Chyba każdy, choć raz w życiu, miał niemiłą chęć, aby zajrzeć do czyjejś korespondencji. Z różnych pobudek. Czy ktokolwiek zdołał zakochać się w praktycznie obcej osobie tylko na podstawie pisanych przez nią słów? To tym bardziej skomplikowane, jeśli nasza praca polega właśnie na kontrolowaniu przesyłanych wiadomości…
Lincoln O’Neill jest mężczyzną dobiegającym trzydziestki. Prowadzi dość nudne i monotonne życie. Ciągle mieszka z matką, przeżywa niespełnioną miłość i średnio udaje mu się nawiązywać nowe znajomości. Zatrudnia się w roli „administratora bezpieczeństwa danych”, jednak nie jest żadnym tajnym agentem. Po prostu czyta cudze e-maile w miejscowej redakcji. Ta żmudna praca zaczyna mu się podobać, gdy trafia na wirtualne listy przesyłane między dwiema przyjaciółkami. Z czasem coraz bardziej angażuje się w swoje uczucia względem jednej z nich, Beth. Czy jego zakochanie ma szansę przerodzić się w coś prawdziwego? Czy Lincoln zbierze się na odwagę i ujawni przed dziewczyną?
Rainbow Rowell jest pisarką niesamowicie popularną w Polsce. Mimo tego jakoś unikałam jej twórczości, chcąc przeczekać największą falę, aby wyrobić sobie własną opinię. I nadarzyła się taka okazja. "Załącznik", książka obiecująca ciekawą fabułę i dużą dozę romantyzmu. Stosunkowo rzadko czytuję tak lekką literaturę, ale robię wyjątki. Ot, ku odpoczynkowi, bo nie zawsze ma się chęć na wybitne dzieła. Dlatego liczyłam, że spędzę przy tej pozycji kilka interesujących godzin. Szata graficzna od razu przypadła mi do gustu. Dbałość o okładki zauważyłam już przy okazji poprzednich powieści, gdy mnóstwo stron internetowych bombardowało reklamami tych książek. Są - nomen omen - pięknie tęczowe. Podeszłam do całości z zainteresowaniem, bez uprzedzeń. Jednak przyznam, iż początki były trudne. Nie ze względu na akcję, ale głównego bohatera. Można o nim napisać encyklopedię! Chłopak ma więcej wad niż zalet.
Lincoln, Lincoln. Takim imieniem obdarzyłabym postać charyzmatyczną, magnetyzującą urokiem. Niestety, O’Neill jest typem mężczyzny po prostu irytującego. Flegmatyk, uwiązany przy mamie, niemalże z płaczem wspominający zwykłą miłostkę z dawnych lat. Wiem, że o taki efekt chodziło, ale po prostu go nie znoszę i taka antypatia towarzyszyła mi przez całą książkę. A co z Beth? Zupełnie inaczej. Wydała mi się zabawna, z podobnym do mojego poczuciem humoru. Podobnie jej towarzyszka, Jennifer. Obie chętnie poznałabym w rzeczywistości, a tej pierwszej znalazła zupełnie inny materiał na partnera. Oj, chyba rzeczywiście nie polubiłam się z miałkim Lincolnem. Szkoda.
Pierwsze strony troszkę mnie nużyły. Fabuła rozwijała się dość powoli, z czasem zainteresowały mnie perypetie Beth i to głównie dla jej e-maili czytałam dalej. Minusem jest dość nierealna forma kontaktu między dziewczynami. Tak się rozpisywały, że odnosiłam wrażenie, iż chyba nie znają się na żywo, nie posiadają telefonów i żyją na dwóch krańcach planety. Choć to czepialstwo na siłę, bo przecież inaczej nie byłoby tej książki. Po połowie lektury akcja finalnie ruszyła, szczerze zaciekawiła, co tylko skomplikowało nadanie oceny całości.
