KRYSTYNA JANDA • „DZIENNIK 2003 — 2004”


Pisanie dziennika wymaga wiele pracy. Współcześnie bardzo chętnie prowadzi się go w sposób wirtualny, za pomocą bloga. Mimo tego, zawsze jest szansa, aby ukazać swoje przemyślenia w formie tradycyjnej — zebrać całość i przedstawić w książce.

Krystyna Janda popularność zdobyła dzięki wielu interesującym rolom. Matka trójki dzieci, otworzyła własny teatr, ma na swoim koncie mnóstwo uznanych nagród. Tym razem ma okazję zaczarować wielbicieli nieco inaczej, bo literacko. Oto druga część jej „Dziennika”, czyli frapującego zbioru wpisów, które wcześniej publikowała na swej stronie. Aktorka sięga po naprawdę zróżnicowaną tematykę. Opowiada o stosunku do wielu spraw, najwięcej uwagi poświęcając, naturalnie, sztuce. Dużo wspomina, przenosząc czytelnika w czasie, zdradzając sekrety z planu filmowego, dzieli się zabawnymi anegdotami, potrafiącymi poprawić humor. Przytacza rodzinne rozmowy, prowadzone w Milanówku, rekomenduje książki. Zdecydowanie umie zaciekawić, gdy snuje kolejną powieść, pełną szczegółów, choć niekiedy brakuje wolnej chwili, aby wszystko dokładnie zapisać…


Chyba nie ma osoby, której musiałabym przedstawiać postać Krystyny Jandy. To niewątpliwie wybitna aktorka, bardzo zasłużona dla polskiej kultury. Dla mnie pozostanie Agnieszką z „Człowieka z marmuru”, bezapelacyjnie. Z przyjemnością wracam do tego filmu i kompletnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić innej odtwórczyni głównej roli. Doskonale też wiem, że ostatnimi czasy Janda wzbudza pewne kontrowersje ze względu na przekonania polityczne. Ja zwyczajnie unikam angażowania w tych rejonach, jednak można zauważyć niepochlebne komentarze rzucane pod adresem aktorki. Momentami wulgarne. Wspominam o tym, ponieważ często zapomina się o jej dokonaniach artystycznych, nad czym ubolewam. Sama od kilku miesięcy miałam ochotę przeczytać pierwszą część „Dzienników”, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja, chociaż w moje ręce wpadł tom drugi. Warto było poczekać na tę pozycję, bo, szczerze — jest cudowna, w wielu detalach, które wyłuszczę, oczywiście.


Parę razy czytałam krótkie felietony autorstwa Krystyny Jandy, lecz trudno było mi stworzyć jakąkolwiek opinię. Aktualnie z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że posiada ona spory talent pisarski. Z radością brnęłam przez kolejne strony, równocześnie żałując, iż książka staje się coraz cieńsza. Jakimś sposobem zburzono mur między „panią znaną z ekranu” a jej wielbicielami. Zdradzę, że wcześniej zdarzały mi się chwile, gdy myślałam o tej aktorce i kojarzyła mi się z damą: piękną, ale konsekwentnie niedostępną. To błędne wrażenie, sypię głowę popiołem. Z kart bije ogromne ciepło, zaangażowanie. Życzyłabym sobie, bym więcej obcowała z taką literaturą.

Siedzę na próbach, słucham tych pięknych piosenek, wspaniałych, mądrych zdań Magdy, i mam uczucie, słuchając tego, jakbym siedziała z nią zagrzebana w jakiś koc, z parującą herbatą pod nosem i słuchała jej zwierzeń. Słyszę wszystkie znajome i bliskie mi tęsknoty, wątpliwości, nadzieje i lęki mojej przyjaciółki, ubrane w rymy i niesione nutami. Wzruszam się. Kiedyś tak samo, z takim samym uczuciem intymności i bliskości, słuchałam piosenek Agnieszki Osieckiej.

Najbardziej interesowały mnie fragmenty poświęcone szeroko pojętej sztuce. Autorka z wielką celnością wypowiada się w kwestiach teatru, filmu, pokazując olbrzymią, imponującą wiedzę. Przyznam, że sama zapisałam parę nazwisk oraz tytułów, by móc się później konkretniej z nimi zapoznać. Właśnie to uczucie uwielbiam — gdy mam możliwość wynieść coś z lektury, oprócz rozrywki. Takie poszerzanie horyzontów jest niezwykle satysfakcjonujące. Z rozrzewnieniem spoglądałam na każdą wzmiankę o mojej ukochanej Agnieszce Osieckiej, o innych artystach. Zebrałam mnóstwo informacji, autentycznie przydatnych.

Podczas czytania wydawało mi się, iż to po prostu rozmowa. Z dobrą przyjaciółką, mającą dużo do przekazania i potrafi to znakomicie robić, bez nudy. Z serdeczną kobietą, pragnącą zaprosić do świata swoich przemyśleń. Taką, która za minutę zaparzy następną filiżankę herbaty, ciągle kontynuując wątek. Osoby regularnie zaglądające na mego bloga mogą się domyślić, że polecę wszystkim zaopatrzyć się w ołówek lub karteczki. Strzał w dziesiątkę. Janda zasypuje nas ciekawymi anegdotami, wzruszającymi albo wzbudzającymi uśmiech. Wiele jej słów trafiło prosto w me serce, jakkolwiek banalnie to brzmi. Czyste aforyzmy, godne zapamiętania. Koniecznie muszę poszukać poprzedniego tomu i uzupełnić kolekcję — rekomenduję Wam identyczne posunięcie. 

Najnowszy tom zapisków Krystyny Jandy jest pełen błyskotliwych myśli, ciepła, skrzący dowcipem. Zdecydowanie przypadnie do gustu miłośnikom talentu aktorki, osobom chcącym lepiej ją poznać. Tym ostatnim — serdecznie polecam. Warto przyjrzeć się Jandzie i wyrobić sobie na jej temat zdanie bez wpływu mediów. Negatywną lub pozytywną, a przeczytanie tej publikacji z pewnością pomoże.

Kobiety wszędzie i zawsze są takie same. Moja babcia, kiedy była młodsza, też darła zdjęcia, odkąd pamiętam, z dwóch powodów, niezadowolenia z własnej urody albo po kłótniach z dziadkiem odcinała się od niego i nie chciała mieć z nim nic wspólnego, także na zdjęciach. Ich zdjęcie ślubne w ozdobnych ciężkich ramach wielokrotnie było sklejane przez dziadka lub babcię plastrem. Płacząc, wyjmowała zdjęcie z ram i się odcinała, zostawiając na ścianie, w ramkach, tylko dobrotliwie uśmiechniętego dziadka, potem po cichu, po kryjomu znów się do niego przyklejała.


AUTOR • KRYSTYNA JANDA
TYTUŁ • „DZIENNIK 2003 — 2004”
LICZBA STRON • 680
WYDAWNICTWO • PRÓSZYŃSKI I S-KA
ISBN • 978-83-8097-237-7

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-KA ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.


CHCECIE PRZECZYTAĆ RECENZJĘ RAZ JESZCZE?

2 komentarze:

  1. Może zdecyduję się na lekturę w wolnej chwili bo zapowiada się ciekawie.:)

    OdpowiedzUsuń