Smutki dopadają każdego. Czy istnieje skuteczne lekarstwo, aby w efekcie szeroko się uśmiechnąć i dodatkowo czegoś się nauczyć? Czy słowa rymowane muszą sprowadzać się do tragicznej poezji pełnej smutku i żalu?
Jan Sztaudynger przeżył wojnę, ze wszystkimi jej okropnościami. Jednak zawsze odznaczał się niesamowitą umiejętnością obserwacji i pozytywnym spojrzeniem na otoczenie. Te ogromne talenty zaowocowały mnóstwem fraszek, które w swoim dowcipie i realizmie na stałe weszły do mowy potocznej. Oto zbiór, który charakteryzuje się mądrością, sarkazmem i trafia w samo sedno. Wystarczy otworzyć go na losowej stronie — od razu znajdziemy coś godnego zapamiętania.
Jan Sztaudynger przeżył wojnę, ze wszystkimi jej okropnościami. Jednak zawsze odznaczał się niesamowitą umiejętnością obserwacji i pozytywnym spojrzeniem na otoczenie. Te ogromne talenty zaowocowały mnóstwem fraszek, które w swoim dowcipie i realizmie na stałe weszły do mowy potocznej. Oto zbiór, który charakteryzuje się mądrością, sarkazmem i trafia w samo sedno. Wystarczy otworzyć go na losowej stronie — od razu znajdziemy coś godnego zapamiętania.
Gdy tylko rozpakowałam przesyłkę z książką, to od razu wpadłam w zachwyt. Jedno z ładniejszych wydań, które widziałam w ciągu ostatniego roku. Jak zapewne zdążyliście zauważyć, jestem ogromną estetką i przeważnie zwracam uwagę na papier i okładki. Tym razem mogę zaręczyć, że doskonale zrozumiecie mój entuzjazm. Przepiękne dobranie kolorów, czcionki, całokształt na szóstkę. A treść? Znałam twórczość autora już wcześniej, choć się w nią nie zgłębiałam. Teraz nadeszła okazja, aby to nadrobić. Jan Sztaudynger zasłynął swoimi fraszkami, a po przeczytaniu wszystkiego zamieszczonego w zbiorze — już wiem, iż po prostu każdy powinien po nie sięgnąć. Niesamowicie plastyczna zabawa przerostu formy nad treścią. Realne poczucie humoru, mogące rozruszać największego gbura. Przez tydzień chodziłam i cytowałam ulubione fragmenty. Coś czuję, że ten nawyk już wszedł mi w krew. Obym zaraziła tym innych.
Sztaudyngera bez przesady można nazwać „mistrzem słowa“. Trudno znaleźć fraszkę słabą lub, przeciwnie, przesadzoną. To duża sztuka, przy pisaniu poruszać trudne tematy, bez ocierania się o niesmak, prostactwo. A w tym wypadku bez problemu da się spojrzeć na sporo kłopotów z innej perspektywy, nieco rubasznej. Jestem pesymistką, zazwyczaj wszystko maluje mi się w czarnych barwach, ale Jan Sztaudynger zdołał rozbawić mnie do łez. A niewiele jest autorów, którzy to potrafią. Odczuwam w tym pewną magię, czarodziejski styl i klasę. Właśnie, to ostatnie ujmuje. Autor tworzył w ciężkich czasach, mógłby sarkać na wszystko wokół, ale jednak postanowił pójść inną drogą.
PAMIĘTAJ
Zanim otrzepiesz z nóg prochy Krakowa,
Pamiętaj — proch ten ucałować.
Te „okruszki” bawiły kilka pokoleń Polaków. Mimo upływu czasu nadal są aktualne, dlatego myślę, że tkwi w nich prawdziwa nieśmiertelność. Chciałabym, aby trafiły do szkół, aby nastolatkowie mogli z nich czerpać taką mądrość życiową. Na ten moment fraszki kojarzą się przede wszystkim ze świetnym, acz dla wieku archaicznym Kochanowskim. Cudownie byłoby postawić obu Janów obok siebie, odkrywać literackie wspaniałości. „Puch ostu” idealnie nadaje się na prezent. Kto wie, może tym sposobem naprowadzicie kogoś na chęć głębszego poznania poezji? Warto, warto.
Nadeszła jesień. Według mnie, pora idealna na takie pozycje. Kubek ulubionej herbaty, koc i koniecznie własny egzemplarz książki! Sama delikatnie zaznaczam ulubione fragmenty. Przepisuję do notesu. Aby móc do nich wracać, gdy najdzie mnie ochota. Ale i tak najwięcej zmagazynowałam ich w głowie. Jak wspominałam wcześniej, Jan Sztaudynger posługiwał się językiem zrozumiałym dla każdego, ale melodyjnym. Z tego właśnie powodu nie można odpędzić się od „nucenia” dowcipnych wierszyków. Niecierpliwie czekałam na tę premierę — utwierdziłam się w przekonaniu, że zdecydowanie było warto. Czy można znaleźć jakąś wadę? Tak! Chciałoby się przeczytać jeszcze więcej, mimo dużej ilości stron. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, jednak chyba nie ma sensu narzekać. A raczej cieszyć z możliwości obcowania z pięknem i humorem.
Jeśli zbliżają się Wasze urodziny, a nawet nie ma żadnej okazji, to zróbcie sobie sami prezent. „Puch ostu” powinien znaleźć się na półce każdego książkomaniaka. To jedna z pozycji, które są po prostu niezbędne. I czarują wdziękiem przez długi, długi czas.
ROZŁĄKA
Czy wiesz, jak pachnie polska łąka
Pod strażą nieba i skowronka?
Jaki ma gorzki smak — rozłąka!
AUTOR • JAN SZTAUDYNGER
No nie powiem, okładka ma swój urok. Jednak te tematy nie dla mnie. Wystarczy, że Borowskiego muszę teraz przerabiać na lekcjach. I ogólnie taką literaturę niezbyt wesołą.
OdpowiedzUsuńFraszki akurat są zabawne. Spróbuj o nich pomyśleć, gdy trochę odpoczniesz od szkoły, bo mnie edukacja obrzydziła sporo autorów. Choć to była kwestia kiepskich nauczycieli. :D
Usuń