Niektóre życia są już gotowym materiałem na film. Tragizm przeplatany ze szczęściem, mnóstwo zaskakujących sytuacji i tytaniczna praca, która pomaga wzbić się na sam szczyt. A w tym wszystkim miejsce na miłości oraz ogromny talent…
Paul Morand, francuski pisarz i dyplomata. Na jego drodze staje Gabrielle Chanel, zwana Coco, aby prędko zniknąć i wrócić po kilkudziesięciu latach. Projektantka opowiada Morandowi swoją historię. Snuje ją, mężczyzna stara się zapamiętać każde słowo — tym sposobem powstaje biografia szczera, bezkompromisowa, wręcz zachwycająca. Przygody osieroconej dziewczynki, wychowywanej przez staroświeckie ciotki. Młodej kobiety próbującej odmienić swój los. Czas mija, wcześniejsi bohaterowie odchodzą, a Karl Lagerfeld postanawia dorzucić coś od siebie. A są to rysunki tylko wzbogacające publikację, nadające jej ostateczny rys.
Na tę książkę czekałam kilka miesięcy. Zaczęłam odliczać kolejne dni, gdy tylko zobaczyłam jej pierwsze zapowiedzi. Niespecjalnie interesuję się modą, ale Coco Chanel zawsze zajmowała w moim sercu osobne miejsce. Czytałam kilka biografii, obejrzałam film z Audrey Tautou w roli głównej, jednak ciągle czułam pewien niedosyt. Dlatego wiązałam ogromne nadzieje z książką Moranda. Szczególnie, że na pierwszych fotografiach samo wydanie zaczęło intrygować. W końcu nadeszła premiera, wraz z nią mój egzemplarz — tak zniknęłam pogrążona w lekturze. Czy pojawiło się rozczarowanie? Nie. Nic bym nie zmieniła, nadal trzyma się mnie euforia. Chętnie ujrzałabym ją też w wersji z twardą okładką, a podobno takowa istnieje. Jeśli będziecie kupować, to polecam sięgnięcie po właśnie tę. Myślę, że wówczas zaprezentuje się jeszcze lepiej. Ot, moja słabość! Książka świetnie prezentuje się na półce, zaręczam.
Prawdopodobnie każdy słyszał o Coco. Choćby przypadkiem, mimochodem. Trzeba przyznać, że to postać, która stworzyła markę kultową. Czy przesadą jest stwierdzenie, iż w pewnym sensie zmieniła historię? Chyba nie. Na stałe wprowadziła do kanonów zamiłowanie do minimalizmu. Wiele z jej rozwiązań nadal nosimy, często nie zdając sobie z tego sprawy. Ulubionymi kolorami Chanel były czarny i biały. Podobnie można określić jej życie, istną sinusoidę. Skrupulatnie pięła się po szczeblach kariery, nic dziwnego, że jest autorytetem dla tylu osób. A ta biografia wiele o niej mówi, bez zbędnego słodzenia i melodramatyzmu. Coco opowiedziała w sobie z naturalnym wdziękiem.
Paul Morand, francuski pisarz i dyplomata. Na jego drodze staje Gabrielle Chanel, zwana Coco, aby prędko zniknąć i wrócić po kilkudziesięciu latach. Projektantka opowiada Morandowi swoją historię. Snuje ją, mężczyzna stara się zapamiętać każde słowo — tym sposobem powstaje biografia szczera, bezkompromisowa, wręcz zachwycająca. Przygody osieroconej dziewczynki, wychowywanej przez staroświeckie ciotki. Młodej kobiety próbującej odmienić swój los. Czas mija, wcześniejsi bohaterowie odchodzą, a Karl Lagerfeld postanawia dorzucić coś od siebie. A są to rysunki tylko wzbogacające publikację, nadające jej ostateczny rys.
Na tę książkę czekałam kilka miesięcy. Zaczęłam odliczać kolejne dni, gdy tylko zobaczyłam jej pierwsze zapowiedzi. Niespecjalnie interesuję się modą, ale Coco Chanel zawsze zajmowała w moim sercu osobne miejsce. Czytałam kilka biografii, obejrzałam film z Audrey Tautou w roli głównej, jednak ciągle czułam pewien niedosyt. Dlatego wiązałam ogromne nadzieje z książką Moranda. Szczególnie, że na pierwszych fotografiach samo wydanie zaczęło intrygować. W końcu nadeszła premiera, wraz z nią mój egzemplarz — tak zniknęłam pogrążona w lekturze. Czy pojawiło się rozczarowanie? Nie. Nic bym nie zmieniła, nadal trzyma się mnie euforia. Chętnie ujrzałabym ją też w wersji z twardą okładką, a podobno takowa istnieje. Jeśli będziecie kupować, to polecam sięgnięcie po właśnie tę. Myślę, że wówczas zaprezentuje się jeszcze lepiej. Ot, moja słabość! Książka świetnie prezentuje się na półce, zaręczam.
Oto moje dzieciństwo, dzieciństwo sieroty, przygarniętej, bez domu, bez miłości, bez ojca i matki. To było straszne, ale niczego nie żałuję. Byłam niewdzięczna wobec moich paskudnych ciotek: dały mi wszystko, zbuntowane dziecko jest istotą uzbrojoną i bardzo silną. (W wielu jedenastu lat miałam o wiele więcej siły niż teraz). To pocałunki, pieszczoty, nauczyciele i witaminy zabijając dzieci, szykując je do życia nieszczęśliwego lub głupiego.
