Pisanie listów wymaga intymności. Kartki papieru niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, gdy są pokryte czyimiś słowami. Listy mogą zmienić bieg historii, skazać kogoś na śmierć lub ocalić tysiące istnień. Mogą sprawić ból i równocześnie nakarmić nadzieją na lepsze czasy, pozbawione koszmaru wojny…
Rok 1914. W Madrycie wszystko jest gotowe na ślub. Jednak przyszła panna młoda, Bianca, walczy z wątpliwościami dotyczącymi przyszłości. Jej przyjaciółka, Eliza, podkochuje się w jej narzeczonym. W tym czasie król Alfons XIII otrzymuje depeszę informującą o śmierci arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żony. Wojna wreszcie wybucha i zbiera krwawe żniwo. Pewnego dnia do króla trafia nietypowy list. Mała Francuzka, Sylvie, prosi go o pomoc w odnalezieniu zaginionego na froncie brata. Poruszony monarcha postanowia zaangażować w poszukiwania całą dyplomację hiszpańską. Ten ruch powoduje nieoczekiwane skutki. Z prawdziwymi kłopotami muszą sobie także radzić Gonzalo — brat Elizy, Carmen — młoda matka, uciekinierka, Manuel będący młodym anarchistą, który chce odmienić los swój i innych…
Bywają momenty, gdy daję się ponieść pięknu i wybieram książkę ze względu na okładkę. Mea culpa, jednak na swoje usprawiedliwienie dodam, że zazwyczaj mam szczęście, trafiam na dobre publikacje. Prawdopodobnie pewien zmysł estetyki mnie nie zawodzi. Tak było również w tym przypadku. Śliczne wydanie podbiło me serce i po prostu musiałam zapoznać się z samą historią. Ciągle myślami wracam do znakomitej „Malarki gwiazd”, chyba poszukiwałam podobnej powieści. Historycznej, lecz obleczonej w konkretną fabułę, pełną charakterystycznych bohaterów. Wspaniale, że trafiłam na „Listy do pałacu”. Zapełniły mi kilka wolnych wieczorów, dawkowałam sobie kolejne strony, choć bardzo chciałam poznać zakończenie. Słabość do książek, których akcja dzieje się od kilkudziesięciu do kilkuset lat wstecz wytycza tę moją literacką drogę. Cieszę się, iż na półce znalazłam kawałek przestrzeni dla prozy Jorge Díaza. Prezentuje się znakomicie — wizualnie i czysto duchowo.
Autor stworzył całą gamę postaci. Przy pierwszych rozdziałach czytelnik może odczuwać chaos, właśnie przez liczbę bohaterów. Proszę się tylko nie zniechęcać! Szybko zaczynamy kojarzyć fakty, łączyć ze sobą wątki. Wszystkie są ze sobą splecione, potrzeba odrobiny skupienia, a wówczas całość staje się spójna. Narracja przypomina mi film. Urywki, pojedyncze klatki — ten zabieg podtrzymuje poziom zainteresowania, z pewnością trudno narzekać na nudę. Na uwagę zasługuje dbałość o detale. Niczym dobrze skrojony scenariusz. W końcu Díaz to także twórca znanego w Hiszpanii serialu. Każde drzewo, łóżko, dywan ma swoje miejsce. Nic nie pozostawiono przypadkowi. To język barwny, również przejrzysty, niemęczący. Świetna stylistyka, aczkolwiek jest w tym też zasługa tłumacza.
Kiedy pojawia się nieprzyjaciel, nie ma czasu na myślenie, choć później, owszem, przyjdą wyrzuty sumienia. Jean-Marie strzela do pierwszego Niemca, którego widzi potem do następnego i do jeszcze jednego. Ten ostatni krzyczy: został ranny. Odcinek, na którym znajduje się Jean-Marie, i tak jest stosunkowo spokojny. Niecałe sto metrów na prawo strzały nie milkną ani na chwilę, słychać wyzwiska, okrzyki bólu; bardzo możliwe, że doszło tam do walki wręcz. Jean-Marie trzyma w pogotowiu szpadel, którym zabija szczury.
Powieść otacza melancholijna, wręcz dekadencka aura. Wojna to synonim piekła, o czym wiemy, choć większość (na szczęście) jej nie zaznała. Díaz opisuje sytuacje stawiające ludzi pod murem, sytuacje mogące zmieniać charakter. Konflikt sączący w umysły jad, chęć przetrwania. Często dokonywanie wyborów odległych od honoru, wyłącznie po to, aby ratować siebie i bliskich. Alfons XIII sprawił, że Hiszpania była stroną neutralną, mimo głośnych sprzeciwów, protestów. Za to zaangażował się w sposób godny pochwały, gdy kraj otworzył granice dla poszkodowanych w bezsensownej walce.
Dzięki „Listom do pałacu” postanowiłam bliżej przyjrzeć się dziejom Hiszpanii i samemu królowi. Naturalnie, autor nadał Alfonsowi fikcyjny rys, złagodził wizerunek, ale i tak ciężko byłoby nie czuć szacunku za jego ideę. Władca, dzięki swemu pomysłowi, połączył mnóstwo rodzin, pomógł zrozpaczonym kobietom odnaleźć mężów, synów, ojców. Przesłanie płynące z kart jest jasne: czasem warto zapomnieć o tym, co nas dzieli, za to skupić się na tym, co łączy. Może trochę banalne, ale jakże prawdziwe! Bohaterowie posiadają psychologiczną głębię, wielokrotnie im współczułam i doskonale wiem, że przed podobnymi jak oni problemami stawali realni ludzie. Ta świadomość potęgowała mój smutek.
Gretchen jest niezwykle piękna i o wiele młodsza od męża. Na ścianie w salonie wisi portret ukazujący ją w pełnej krasie; malarz naprawdę się postarał. Obraz nie jest podpisany, Blanca nie wie, kto go namalował, lecz coś w tym płótnie zwraca jej uwagę: urodziwa Niemka została przedstawiona na tle pejzażu, który kojarzy się z południem Hiszpanii, może z okolicami Sewilli. Wygląda to zaskakująco, zwłaszcza w zestawieniu z bladą cerą i jasnymi włosami modelki, tak różnej w typie od Andaluzyjek.
AUTOR • JORGE DÍAZ
TYTUŁ • „LISTY DO PAŁACU”
LICZBA STRON • 480
WYDAWNICTWO • REBIS
ISBN • 978-83-7818-712-7
DZIĘKUJĘ REBIS ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.
Bardzo lubię tego typu książki, więc chętnie się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
To świetna publikacja. :)
UsuńKsiążka jak najbardziej mnie zainteresowała:)
OdpowiedzUsuńOby trafiła w Twój gust! :)
UsuńDekadencka powieść z listami... Coś pięknego. Ostatnio otrzymałam "Listy z Wielkopolski" Piotra Goszczyckiego i zostałam zapytana o opinię... I nie mogę tej opinii sporządzić. Listy są formą tak intymną, że zbiór listów Piotra i do Piotra mnie trochę przerasta. Nie umiem ocenić tego wszystkiego jako książki... taka mi się dygresja nasunęła.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ta pozycja jest jeszcze przede mną. Mam nadzieję, iż już wkrótce uda mi się przeczytać. Słyszałam sporo pochlebnych słów!
UsuńUbóstwiam książki z akcją w Hiszpanii, a jeszcze w takich czasach? Perełka... Zdecydowanie przeczytam!
OdpowiedzUsuńOj, ja tak samo! Fabuła dziejąca się w Hiszpanii zazwyczaj zwiastuje świetną książkę. :D
UsuńCzytałam i jestem dalej jakby pod narkozą tej książki. ;)
OdpowiedzUsuńO, to bardzo dobre określenie!
Usuń