Styl Rowell charakteryzuje się stosunkowo krótkimi opisami, co pomaga skupić się na samych wydarzeniach rozgrywanych w książce. Jest w „Załączniku” dużo słodkich momentów, to pozycja dobra na oderwanie od smutków. Romantyzm, serduszka i dwójka zagubionych bohaterów. Chyba się utarło, że autorka tworzy przede wszystkim dla młodzieży, ale tę pozycję chyba skierowałabym też do starszych czytelników. Muszę też wspomnieć, że ciekawą postacią drugoplanową jest wspomniana wcześniej Jennifer. Cieszę się, iż Rainbow (piękne imię, swoją drogą) postanowiła poświęcić trochę miejsca jej problemom. I chyba chętnie sięgnęłabym po coś opowiadającego wyłącznie o niej. Nie umiem jeszcze wyrobić sobie opinii o Rowell, dlatego w końcu poszukam reszty powieści!
„Załącznik” na pewno przypadnie do gustu osobom lubiącym niezobowiązujące, acz urocze historie, które mogą poprawić humor w brzydki dzień. Myślę, że mimo paru niedociągnięć warto podarować egzemplarz przyjaciółce, a nawet razem poczytać przy tabliczce czekolady.
Lincoln O’Neill jest mężczyzną dobiegającym trzydziestki. Prowadzi dość nudne i monotonne życie. Ciągle mieszka z matką, przeżywa niespełnioną miłość i średnio udaje mu się nawiązywać nowe znajomości. Zatrudnia się w roli „administratora bezpieczeństwa danych”, jednak nie jest żadnym tajnym agentem. Po prostu czyta cudze e-maile w miejscowej redakcji. Ta żmudna praca zaczyna mu się podobać, gdy trafia na wirtualne listy przesyłane między dwiema przyjaciółkami. Z czasem coraz bardziej angażuje się w swoje uczucia względem jednej z nich, Beth. Czy jego zakochanie ma szansę przerodzić się w coś prawdziwego? Czy Lincoln zbierze się na odwagę i ujawni przed dziewczyną?
Rainbow Rowell jest pisarką niesamowicie popularną w Polsce. Mimo tego jakoś unikałam jej twórczości, chcąc przeczekać największą falę, aby wyrobić sobie własną opinię. I nadarzyła się taka okazja. "Załącznik", książka obiecująca ciekawą fabułę i dużą dozę romantyzmu. Stosunkowo rzadko czytuję tak lekką literaturę, ale robię wyjątki. Ot, ku odpoczynkowi, bo nie zawsze ma się chęć na wybitne dzieła. Dlatego liczyłam, że spędzę przy tej pozycji kilka interesujących godzin. Szata graficzna od razu przypadła mi do gustu. Dbałość o okładki zauważyłam już przy okazji poprzednich powieści, gdy mnóstwo stron internetowych bombardowało reklamami tych książek. Są - nomen omen - pięknie tęczowe. Podeszłam do całości z zainteresowaniem, bez uprzedzeń. Jednak przyznam, iż początki były trudne. Nie ze względu na akcję, ale głównego bohatera. Można o nim napisać encyklopedię! Chłopak ma więcej wad niż zalet.
Lincoln, Lincoln. Takim imieniem obdarzyłabym postać charyzmatyczną, magnetyzującą urokiem. Niestety, O’Neill jest typem mężczyzny po prostu irytującego. Flegmatyk, uwiązany przy mamie, niemalże z płaczem wspominający zwykłą miłostkę z dawnych lat. Wiem, że o taki efekt chodziło, ale po prostu go nie znoszę i taka antypatia towarzyszyła mi przez całą książkę. A co z Beth? Zupełnie inaczej. Wydała mi się zabawna, z podobnym do mojego poczuciem humoru. Podobnie jej towarzyszka, Jennifer. Obie chętnie poznałabym w rzeczywistości, a tej pierwszej znalazła zupełnie inny materiał na partnera. Oj, chyba rzeczywiście nie polubiłam się z miałkim Lincolnem. Szkoda.
