ZOË FOLBIGG • „STACJA MIŁOŚĆ”


Książka, o której mówią wszyscy! Oparta na prawdziwej historii dziewczyny i jej Mężczyzny z Pociągu.

Pewnego zwykłego dnia Maya Flowers widzi, że do jej pociągu jadącego do Londynu wsiada nowy pasażer. Nagle ten dzień przestaje być zwykłym dniem. Maya natychmiast i nieodwołalnie wie, że on jest Tym Jedynym. Czas płynie, a oni codziennie zachowują się tak samo — on jest pogrążony w lekturze książki, a ona w marzeniach o ich przyszłym, szczęśliwym życiu. W końcu Maya zbiera się na odwagę i daje Mężczyźnie z Pociągu liścik z zaproszeniem na drinka. Tak zaczyna się historia utraconych okazji i odnalezienia szczęścia tam, gdzie najmniej się go spodziewasz. Ta bazująca na prawdziwej historii powieść jest podnoszącym na duchu, afirmującym życie przypomnieniem, że podjęcie ryzyka może zmienić wszystko.

Fantastyczna historia, która pokazuje, że miłość można spotkać wszędzie!

____________________

Nadszedł czas, aby rozerwać się nad lekturą lekką oraz niezobowiązującą. Pogoda wprawia w dość paskudny nastrój, o Bożym Narodzeniu już wszyscy zdążyliśmy zapomnieć, więc dobrze, gdy możemy poprawić sobie jakoś humor. A czy jest coś lepszego od romantycznego książki? Dlatego postanowiłam dać szansę Zoë Folbigg i jej debiutanckiej powieści. Folbigg przez większość życia skupiała się na karierze dziennikarskiej, pisując do takich magazynów jak „Cosmopolitan”, „Glamour” lub „Daily Mail”. Pewnego dnia spotkała w pociągu intrygującego mężczyznę, za którego finalnie wyszła. „Stacja miłość” opowiada o początkach ich związku. Aktualnie mieszkają razem z dwoma synami w Hertfordshire. Swoją drogą, urocza rodzina! Przyznaję, przejrzałam profil na Instagramie — Zoë wzbudziła moją sympatię, toteż zechciałam poznać ją bliżej. Choć wobec samej książki mam mieszane emocje, aczkolwiek z przewagą tych pozytywnych, mimo paru wad.

Dziewczyny poznały się pierwszego wieczoru na uniwersytecie, zaraz po przyjeździe do tego samego akademika. Był to smutny niedzielny wieczór. Zapłakani rodzice już odjechali, a matka Mai, Dolores, dokonała cudów, żeby trochę ożywić ściany z pustaków. Opiekun, szkocki student po dwudziestce, w australijskim kapeluszu, z którego ronda na sznurkach zwisały korki od butelek w celu odstraszani owadów, odczytał, całkiem bez potrzeby, spis zasad i reguł obowiązujących w tym kompleksie przypominającym więzienie. Maya rozejrzała się po nieznajomych twarzach stłoczonych w sali telewizyjnej bez okien. Czy ktoś oprócz niej uważa, że takie rygory to gruba przesada? W sali było stu osiemdziesięciu ośmiu wystraszonych nastolatków, ale tylko twarz Neny zasługiwała na uwagę. Była znudzona.

Tak, to dość ciężka do zrecenzowania powieść. Spędziłam nad nią kilka fajnych wieczorów (wiele osób skończy ją w jeden), jako „czasoumilacz” sprawdziła się idealnie, ale rozczarowanie poczują czytelnicy nastawieni na romans. Mamy do czynienia z klasyczną obyczajówką. Miłość występuje w tytule oraz pod koniec fabuły. Przez większość historii obserwujemy ewolucję głównych bohaterów, zmiany w ich codzienności. Napotykają problemy w pracy i życiu osobistym, znajdują nowych przyjaciół, przechodzą lekkie kryzysy i ostatecznie się w sobie zakochują. Trochę schematycznie, lecz silenie się na oryginalność czasami bywa wadą. W tym przypadku zwyczajna droga jest tą najlepszą z możliwych, naprawdę.