Podczas czytania odnosiłam wrażenie, jakby Gabrielle siedziała obok mnie i właśnie do mnie mówiła. Na tym polega magia książki Moranda — trafieniu wprost do człowieka. Strony kapiące od sukcesów na polu zawodowym, porażek w życiu prywatnym. Składają się na specyficzną całość, a ich swoista chaotyczność nadaje naturalności. Radzę zaopatrzyć się w karteluszki, jakieś zakładki. Mamy do czynienia z prawdziwą skarbnicą mądrych słów, idealnych na wiele okazji. Inspirujących, motywujących, bez patosu i nadęcia. Ascetyzm charakterystyczny dla projektantki nadał ton również tej publikacji.
Fakt, to nie jest gruba pozycja. Większość wcześniej zechce sięgnąć po dokładniejsze biografie, co jest zrozumiałe. „Czar Chanel” należy do tych świetnych uzupełnień, klamerek spinających całość. Ilustracje autorstwa Karla Lagerfelda? Malina na bezowym torciku. Wykonane jakby przelotem, kilkoma ruchami dłoni, ale wspaniale obrazujące treść. Z prawdziwą przyjemność przeglądałam kolejne kartki, napawając się pięknem słowa i pięknem miniaturowej sztuki. Trudno się dziwić temu, że „Czar Chanel” wywarł ogromne wrażenie na samym Lagerfeldzie. Próżno szukać drugiej takiej opowieści o życiu, elektryzującej smutną bajkowością. Coco otaczała się wybitnymi osobowościami — Colette, Cocteau, Churchillem. Jednak brakowało jej tego wyjątkowego człowieka, który trwałby przy niej do końca.
Z pełną odpowiedzialnością polecam tę publikację. Spodoba się wszystkim zainteresowanym Chanel, chcącym spojrzeć z innej perspektywy na wcześniej znane fakty. Jej drugie imię, Bonheur, oznacza „szczęście”. Czy taka w istocie była? Dumnie stojąca, mimo samotności i często nieprzychylnych wiatrów…
Fakt, to nie jest gruba pozycja. Większość wcześniej zechce sięgnąć po dokładniejsze biografie, co jest zrozumiałe. „Czar Chanel” należy do tych świetnych uzupełnień, klamerek spinających całość. Ilustracje autorstwa Karla Lagerfelda? Malina na bezowym torciku. Wykonane jakby przelotem, kilkoma ruchami dłoni, ale wspaniale obrazujące treść. Z prawdziwą przyjemność przeglądałam kolejne kartki, napawając się pięknem słowa i pięknem miniaturowej sztuki. Trudno się dziwić temu, że „Czar Chanel” wywarł ogromne wrażenie na samym Lagerfeldzie. Próżno szukać drugiej takiej opowieści o życiu, elektryzującej smutną bajkowością. Coco otaczała się wybitnymi osobowościami — Colette, Cocteau, Churchillem. Jednak brakowało jej tego wyjątkowego człowieka, który trwałby przy niej do końca.
Z pełną odpowiedzialnością polecam tę publikację. Spodoba się wszystkim zainteresowanym Chanel, chcącym spojrzeć z innej perspektywy na wcześniej znane fakty. Jej drugie imię, Bonheur, oznacza „szczęście”. Czy taka w istocie była? Dumnie stojąca, mimo samotności i często nieprzychylnych wiatrów…
Powróciłam do mojego życia dyktatorki: sukces i samotność. Byłam wyczerpana tym urlopem. Nigdzie tak nie odpoczywam jak w pracy i nic nie wyczerpuje mnie bardziej niż bezczynność. Im więcej pracuję, tym bardziej mam ochotę pracować. Tylko w miłości potrafię podporządkować się czyjejś władzy; żeby tylko… Nic się nie zmieniło pod moją nieobecność. Zresztą za każdym razem, kiedy się wycofywałam, nic się nie zmieniało.
AUTOR • PAUL MORAND
Też oglądałam film z Audrey i nie czuję się spełniona po tym seansie. Bardzo chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tej projektantce. A skoro ta książka sprawia, że czujesz jakbyś siedziała obok, to czegóż można wymagać więcej od biografii? :D
OdpowiedzUsuńSama Audrey była dla mnie najmocniejszym punktem. Śliczna kobieta, całkiem nieźle podołała roli, choć brakowało mi pazura charakterystycznego dla Coco. :D
UsuńA ja jakoś nigdy nie interesowałam się zbyt przesadnie tą osobowością..
OdpowiedzUsuńDla mnie jest wyjątkiem, bo inne osoby ze świata mody nie bardzo mnie ciekawią. :D
UsuńMoże nie interesowałam się dotychczas osobą Chanel, ale publikację mogłabym przeczytać. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTo może być ciekawy bodziec! :)
UsuńTak naprawdę każdy ma inną, własną i niepowtarzalną historię i większość z nich warto byłoby poznać, dlatego raczej nie sięgam bo biografie/autobiografie, bo moim zdaniem ciut nieuczciwe jest przeczytanie biografii jednej osoby, a drugiej nie, chyba, że to jest nasz ulubieniec w danej dziedzinie. Mimo tego, recenzja bardzo fachowa! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://subiektywniekrystix.blogspot.com/
To interesujące spostrzeżenie! Szczerze, nigdy nie pomyślałam w ten sposób, a to całkiem niezły punkt widzenia. :D
Usuń