad-rzeka, lecz całość czyta się niczym dobrą powieść. Momentami aż trudno uwierzyć w te wszystkie przygody, czasem zabawne, aczkolwiek często po prostu tragiczne. Novak przeszła w życiu przez mnóstwo niebezpiecznych sytuacji, potrafiących złamać niejednego człowieka. Naprawdę podziwiam jej siłę woli, umiejętność do dostosowania się do złych warunków. Nina wiele poświęciła dla swej pasji, tańca. Musiała położyć na szali udane pożycie rodzinne, bo sztuka to zazdrosna kochanka, nielubiąca konkurencji. Tak, nasza bohaterka zdradza, że właśnie taniec jest i był jej największą miłością. Ciężko ją za to winić, nie żałuje wyborów.
Wiem, iż wstawki stworzone przez Wiktora Krajewskiego mogą trochę przeszkadzać, gdyż postanowił pójść w bardziej fabularyzowany sposób przekazu, wczuwając w osoby, z którymi nawet nie miał okazji porozmawiać. Aczkolwiek rozumiem jego pobudki i chęć ubrania historii w dość oryginalną formę. Jeśli przyjmiemy te fragmenty z pewnym przymrużeniem oka, to nie będziemy ich krytykować. Za to trzeba przyznać, że Krajewski umiał odpowiednio prowadzić swoją rozmówczynię, kierując dyskusję na ciekawe tematy, co również jest niewątpliwie trudną sztuką. Zwłaszcza z tak specjalną interlokutorką!
Owszem, iż chyba daleko mi do wyjątkowości, gdy chodzi o ustępy, które najmocniej mną wstrząsnęły. Oczywiście, mam na myśli wszystko, co związane z wojną. Czytałam ze łzami w oczach, próbując wyobrazić ogrom cierpienia, z jakim mierzyła się Nina i tylu innych ludzi. Jej relacja z bratem, Józiem, była bardzo ważna. Niestety, los brutalnie ich rozdzielił — Józef zginął w obozie koncentracyjnym, a sama Novak niejednokrotnie wraca duchem do tamtych czasów. Nie jest przesadą, kiedy stwierdzam, że taniec ją w pewnym sensie uratował. Włożyła w niego całą miłość, niegdyś przelewaną na ukochaną rodzinę, na swoich bliskich, straconych w tak strasznych okolicznościach.
Wiem, iż wstawki stworzone przez Wiktora Krajewskiego mogą trochę przeszkadzać, gdyż postanowił pójść w bardziej fabularyzowany sposób przekazu, wczuwając w osoby, z którymi nawet nie miał okazji porozmawiać. Aczkolwiek rozumiem jego pobudki i chęć ubrania historii w dość oryginalną formę. Jeśli przyjmiemy te fragmenty z pewnym przymrużeniem oka, to nie będziemy ich krytykować. Za to trzeba przyznać, że Krajewski umiał odpowiednio prowadzić swoją rozmówczynię, kierując dyskusję na ciekawe tematy, co również jest niewątpliwie trudną sztuką. Zwłaszcza z tak specjalną interlokutorką!
Owszem, iż chyba daleko mi do wyjątkowości, gdy chodzi o ustępy, które najmocniej mną wstrząsnęły. Oczywiście, mam na myśli wszystko, co związane z wojną. Czytałam ze łzami w oczach, próbując wyobrazić ogrom cierpienia, z jakim mierzyła się Nina i tylu innych ludzi. Jej relacja z bratem, Józiem, była bardzo ważna. Niestety, los brutalnie ich rozdzielił — Józef zginął w obozie koncentracyjnym, a sama Novak niejednokrotnie wraca duchem do tamtych czasów. Nie jest przesadą, kiedy stwierdzam, że taniec ją w pewnym sensie uratował. Włożyła w niego całą miłość, niegdyś przelewaną na ukochaną rodzinę, na swoich bliskich, straconych w tak strasznych okolicznościach.
Nigdy nie zapomnę mojego spotkania z Sergeiem Denhamem, gdyż był to dzień, który odmienił moje dotychczasowe życie. Zawsze byłam i będę mu wdzięczna za to, co dla mnie zrobił. Jednak nasze pierwsze spotkanie nie należało do najłatwiejszych ze względu na to, że cały czas kiepsko porozumiewałam się w języku angielskim. Znałam podstawowe słowa i zwroty, ale to nie wystarczyło, żebym mogła swobodnie rozmawiać o moim angażu do zespołu. Próbowaliśmy porozumieć się po rosyjsku, jednak dalej nie mogliśmy ustalić wszystkich szczegółów, omówić naszych wizji. Na szczęście w Ballet Russe de Monte Carlo zaangażowany był Polak, bardzo dobry tancerz Marian Ladre. Sergei poprosił, żeby sprowadzono Mariana do jego gabinetu, ponieważ tylko on był w stanie pomóc nam w dalszej rozmowie. Ladre był naszym tłumaczem. Teraz mogliśmy ustalić wszystko, co było trzeba.
„Taniec na gruzach” to pozycja idealna dla ludzi lubiących mocne wzruszenia. Sympatyków silnych kobiet, które miały w sobie determinację, aby stanąć w szranki ze złym losem. Jestem naprawdę zadowolona, iż przeczytałam tę książkę. Zajęła honorowe miejsce na mojej półce, ale często będę do niej wracać. I mam nadzieję na osobiste poznanie Niny Novak, kiedyś, jakiegoś pięknego dnia. Cudownie byłoby móc uścisnąć jej rękę. Oklaski dla Wiktora Krajewskiego za interesujące poprowadzenie dyskusji z naszą główną bohaterką.
AUTORZY • WIKTOR KRAJEWSKI, NINA NOVAK
TYTUŁ • „TANIEC NA GRUZACH. NINA NOVAK W ROZMOWIE Z WIKTOREM KRAJEWSKIM”
LICZBA STRON • 424
WYDAWNICTWO • PRÓSZYŃSKI I S-KA
ISBN • 978-83-8169-236-6
EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO PRÓSZYŃSKI I S-KA — DZIĘKUJĘ!
CZY CHCIELIBYŚCIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻKI?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz