Każdy fan ma w zespołach ulubieńców. Zazwyczaj zdarza się, że jeden z członków gra rolę drugoplanową, z pewnych względów stoi na uboczu, choć wzbudza ogromną sympatię. Czy da się stworzyć biografię tak enigmatycznej osoby?
The Beatles na stałe wpisał się w historię muzyki rozrywkowej. Praktycznie wszystkie ich utwory okazywały się albo hitami, albo prawdziwymi arcydziełami, mającymi realny wpływ na ludzi. Miłośniczki czwórki z Liverpoolu najczęściej dzieliły się na obozy wzdychające albo do Lennona, albo McCartneya. Co z Ringo? Przez lata traktowano go trochę z pobłażaniem. Michael Seth Starr postanowił przybliżyć sylwetkę perkusisty, człowieka kryjącego w sobie dużo anegdot i ciekawostek.
Ringo Starr wzbudza mieszane uczucia. Wielu neguje jego talent, oceniając grę jako najwyżej mierną. Porównuje go do wirtuozów, wręcz mistrzów perkusji. Ale wówczas pojawia się pytanie: czy oni posiadają charakterystyczny dla Starra urok, tę lekkość? Co prawda, po rozpadzie The Beatles nie postawił na karierę solową, przechodzi bez większego echa, jednak on dalej pomaga masie artystów, udziela się na różnych albumach. I bez wątpienia należy do ludzi, którzy inspirują. Nie każdy nastolatek sięgał po gitarę, jak Lennon. Dlatego warto pochylić się nad Ringo, przyjrzeć temu fascynującemu życiu. Michael Seth (tak będę go tutaj nazywać, aby nie mylić z perkusistą) zebrał w całość strzępki informacji, dodatkowo poszukał nowych, przeprowadził wywiady z różnymi muzykami. Tym sposobem przedstawia czytelnikom kompletną biografię Starra. Bardzo zajmującą, idealną na długie wieczory. Czuję, że po lekturze najdzie Was ochota na przesłuchanie kilku płyt.
Nie twierdzę, że do tej pory nie powstała żadna książka poświęcona Ringo. Ale muszę zaznaczyć, że ta wyróżnia się dbałością o szczegóły, wieloma faktami, które wcześniej jakoś mi umykały. Przy okazji dowiadujemy się interesujących rzeczy o samym zespole, jego otoczeniu, cechach charakterystycznych dla różnych epok. Pewne osoby określiłyby perkusistę the Beatles mianem „szarego”, wtapiającego się w tło. Zaręczam, recenzowana przeze mnie biografia rzuca nowe światło na Starra, nadaje mu kolorów. Cieszę się, że ukazano kulisy odejścia Pete'a Besta, pierwszego bębniarza. Wcześniej ta sprawa tylko obiła mi się o uszy, teraz wiem o wiele więcej, co cieszy.
Autor szczerze zaznacza, już na samym początku, że mamy do czynienia z biografią nieautoryzowaną, Ringo nie uczestniczył w pracach nad nią. Oczywiście, nie traci w ten sposób na jakości i krzywdą byłoby pomyślenie, iż to coś na poziomie tabloidów. Michael Seth Starr (zbieżność nazwisk przypadkowa) po prostu pokazał miłość do tematyki, dociekliwość nim kierującą. Włożył w stworzenie tej książki mnóstwo pracy, z zadowalającym efektem. Nie bawił w ocenianie gry, techniki. Posłużył w pełni zrozumiałym językiem, bez terminologii muzycznej.
Na samym końcu znajdziemy wypowiedzi znanych perkusistów, między innymi Phila Collinsa. To jeden z najmocniejszych punktów całości, przyjemnie czyta się ich opinie i wspomnienia. Szkoda, że mieszczą się one tylko na kilku stronach, ale mimo tego wypadają szalenie interesująco. Michael Seth nie zapomniał o bibliografii, więc osoby chcące jeszcze trochę poszperać mają ku temu okazję. Wkładka ze zdjęciami przypadła mi do gustu (papier kredowy!), fotografie są świetnej jakości. Zauroczył mnie wizerunek pani Starkey, mamy Ringo. Biografia należy do tych grubych, konkretnych, dlatego idealnie nada się do zajęcia tych jesiennych wieczorów. A nawet zimowych, ciągle można do niej wracać.
Szpital starał się zapewniać młodym pacjentom przynajmniej podstawową edukację. Wielu z nich, także Richy, ze względu na chorobę traciło cały rok szkolny. Oprócz lekcji matematyki i angielskiego w szpitalu odbywały się także dodatkowe zajęcia. Richy uczył się robić na drutach i tworzyć z papier-mâché, uczestniczył też w zajęciach muzycznych. Wspominał, że nauczycielka przynosiła nuty i rozdawała instrumenty — trójkąty, tamburyny i bębenki. Richy zgadzał się brać udział w zajęciach tylko wtedy, gdy dostawał bęben.
Fani zespołu The Beatles będą zachwyceni tą biografią. Świetnie nadaje się na prezent dla melomanów, do postawienia na półce obok licznych książek poświęconych reszcie kolegów Ringo. A uwierzcie mi, ta stworzona przez Michaela Setha Starra jest jedną z najlepszych.
Trzeba przyznać Richardowi Starkeyowi, że nigdy nie naprzykrzał się Ringowi ani nie próbował przypisywać sobie żadnych zasług względem jego wychowania. Gdy czasami pytano go, czy są spokrewnieni — a podobieństwo między nimi było spore, zwłaszcza w przypadku nosa — mówił, że jest wujkiem Ringa. Richard Starkey był dumny z syna, ale trzymał się na dystans.
AUTOR • MICHAEL SETH STARR
TYTUŁ • „RINGO”
LICZBA STRON • 384
WYDAWNICTWO • SQN
ISBN • 978-83-7924-536-9
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SQN ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.
O! To pozycja w sam raz dla mnie. Od zawsze Ringo był moim ulubionym Beatlesem. A to piękne wydanie będzie się idealnie prezentowało obok biografii Syda Barretta.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetna recenzja!
Pozdrawiam :)
Rzeczywiście. Obie te biografie bardzo do siebie pasują wizualnie.
UsuńDziękuję! :)