Im idzie się dalej, tym więcej problemów spada na głowę. Czy istnieje cień szansy, aby pokonać słabości, zabić tęsknotę i wszystko ułożyć? Pula pytań rośnie, a odpowiedzi z każdym krokiem nikną. Na domiar złego nadal trzeba walczyć o przetrwanie…
Hirka cierpi. Zdążyła odejść z Ym, mając nadzieję, że tym sposobem uchroni nie tylko ukochanego Rimego, ale także całą krainę. W jakie miejsce może pójść? Trafia do dziwnego świata, wyglądającego niczym nasza współczesna rzeczywistość, ale tak naprawdę nie jest tym, czym się wydaje. Hirka tkwi w obcym rejonie, pozbawiona tożsamości, jednak pełna werwy, aby przeżyć. Tkwi tam, gdzie istnieją martwo urodzeni ludzie i polujący na nich łowcy. Dziewczyna szybko musi się przystosować, bo to jedyny sposób, aby uratować życie. Tym gorzej, że schodzi to na dalszy plan w obliczu tego, co Hirka się dowiaduje o sobie samej…
Oto nadszedł! Przez wielu wyczekiwany drugi tom serii „Krucze pierścienie”. Z rozkładaniem fabuły na parę części jest taki problem, że często kontynuacja nie może podołać wysoko postawionej poprzeczce. A ostatnio Siri Pettersen dała z siebie chyba wszystko i uraczyła miłośników fantastyki pomysłem całkiem świeżym, a co najważniejsze — dobrze wykonanym. Wizualnie mamy do czynienia, oczywiście, z tą samą estetyką. Choć przyznam, iż tym razem okładka wypadła bardziej przerażająco. Czy dobrze komponuje się z treścią? Szczerze. Jedni dalej będą zachwyceni kunsztem Pettersen, inni pokręcą głową. Norweżka nieco zmieniła dekoracje. Proponuje czytelnikowi połączenie współczesności i mitologii. Rozumiem, że nie każdemu taki klimat przypadnie do gustu. Nawet, jeśli dana osoba zachwyciła się „Dzieckiem Odyna”. Sama miałam mieszane uczucia, ale z każdą kolejną stroną stawałam się coraz mocniej przekonana do tej idei. Bo emocji nie zabrakło.
Hirka cierpi. Zdążyła odejść z Ym, mając nadzieję, że tym sposobem uchroni nie tylko ukochanego Rimego, ale także całą krainę. W jakie miejsce może pójść? Trafia do dziwnego świata, wyglądającego niczym nasza współczesna rzeczywistość, ale tak naprawdę nie jest tym, czym się wydaje. Hirka tkwi w obcym rejonie, pozbawiona tożsamości, jednak pełna werwy, aby przeżyć. Tkwi tam, gdzie istnieją martwo urodzeni ludzie i polujący na nich łowcy. Dziewczyna szybko musi się przystosować, bo to jedyny sposób, aby uratować życie. Tym gorzej, że schodzi to na dalszy plan w obliczu tego, co Hirka się dowiaduje o sobie samej…
Oto nadszedł! Przez wielu wyczekiwany drugi tom serii „Krucze pierścienie”. Z rozkładaniem fabuły na parę części jest taki problem, że często kontynuacja nie może podołać wysoko postawionej poprzeczce. A ostatnio Siri Pettersen dała z siebie chyba wszystko i uraczyła miłośników fantastyki pomysłem całkiem świeżym, a co najważniejsze — dobrze wykonanym. Wizualnie mamy do czynienia, oczywiście, z tą samą estetyką. Choć przyznam, iż tym razem okładka wypadła bardziej przerażająco. Czy dobrze komponuje się z treścią? Szczerze. Jedni dalej będą zachwyceni kunsztem Pettersen, inni pokręcą głową. Norweżka nieco zmieniła dekoracje. Proponuje czytelnikowi połączenie współczesności i mitologii. Rozumiem, że nie każdemu taki klimat przypadnie do gustu. Nawet, jeśli dana osoba zachwyciła się „Dzieckiem Odyna”. Sama miałam mieszane uczucia, ale z każdą kolejną stroną stawałam się coraz mocniej przekonana do tej idei. Bo emocji nie zabrakło.
Co pozostało takie samo? Wspaniała narracja i bogaty język. Jednakże tym razem autorka nie skupiła się aż tak na dokładnym odmalowywaniu otoczenia, pochylając nad każdym szczegółem, ale pozostawiła jeszcze więcej miejsca na wartką akcję. Nie zabrakło również głębokich przeżyć bohaterów. Ich tęsknot, smutków. Wracamy niczym do starych przyjaciół, więc tym bardziej się cieszę, że w kolejce czeka trzeci tom. Na razie go pozostawmy, skupiając się na „Zgniliźnie”. Fabuła płynie dwutorowo. Obserwujemy zmagania Hirki, równocześnie posiadając wiedzę o tym, co przechodzi Rime z Ym, choć pojawia się sporadycznie w porównaniu z dziewczyną. To pozwala na spojrzenie pod szerszym kątem, choć długo nie wiemy — kto jest przyjacielem, a kto wrogiem?
