kilka słów o mnie

Pojawiłam się dwadzieścia siedem lat temu. Rzecz miała miejsce w Bydgoszczy, a ja zaprezentowałam swoje nikłe zdolności wokalne, gdy krzyczałam na cały szpital. Teraz zdecydowanie wolę pisać. Mam nadzieję, że wychodzi mi to lepiej niż „wyśpiewywanie” bliżej nieokreślonych dźwięków.

Doskonale pamiętam moją pierwszą styczność z literami. Rodzice zawsze dbali o pokaźną biblioteczkę, a mnie ogromną radość sprawiało przeglądanie okładek. Nawyk pozostał mi do dzisiaj, bo przyznaję, że przywiązuję wielką wagę do szaty graficznej. „Tołstoj” — dziwnie brzmiące słowo, wówczas jeszcze nie znałam tego pisarza. Jednak zdecydowanie muszę uznać, iż to właśnie Lew wpłynął na moje dalsze życie. Od tamtej pory przeczytałam mnóstwo książek, ale rosyjscy twórcy mają specjalną półkę. Uwielbiam. Nabokov to mój absolutny faworyt. Wiem, że jego powieści poruszają mocno kontrowersyjną tematykę, ale ten styl, ten słowa! Chciałabym posiadać taki talent, ale zamiast przepięknej prozy tworzę wierszyki. To trafne określenie, zapożyczone od Rafała Wojaczka. Do niego też mi daleko.

Kolejna część mojego życia to muzyka, tło towarzyszące przy każdej sytuacji. Mój gust w tym temacie jest naprawdę eklektyczny, bo kocham The Doors, Pink Floyd, ale też Czajkowskiego, Chopina, Komedę. Natomiast w kwestii filmów jestem określona. Lubuję się w starych tworach, ale jednocześnie bardzo klimatycznych. Podziwiam Godarda, Hitchcocka.

Niczym Proust przepadam za herbatą i ciastkami. Najchętniej spożywam te wspaniałości w towarzystwie mojej najlepszej przyjaciółki, która jest psem, ale myślę, że doskonale zna ludzką mowę! Pasja — aparaty tradycyjne, urodziłam się o kilkadziesiąt lat za późno, ale dzielnie korzystam z dobrodziejstw współczesnej technologii.

A takim dobrodziejstwem jest dla mnie ten blog.