Styl pisania był momentami nieco pogmatwany. Przedstawiono sporo bohaterów i chwilami nie mogłam do końca zrozumieć ich wpływu na historię. Autorka też za mocno popłynęła z opisami. Za każdym razem, gdy spotykamy nową postać, poznajemy mnóstwo szczegółów. Jak wygląda, co ma na sobie, gdzie siedzi, jak siedzi, po co siedzi. Zrzucam to na karb przyzwyczajenia do tworzenia felietonów. Folbigg wydała jeszcze dwie inne pozycje, o czym właśnie się dowiedziałam. I mam nadzieję, że naprawiła warsztat, bo czysto fabularnie daje radę.

Polubiłam Mayę, nawet mimo zbytniej perfekcyjności (utalentowana, zawsze przyjazna, idealna koleżanka). Wolałabym, żeby książka została poprowadzona tylko z jej perspektywy, ponieważ rozdziały opowiadane z punktu widzenia Jamesa nie dodały do całości niczego konkretnego, choć to sympatyczny bohater. Relacja budująca się pomiędzy tą dwójką przywołuje twarz uśmiech, są przeuroczy wśród galimatiasu. Oczywiście, zakończenie znamy już od samego początku, ale z zaciekawieniem obserwowałam losy wszystkich postaci, również tych mniej lubianych — Kitty wzbudza delikatną agresję, muszę przyznać. Dobrym konceptem było ukazanie świata mody. Owszem, tematyka nigdy mnie jakoś specjalnie nie interesowała, aczkolwiek biurowe „smaczki”, różne intrygi są rzeczywiście fascynujące. Istna dżungla!

Jest ostatnia godzina dnia, w którym Maya skończy dwadzieścia siedem lat. Leży na podłodze swojego salonu. Telewizor jest włączony, ale bez dźwięku, a ona nie zwraca uwagi na poczynania agenta CIA. Muzyka Prince’a sączy się z głośników, zbyt małych na tak duży, przewiewny pokój. Maya otwiera biały blok bez linijek, którego nigdy przedtem nie używała, ale teraz nastąpił właściwy czas, żeby z niego skorzystać. To blok z papieru najlepszej jakości, format A5. Maya ma w prawej ręce czarny flamaster Stabilo OHP, który jest trwały i gwarantuje staranne pismo. Jej słowa powinny być mocne, ale nie natarczywe. W lewej ręce ściska kartkę z wiadomością o narodzinach, która przyszła rano. Audrey Evelyn Velma Diamond urodziła się dwa tygodnie temu, w dniu pogrzebu swojej babci. Wówczas Christopher wygłosił wzruszającą mowę pogrzebową w kościele św. Anny w Soho.

Komu polecę „Stację miłość”? Osobom chcącym odpocząć po ciężkim dniu w pracy, szukającym luźnej lektury, która sprawi, że ich myśli pobiegną spokojniejszym torem. Słodka historia, druga część już została opublikowana. Podejrzewam, iż szybko trafi do Polski, o czym spieszę powiadomić wszystkich będących świeżo po publikacji! Jak wspominałam wyżej, mocno trzymam za Zoë kciuki, za jej literacki rozwój. Istnieje w niej potencjał, potrzebujący konsekwentnego warsztatu, nieustannej poprawy błędów, sporego wsparcia fanów. Aż powstanie prawdziwy diamencik.


AUTORKA • ZOË FOLBIGG
TYTUŁ • „STACJA MIŁOŚĆ”
PRZEKŁAD • ZOFIA ŁOMNICKA
LICZBA STRON • 400
WYDAWNICTWO • W.A.B.
ISBN • 978-83-280-6703-5

EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO W.A.B. — DZIĘKUJĘ!

2 komentarze:

  1. Na ten moment nie planują sięgać po tę książkę, ale być może kiedyś to się zmieni. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem ciekawa, czy w Polsce pojawi się druga część. :)

      Usuń