Czy bylibyśmy w stanie na pewien czas odrzucić przyjemności i wybrać się w dziką podróż, gdzie nic nie może być oczywiste? Odcięci od znanej sobie rzeczywistości, poznający zupełnie obce otoczenie. Czy można docenić rytuały, nie tylko odnaleźć podobieństwa, a zwyczajnie pokochać wynikające z wychowania różnice?
W Afryce zdarzają się ludy specyficzne. Przykład to Fulanie. Żyją daleko od cywilizacji, mistrzowie przetrwania. Istnieje w nich coś pierwotnego, nakazującego do ciągłego przemierzania kilometrów i zdobywania pożywienia własnymi siłami. Wypasają bydło, nierzadko jelenie, kozy lub konie. Jednak migracja staje się coraz trudniejsza. Grupie zagraża mnóstwo czynników, choć są przyzwyczajeni do problemów. Nieobcy jest im głód, doskonale znają wojny. Próbują zachować swoją kulturę, momentami dziwną, ale okrutnie fascynującą. Pielęgnują ceremoniały i tradycje, przekazując je kolejnym pokoleniom, a poprzez tę książkę, również czytelnikom… Młodzi Fulanie dają się kusić technologii, niekiedy uciekają wprost w ramiona współczesności, lecz cała masa ich pobratymców nadal walczy o suwerenność.
Kilka miesięcy temu po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Anny Badkhen. Już wtedy wzbudzała lekkie kontrowersje, gdyż nie każdemu spodobała się stylistyka jej pisania. Reportaże, które posiadają delikatną magię, opowieści snute w sposób szczególny, niczym smutne bajki. Osoby poszukujące konkretów odczuwały pewnego rodzaju rozczarowanie, co szanuję i rozumiem. Sama zaliczam się do grona miłośników pióra Badkhen. Z radością sięgnęłam po jej kolejną publikację, „Wędrówkę z Ablem”. Po opisie wnioskowałam, że utrzymano ją w podobnym klimacie do „Czterech pór roku w afgańskiej wiosce”, a wspomniana pozycja naprawdę mnie zauroczyła. Byłam ciekawa, czy autorka dała radę sprostać wyzwaniu, ponieważ zdążyła podnieść sobie wysoko poprzeczkę. Wyszła zwycięsko z tej próby, a ja już czekam na kolejne elementy tak ładnie rozwijającej się kariery. Razem z Anną przenosimy się do gorącej Afryki, aby poznać rejony, gdzie żyją Fulanie.
Muszę nadmienić, że Badkhen bardzo mi imponuje. Ma tyle siły i energii, by móc poświęcić wygody na rzecz obcowania z czymś oryginalnym, więc (na pewno w jakimś stopniu) przerażającym. Zgrabnie wkomponowała się w nomadów, zyskała ich akceptację, nadali jej też pseudonim. Dzięki temu doszło do jeszcze mocniejszego zespolenia, czego owocem jest ta książka. Całość należy do tworów bardziej poetyckich niż antropologicznych — czy to wada? Nie. Skupienie na detalach powoduje, że znajdujemy się w środku „Wędrówki z Ablem”. Sugestywne opisy działają na wyobraźnię, granice z rzeczywistością stopniowo zacierają. Dlatego to dobra lektura na wieczór, gdy nic nie zakłóca spokoju.
W Werace Fanta pukała do drzwi. Pukała do drzwi z trzciny związanej sznurkiem, do drzwi z blachy falistej, do drzwi ze skorodowanej, pomalowanej na żółto i czarno blachy, do drzwi z grubej drewnianej płyty. Pukała do drzwi z trzech arkuszy blachy spiętych razem nierówno przyciętą czarną drewnianą belką poprzeczną, która musiała stanowić pozostałość po uszkodzonej pirodze. Żadna z osób mieszkających za tymi drzwiami nie chciała jej maślanki.
Autorka nie ubarwia faktów, ale chwilami podchodzi dość luźno do trudnych tematów. Znowu trzeba podkreślić — to nie publikacja naukowa. Uwaga skupia się na wierzeniach, codziennych czynnościach, wyjaśnia powody konkretnych zachowań. Jednak ciężko znaleźć wątki stricte dramatyczne, trochę nad nimi przelatujemy. Dla jednych będzie to duża wada, dla innych zaleta, gdy ktoś chciałby odpocząć od pozycji wręcz depresyjnych. Czytelników spotka ogrom wzruszeń, choć w sensie odrobinę powierzchownym. Za ciekawy uznaję wybór tytułu, nie od razu dowiemy się, kim był Abel.
Książka ma swój rytm, powolny, jednostajny. Plastyczny język i piękne określenia przyrody tylko wzmagają tę atmosferę, chwilami senną, w dobrym tego słowa znaczeniu. Od czasu do czasu pojawiają się małe rysunki, stworzone przez samą Annę, przedstawiające bohaterów i miejsca. Prosta kreska, acz cieszą oko. Miła niespodzianka. Żywo uczestniczymy w lekturze. Można odczuć zapach powietrza, kolor nieba, smak potraw. Nawet deszcz wydaje się być absolutnie magiczny. Ołówkiem pozaznaczałam interesujące fragmenty, urodziwe opisywanie natury zawsze porusza we mnie szczególną strunę. Sądzę, że wiele osób podejdzie do tematu podobnie, więc zachęcam — coś do zakreślenia w dłoń, by móc wrócić do Afryki!
Badkhen wybrała się w tę podróż, ponieważ potrzebowała psychicznego wytchnienia, pragnęła poukładać swoje życie. „Wędrówka z Ablem” sprawiła, że nabrałam ochoty na taką przygodę. Nie musimy lecieć na inny kontynent. Lato w pełni, poszukajmy w swojej okolicy odskoczni. Zabierzcie nad wodę tę książkę, spędźcie przyjemne godziny mącone najwyżej cykaniem świerszczy…
Umaru spostrzegł nurkującą kanię czarną, która po chwili schwytała jedno z kurcząt Sity. Zagonił drób Fanty do jego trawiastego schronienia. Nie dbał o ptaki — nie jadł kurczaków ani kurzych jaj, ponieważ ptaki jadają wszystko, nawet ludzkie odchody — ale zrobił to z szacunku dla żony. Fanta hodowała je na sprzedaż: na targu za jednego odpowiednio dużego kurczaka można dostać tyle, ile za dwie kalebasy pełne maślanki, czasem nawet więcej. Co innego jaja perlic z twardymi niczym krzemień skorupkami.
AUTOR • ANNA BADKHEN
TYTUŁ • „WĘDRÓWKA Z ABLEM”
LICZBA STRON • 392
WYDAWNICTWO • KOBIECE
ISBN • 978-83-65506-08-5
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU KOBIECE ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.
Książka wydaje się być bardzo interesująca, wpisuje na listę must read.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
Mam nadzieję, że książka Ci się spodoba. :)
UsuńCzasami poruszający w reportażach jest właśnie specyficzny klimat, który oddaje odczucia Autora. To daj niepowtarzalną wiarygodność i chociaż zawiera mniej wiedzy, niż większość się spodziewa, zostawia niezatarty ślad, czasami zaraża chęcią poznania, zagłębienia się w też suche szczegóły.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Bardzo lubię tę atmosferę ciekawości, przyjemność z odkrywania. :)
UsuńKsiążka szalenie mi przypadła do gustu, nie mogłam się oderwać ani na chwilę :)
OdpowiedzUsuńRównież dałam się wciągnąć. :)
Usuń