Jak to się stało, że utknął w życiu przy punkcie dzięwietnastym: uruchamianie komputerów? Bo nie można żyć z rozplątywania naszyjników? Dlaczego nie utknął przy punkcie dwudziestym dziewiątym? Czy choćby dwudziestym siódmym… Zawsze, gdy spoglądał na tę listę, w końcu zaczynał myśleć nie tyle o drodze zawodowej, ile o Sam. Tego wieczoru nie doszedł do ogłoszeń o pracę, podręcznika ani swojego planu.
Pierwsze strony troszkę mnie nużyły. Fabuła rozwijała się dość powoli, z czasem zainteresowały mnie perypetie Beth i to głównie dla jej e-maili czytałam dalej. Minusem jest dość nierealna forma kontaktu między dziewczynami. Tak się rozpisywały, że odnosiłam wrażenie, iż chyba nie znają się na żywo, nie posiadają telefonów i żyją na dwóch krańcach planety. Choć to czepialstwo na siłę, bo przecież inaczej nie byłoby tej książki. Po połowie lektury akcja finalnie ruszyła, szczerze zaciekawiła, co tylko skomplikowało nadanie oceny całości.
Styl Rowell charakteryzuje się stosunkowo krótkimi opisami, co pomaga skupić się na samych wydarzeniach rozgrywanych w książce. Jest w „Załączniku” dużo słodkich momentów, to pozycja dobra na oderwanie od smutków. Romantyzm, serduszka i dwójka zagubionych bohaterów. Chyba się utarło, że autorka tworzy przede wszystkim dla młodzieży, ale tę pozycję chyba skierowałabym też do starszych czytelników. Muszę też wspomnieć, że ciekawą postacią drugoplanową jest wspomniana wcześniej Jennifer. Cieszę się, iż Rainbow (piękne imię, swoją drogą) postanowiła poświęcić trochę miejsca jej problemom. I chyba chętnie sięgnęłabym po coś opowiadającego wyłącznie o niej. Nie umiem jeszcze wyrobić sobie opinii o Rowell, dlatego w końcu poszukam reszty powieści!
„Załącznik” na pewno przypadnie do gustu osobom lubiącym niezobowiązujące, acz urocze historie, które mogą poprawić humor w brzydki dzień. Myślę, że mimo paru niedociągnięć warto podarować egzemplarz przyjaciółce, a nawet razem poczytać przy tabliczce czekolady.
Po raz pierwszy zakochałam się w dziesiątej klasie, w chłopaku, w którym powinnam się zakochać. Zerwałam z nim po roku i tak też miało być. Byłam pewna, że nigdy nie będę musiała się martwić znalezieniem właściwego faceta. Sądziłam, że po prostu go poznam, jak to było w przypadku moich rodziców czy dziadków, którzy osiągnęli odpowiedni wiek, trafili na swoją drugą połówkę, pobrali się, mieli dzieci.
AUTOR • RAINBOW ROWELL
Właśnie jestem podczas lektury i jak na razie jestem z książki zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMiałam początkowo mieszane uczucia, ale tak w ogólnym rozrachunku nie żałuję lektury. :)
UsuńMi takie ciepłe kluchy w książkach w ogóle nie przeszkadzają, zdecydowanie wolę ich od macho ;)
OdpowiedzUsuńJa lubię takich wypośrodkowanych, ale pozbawionych oczywistości. :D
UsuńNie lubię irytujących głównych bohaterów, a widzę, że Lincoln denerwowałby mnie dość mocno. Chociaż... może jednak dam się skusić, bo mimo wszystko coś mnie ciągnie do tego tytułu.
OdpowiedzUsuńMimo tego, że bohater bywa denerwujący, to warto przeczytać. Lekka powieść. :)
UsuńKsiążkę mam w planach i już nie mogę się odczekać lektury. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
Mam nadzieję, że Ci się spodoba! :)
Usuń