Postaci nie da się określić jako w pełni dobrych lub złych. To niebezpieczne grunty, bo charakterologicznie trafiamy na całą paletę kolorów. Hirka nadal wzbudza ogromną sympatię, nie poddaje w walce, czaruje ciętym językiem i sprytem. Dojrzewa na oczach czytelnika, jest zdecydowanie najmocniejszym punktem nie tylko tej książki, ale całej serii ogólnie. Pettersen nie zawiodła mnie, choć obawiałam się, że z czasem popsuje swoją bohaterkę. A tak nadała jej pewną nutkę mroku. Całe szczęście, podołała zadaniu i nadal mogę trzymać kciuki za pozytywne zakończenie.
Niby to fikcja literacka, ale „Zgnilizna” jakimś sposobem skłania do przemyśleń nad światem. Dedykacja wewnątrz również do tego nawiązuje, podobnie sama fabuła. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale jasno czuć przekaz: niewiedza, brak chęci poznania może wyrządzić wiele krzywdy. Czego dowodem może być nie tylko ta powieść, ale także nasza własna historia, mająca tysiące lat. Czy to literatura młodzieżowa? Pomyłką chyba byłoby postawienie twórczości Pettersen na tej półce, trafia i do młodszych, i do starszych. Jest w tym refleksja, ciemność i migoczące w oddali światełko. Prawdopodobnie stąd wynika fenomen „Kruczych pierścieni” — skupiamy się na zagadkach, ale całość porusza jakąś wrażliwą strunę.
Podejrzewam, że już niedługo do naszych rąk trafi ostatnia część, w oryginale nazwana „Evna”. Oby Siri Pettersen nie zawiodła oczekiwań, bo „Zgnilizna” okazała się świetnym następcą. Zdecydowanie będę tęsknić za tą serią.
Postaci nie da się określić jako w pełni dobrych lub złych. To niebezpieczne grunty, bo charakterologicznie trafiamy na całą paletę kolorów. Hirka nadal wzbudza ogromną sympatię, nie poddaje w walce, czaruje ciętym językiem i sprytem. Dojrzewa na oczach czytelnika, jest zdecydowanie najmocniejszym punktem nie tylko tej książki, ale całej serii ogólnie. Pettersen nie zawiodła mnie, choć obawiałam się, że z czasem popsuje swoją bohaterkę. A tak nadała jej pewną nutkę mroku. Całe szczęście, podołała zadaniu i nadal mogę trzymać kciuki za pozytywne zakończenie.
Niby to fikcja literacka, ale „Zgnilizna” jakimś sposobem skłania do przemyśleń nad światem. Dedykacja wewnątrz również do tego nawiązuje, podobnie sama fabuła. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale jasno czuć przekaz: niewiedza, brak chęci poznania może wyrządzić wiele krzywdy. Czego dowodem może być nie tylko ta powieść, ale także nasza własna historia, mająca tysiące lat. Czy to literatura młodzieżowa? Pomyłką chyba byłoby postawienie twórczości Pettersen na tej półce, trafia i do młodszych, i do starszych. Jest w tym refleksja, ciemność i migoczące w oddali światełko. Prawdopodobnie stąd wynika fenomen „Kruczych pierścieni” — skupiamy się na zagadkach, ale całość porusza jakąś wrażliwą strunę.
Podejrzewam, że już niedługo do naszych rąk trafi ostatnia część, w oryginale nazwana „Evna”. Oby Siri Pettersen nie zawiodła oczekiwań, bo „Zgnilizna” okazała się świetnym następcą. Zdecydowanie będę tęsknić za tą serią.
AUTOR • SIRI PETTERSEN
Cóż mogę powiedzieć, Twoje przemyślenia niemal całkowicie pokrywają się z moimi ;) Pozostaje nam czekać na "Evnę"!! :D
OdpowiedzUsuńI to już wkrótce, mam nadzieję!
UsuńOkładka wspaniała, a o samej książce słyszałem już sporo dobrego. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko sięgnąć po pierwszy tom serii :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam. Cała seria powinna Ci się spodobać. :)
Usuńsłyszałam dużo dobrego o pierwszej części, czas zainteresować się tą serią. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAtmosfera specyficzna, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. :)
UsuńSłyszałam już co nieco o tej części no i kto wie, może się skuszę? Zobaczymy, najpierw trzeba znaleźć pierwszy tom . ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że sporo bibliotek zakupiło te książki. :)
UsuńNie słyszałam o tej serii książek, ale zaciekawiłaś mnie nią. Uwielbiam książki, po których bierze człowieka na przemyślenia. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
I do tego wartka akcja! :)
Usuń