NORA ROBERTS • „KSIĄŻĘ I ARTYSTKA”


Fascynująca historia rodzeństwa z książęcego rodu de Cordina!

Aleksander de Cordina i Eve Hamilton nie tylko należą do dwóch różnych światów, mają też całkiem odmienne osobowości. Aleksander, następca tronu, obowiązkowy i zasadniczy, bywa irytująco władczy i apodyktyczny. Pełna uroku Eve, z powodzeniem wystawiająca sztuki teatralne, kocha swobodę. Jest spontaniczna i wrażliwa. Wydawałoby się, że tych dwoje nie może się pokochać, a ich miłość nie ma przyszłości. Tymczasem przeciwieństwa zaczynają się przyciągać.


____________________

I ponownie spotykam się z twórczością Nory Roberts. Przyznam, że nie sądziłam, iż tak prędko to nastąpi! Mamy do czynienia z serią nowych wydań starych książek. Odświeżono szatę graficzną, aktualnie prezentuje się o wiele ładniej. Oczywiście, całość nadal pozostawiono w tonie zgodnym z treścią, aczkolwiek zapewne więcej czytelników poczuje zainteresowanie tymi powieściami. Koneserom romansów nazwisko Roberts raczej nie jest obce, ale młodsze pokolenie w większości styka się z autorką po raz pierwszy. Dlatego warto było pomyśleć o wyglądzie okładek, ich zmianę oceniam na spory plus. Dzisiaj mocniej skupiłam się na opisaniu tego typu detali ze względu na to, że niedawno recenzowałam „Księżniczkę i tajnego agenta”, więc nie chcę za dużo się powtarzać! Jednak przybliżę odrobinę tajemnic, specjalnie dla osób, którzy dopiero teraz trafili na moją opinię.

Psiakość! Eve Hamilton sprawiała, że zapominał o tym, kim jest i co do niego należy. Różnił się od innych ludzi; musiał utrzymywać wyraźny dystans pomiędzy uczuciem a obowiązkiem, pomiędzy tym, o czym marzy, a tym, co mu wolno. W końcu był księciem, następcą tronu. W gronie rodzinnym mógł zachowywać się swobodnie, ale już w obecności przyjaciół wiedział, że musi mieć się na baczności. Ktoś, kto poważnie traktuje swoje powinności i na kim ciąży odpowiedzialność za losy państwa, nie może pozwolić sobie nawet na chwilę beztroski i nieuwagi. Zwłaszcza po tym, co się wydarzyło w Paryżu. 
Stracił wiernego przyjaciela. Dlaczego? Bo członek jakiejś bezimiennej grupy terrorystycznej podłożył ładunek wybuchowy? Nie.

W tym tomie Nora nadal zachowuje swój charakterystyczny styl. Wiele namiętnych wyznań, lecz nie popadających w zbytnie banały. Zadbano o proporcję, nie czułam ciarek zażenowania w trakcie czytania, lektura sprawiła mi przyjemność. A nawet spodobała mi się bardziej niż poprzedniczka, bowiem to właśnie tutaj możemy trzymać kciuki za silną kobietę, temperamentną. Akcja wypada dość realistycznie, jak na taką fabułą. Owszem, obserwujemy bajkową miłość, mającą za zadanie pokonać wszelkie przeciwności losu — a ten nieustannie podsuwa kłody pod nogi. Aczkolwiek ciągle się chce kibicować bohaterom, są sympatyczni. A znamy ich już z „Księżniczki i tajnego agenta”.

Akcja posunęła się o siedem lat do przodu. Gabriella i Reeve również się pojawiają, lecz pole do popisu oddają komuś innemu. Aleks, następca tronu, wydaje się być człowiekiem sztywnym, bezwzględnie przestrzegającym panujących wokół niego zasad. Jakby nigdy nie pozwalał sobie na dozę szaleństwa, luzu. Natomiast Eve nie boi się żadnych wyzwań. Walczy o swoje, a przy tym pozostaje całkiem urocza, mimo wybuchowego temperamentu, chwilami potrafiącego wpakować ją w kłopoty. Zupełne przeciwieństwa, przyciągające się niczym magnesy.

Tak, Eve przypadła mi do gustu. Polubiłam tę dziewczynę, pozornie niesamowicie otwartą. Ale ukrywa sekrety, jak uczucie do mężczyzny, który, w jej oczach, uważa ją za osobę wyłącznie irytującą. Aleks i Eve prowadzą miłosną grę, zauroczeni w sobie od lat! A ciągle wychodzący z założenia, że jedno drugiego zwyczajnie nie cierpi. Z pewnym rozbawieniem (pozytywnym!) obserwowałam ich perypetie. Gdy już myślałam, iż w końcu rozwiążą swoje problemy — znowu wracali do punktu wyjścia. Początkowo cała akcja toczyła się stosunkowo wolno, aczkolwiek następna połowa książki wypadła naprawdę dobrze! Aż trochę się zdziwiłam. Lekka powieść, sprawiająca czytelnikowi radość. Czego żądać więcej?

Bała się, że na zawsze go straci. W porządku, może jej nie kochać, może jej nie szanować, może nie mieć do niej zaufania, ale chciała, by żył, żeby nie spotkała go najmniejsza krzywda.
Może to była czcza pogróżka? Nie mając siły dalej iść, Eve oparła się o chłodne drewniane drzwi i zacisnęła powieki. Bissetowie nie potraktowali szantażysty poważnie. Gdyby mu uwierzyli, chyba widziałaby przy bramie więcej strażników, a na terenie pałacu jakieś wzmożone środki bezpieczeństwa. Nic takiego nie zauważyła, wiedziała natomiast, że żaden z członków książęcej rodziny niczego nie zmienił w swoim harmonogramie zajęć. Wszyscy sumiennie wykonywali swoje obowiązki. Zarówno zawodowe, jak i prywatne.

Komu powinnam polecić „Księcia i artystkę”? Naturalnie, osobom pragnącym poznać dalsze losy postaci występujących w części pierwszej. Ja sama nie spodziewałam się, że te historie rzeczywiście mnie wciągną. Nabawiłam się takiej „słodkiej słabości”, będę wypatrywać kolejnych tomów, a coś czuję, iż szybko się pojawią. Serię rekomenduję każdemu, kto chciałby odpocząć od codzienności, odprężyć przy filiżance gorącej herbaty. Powieści Nory Robert mogą być też świetnym prezentem dla mamy lub babci. Boże Narodzenie nadchodzi wielkimi krokami!


AUTORKA • NORA ROBERTS
TYTUŁ • „KSIĄŻĘ I ARTYSTKA”
PRZEKŁAD • JULITA MIRSKA
LICZBA STRON • 272
WYDAWNICTWO • HARPERCOLLINS POLSKA
ISBN • 978-83-276-4748-1

EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO HARPERCOLLINS POLSKA — DZIĘKUJĘ!



CZY CHCIELIBYŚCIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻKI?

2 komentarze: