Poezja przybiera różne twarze. Bywa pełna humoru, bywa melancholijna. Ale zawsze sprawia, że jej twórca odczuwa swoistą ulgę. Nie ma nic lepszego od chwili, gdy zaczyna rozumieć moc słów. To forma autoterapii, ogarniająca także czytającego i tak czarująca, iż chce się ciągle do niej wracać…
Halina Poświatowska jest bez wątpienia jedną z najbardziej popularnych polskich poetek. Niestety, wiele osób kojarzy ją przede wszystkim za sprawą jej tragicznego losu. Od dzieciństwa chorowała na serce, a wada ta była przyczyną wzrastania w Halinie wrażliwości. Szybko została wdową, zaledwie po dwóch latach małżeństwa. Później wdawała się w romanse, zazwyczaj krótkotrwałe i osłabiające wątłe zdrowie. Rozczarowania konsekwentnie przelewała na papier, marząc o coraz dojrzalszym uczuciu. Szpitale były dla niej niczym drugi dom. Pobyt w Stanach Zjednoczonych zaowocował wręcz filmowymi sytuacjami, prawie gotowym scenariuszem. Zmarła młodo, pozostawiając po sobie mnóstwo wyjątkowych wierszy. Ich zbiór pomaga lepiej dotrzeć do głębi Poświatowskiej, zrozumieć spojrzenie na sporo spraw. Cudowny kawałek poezji, który wciąż porusza kolejne pokolenia.
Niekiedy ludzie lekko otwierają usta ze zdziwienia. Uważają, iż mam „umysł nastolatki”. Mówią to z lekkim rozbawieniem, choć czasami próbują pojąć, a ja cierpliwie otwieram ich na piękno poezji. Musicie uwierzyć — nie przesadzam. Zawsze cieszy mnie, jeśli spotykam ludzi podzielających w tym temacie mój gust, ale jeszcze większą radość daje mi własnoręczne „wciągnięcie” kogoś w zdrowe uzależnienie. Wiersze są intymne, pomagają poznać drugiego człowieka, jego preferencje, opinie, wrażliwość. Najpierw bardziej odpowiadała twórczość mężczyzn, to z nią zaczynałam swoją przygodę, lecz z biegiem czasu spotkałam wspaniałe autorki. I do tego kanonu należy Halina Poświatowska. Natychmiastowo podbiła moje serce. Miewam takie okresy, gdy czytam ją, tylko ją, przeżywam wszystko na nowo, odkrywając miliony warstw. Tiulowych — tak mi się kojarzyła. Różowy tiul. Teraz to burgundowy jedwab, co podkreśla głębię.
Już od dawna przymierzałam się do kupna własnego tomiku. Ale bez przerwy coś stawało mi na drodze. A to okładka brzydka, a to zapomniałam, a to nie byłam pewna, po który zbiór sięgnąć. Finalnie się udało! Cudowna niespodzianka. Muszę przyznać, że mój nowy egzemplarz trochę poleżał. Przekartkowałam go, odłożyłam na kilka dni, ponieważ stwierdziłam, iż potrzebuje odpowiedniej oprawy. W końcu poczułam — oto dobry moment. Zniknęłam na parę godzin, otoczona wyłącznie słowami Haśki (tak nazywali ją bliscy, również uwielbiam tę formę zdrobnienia imienia). Chciałam zaopatrzyć się w ołówek, podkreślić najpiękniejsze wyrażenia, jednak szkoda było mi niszczyć kartki.
Tego roku jest znowu wiosna, wiosna niesłychanie znajoma, dlaczego więc poezja dławi się własnym oddechem. Drzewo pod moim oknem popełnia plagiat już dwudziesty rok z rzędu do liści zielonych dodając zielone liście. Kwiaty czereśni tego roku nie są inne niż na początek drzewa czereśniowego, ten sam zapach co wczoraj przenika powietrze. I — chociaż ludzie starzy twierdzą, że to nużące — moja siostra całuje się pod drzewami tak samo, jak ja się całowałam; całuje się namiętnie popełniając w nieskończoność plagiat z pierwszego pocałunku.
Na uwagę zasługuje nowe wydanie. Wielkie ukłony za to, iż tym razem na okładce przedstawiono zdjęcie Haliny, bo z tego, co kojarzę, to poprzednio pozowała jakaś modelka. Książkę podzielono na pięć części. Pomocne przy szukaniu ulubionych fragmentów. W oczy rzuca się dość spory druk. Osobiście lubię, jeżeli jest właśnie takiej wielkości i nie trzeba szukać literek z lupą. A zapewniam, spotykałam się już z takim zabiegiem. Wzruszającym doświadczeniem było przeczytanie napisanego przed laty wstępu. Stworzył go Jan Zych, poeta, dokonał też wyboru wierszy.
Właściwie, stworzenie tej recenzji sprawia mi pewne trudności. Nie umiem dobrze polecić talentu Haliny, chociaż próbuję. Desperacko pożądała życia, tym kipią jej utwory. Erotyzmem, delikatnością, emanują kobiecością. Kiedyś myślałam, że chciałabym mieć taką przyjaciółkę. Teraz? Nie wiem. Raczej onieśmielałaby mnie tą zmysłowością, jeszcze mi do niej daleko, ale aspiruję do wyłuskania najlepszych cech Haśki, do nauczenia się ich. Jej życiowe doświadczenia wpłynęły na ten fenomen. „Jestem Julią”, to chyba utwór na wskroś uniwersalny, swoisty hymn mnóstwa Polek. Nadal mój ulubiony. Wydaje się prosty, lecz ma w sobie całą gamę emocji. Wiele z nas czuło się tak, jak podmiot liryczny. Może się utożsamić.
Wiersze Haliny są po prostu urzekające. Ten tomik rekomenduję wszystkim osobom, które chciałyby lepiej poznać twórczość Poświatowskiej, zaprzyjaźnić z poezją, a wcześniej nie miały ku temu okazji. Jesień to idealna pora, aby usiąść spokojnie pod kocem, przy zapalonej lampce i dać się ponieść magii słów. Gwarantuję, że będziecie zachwyceni. Zbiór będzie też idealnym prezentem dla przyjaciółki, siostry, mamy. To utwory ponadczasowe!
Na przedmieściach Egiptu pręgowane tygrysy wyścielają pustynne korytarze. Kleopatra z oczyma przesłoniętymi ręką w słońce patrzy. Rozszczepione promienie świat barwią na fioletowo. Pod niebem na zielonym liściu Kleopatra w fiolecie. Król właśnie umarł więc w fiolet owinęła ciało. Smukłe łopatki uskrzydla odchyleniem głowy. W fiolecie jak w pamięci. Chciwa wieczności cienkim palcem drażni podbródek sfinksa. Zamruczał. I przyciągając łokcie do kolan w czystym profilu zastyga. Obok niej drobnymi palcami piasku ugłaskany czas — zasnął.
AUTOR • HALINA POŚWIATOWSKA
TYTUŁ • „WIERSZE WYBRANE”
LICZBA STRON • 440
WYDAWNICTWO • LITERACKIE
ISBN • 978-83-08-06390-3
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU LITERACKIE ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.
coś czuję, że nie dla mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blospot.de
Poezja jest specyficznym działem. :)
Usuń