Kryzysy zwykle spadają nieoczekiwanie i bardzo boleśnie. Do tego stopnia, że ma się ochotę rzucić wszystko, uciec i przeczekać. Gdzie jest to wspaniałe miejsce? Czy w ogóle istnieje? Poszukiwanie może sprawić, iż kłopoty powoli zaczną zanikać…
Kariera Damiana prężnie się rozwija. Jednak chłopak nie do końca czuje radość z tego faktu, tkwi w nim pewna zadra, którą trudno nazwać. Życie Weroniki wywraca się do góry nogami, gdy kobieta traci pracę. Teraz musi ułożyć wszystko na nowo, co nie jest zbyt proste. Łucja to ciepła i życzliwa emerytka, która chciałaby tylko być potrzebna — szczególnie swojej rodzinie. Leon prowadzi lombard. Żona opuściła go jakiś czas temu, prowadzony przez nich sklepik upadł. Mężczyzna egzystuje z dnia na dzień i sądzi, że nie spotka go już nic dobrego. Kinga przyjechała do Łodzi z małego miasteczka. Marzy o zostaniu projektantką mody i mimo porażek dalej z optymizmem patrzy w przyszłość. Co łączy te osoby?
O Magdalenie Żelazowskiej słyszałam po raz pierwszy, opis na tyle okładki niewiele mi pomógł, a do samej książki podeszłam sceptycznie. Wolny ranek, deszczowa pogoda za oknem — tym sposobem zabrałam się za lekturę. I przyznam, że warto było się przemóc, bo spędziłam kilka godzin nad dającą do myślenia książką. Spodziewałam się banalnego romansidła, ewentualnie obyczajówki pełnej przerysowań. Teraz z sympatią patrzę na swój egzemplarz i sądzę, że chętnie poczytałabym o dalszych losach bohaterów. Neon widniejący na grafice zdaje się mrugać, z tym charakterystycznym dźwiękiem w tle. Znacie go z filmów, podobnie do mnie. Tak, „Hotel Bankrut” chyba nieźle nadaje się na scenariusz, o ile nikt go nie popsuje. Mogłoby z tego wyjść coś naprawdę ciekawego, trafiającego do ludzi. Jednak na ten moment mogę Wam polecić „tylko” książkę. Nie zawiedziecie się.
Autorka oddaje głos każdemu z bohaterów. Są niezwykle różnorodni, przedstawiają indywidualne historie, równocześnie coś ich łączy. I bynajmniej nie to, że wszyscy znaleźli się na życiowym zakręcie — Magdalena Żelazowska zgrabnie splotła wątki w całość. Zabieg wypadł bardzo naturalnie, bo aż do końca nie spodziewałam się pewnych niuansów. To trudna sztuka, czułam rosnącą ciekawość. Całość wprawiła mnie w jakąś nostalgię. Mamy do czynienia z tematem aktualnym — kryzysem. Problemami finansowymi konsekwentnie wpływającymi na samopoczucie. Na tym polega elastyczność powieści. Kilka zbiegów okoliczności sprawia wrażenie nierealności, ale łatwo zidentyfikować się z poszczególnymi postaciami. Zwłaszcza, gdy sami borykamy się z kłopotami.
Możliwość czerpania cielesnych korzyści stanowiła jeden z wielu oczywistych powodów zakupu mieszkania. Bo samodzielność, bo lokowanie oszczędności, bo planowanie przyszłości. Wreszcie: bo obciach. Znał te argumenty na pamięć, ponieważ często musiał je publicznie zbijać, co najpierw przećwiczył przed lustrem. Dzięki temu zyskał cenną wiedzę o sobie: on własnego mieszkania mieć nie chciał.
Styl pisania Żelazowskiej jest lekki, momentami dowcipny. Pozwala to trochę odetchnąć po wzruszających momentach, bo i takich nie brakuje. Prawdziwą sympatią zapałałam do Łucji, kobiety przeuroczej! Troskliwa, empatyczna — aż chciałoby się z nią zaprzyjaźnić, mimo różnicy wieku. Od bohaterów aż tchnie naturalnością. Nie rzucają w przestrzeń pompatycznymi określeniami, dialogi potrafią rozbawić, o czym już wspominałam. Rozładowanie napięcia jest konieczne, choć ciężko zapomnieć o pewnej sytuacji z Damianem w roli głównej… Osoby, które są po lekturze zapewne znają genezę. Inni — koniecznie muszą przeczytać sami!
Warto wspomnieć, że fabuła umiejscowiona jest w Łodzi. Zdradzę, iż moje przeżycia w tym mieście nie należą do kolorowych, autorka również przedstawiła je w sposób przytłaczający. Dlatego jeszcze łatwiej było mi się wczuć w akcję. To ogromny plus, gdy sięga się po książki polskich autorów. Można przejść znajomymi uliczkami, oglądać te same budynki, tylko cudzymi oczami. Specyficzne, ale fascynujące. Uśmiałam się z parodiowania popularnych programów telewizyjnych — choć mocniej czuć w tym śmiech przez łzy, bo można zauważyć głupotę stojącą za tego typu tworami. Autorka ma oczy szeroko otwarte. Garściami czerpie z otoczenia, cudowny zmysł obserwacji. Spostrzeżenia zebrała w jedno i stworzyła dobrą pozycję.
„Hotel Bankrut” nadaje się praktycznie dla wszystkich. To książka o tematyce mogącej spotkać każdego. Dzisiaj na szczycie, jutro na dnie. Magdalena Żelazowska karmi odrobiną nadziei, że mimo rozczarowań trzeba próbować wyjść na prostą. I tego się trzymajmy.
Na początku mieszkali we wspólnym mieszkaniu, na kilka cudownych lat odpędzając Łucji widmo samotnej starości. Dzięki nim nie została sama jak palec. Po porodzie córka wróciła do pracy, a babka zajmowała się chłopcem. Była cała dla niego. Karmiła go, przewijała, trzymała za ręce, gdy stawiał pierwsze kroki. Kiedy chorował, robiła mu mleko z miodem i masłem. Przed snem czytała mu bajki i cierpliwie odpowiadała na wszystkie pytania. Kiedy zaczęli się od siebie oddalać?
AUTOR • MAGDALENA ŻELAZOWSKA
TYTUŁ • „HOTEL BANKRUT”
LICZBA STRON • 272
WYDAWNICTWO • HARPER COLLINS
ISBN • 978-83-27-62116-0
Mam ochotę przeczytać tę historię. Wydaje się być bardzo na czasie jeśli chodzi o polskie realia.
OdpowiedzUsuńTak, bardzo dobrze opisuje aktualne sytuacje.
UsuńJestem mega zainteresowana pozycja! Po poście w liście najnowszych na blogerze, początkowo pomyślałam o hotelu już nie istniejącym Forum, w Krakowie. A jako hotelarz, lubię czytać takie historie, z chęcią się skuszę, gdy będę mieć ku temu okazję. ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, tak abstrahując od książki, że zawsze ciekawiła mnie ta praca! :D
UsuńCiekawa pozycja, chociaż trochę nie w moim guście :)
OdpowiedzUsuńSpecyficzna! :)
UsuńZapowiada się całkiem nieźle. Przemyślę czy przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam, jeśli lubisz realistyczne historie. :)
UsuńNawet nie zwróciłam uwagi na tę pozycję w zapowiedziach, trochę teraz żałuję, bo książka, którą wybrałam okazała się niewypałem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książko, miłości moja
Oj, też czasem żałuję, że wybrałam złą książkę.
Usuń