Niektórzy piszą pamiętniki, aby móc w przyszłości wrócić do wspomnień, czasem radosnych, czasem okrutnie smutnych. Zdarza się, że potomni mają wgląd w czyjeś myśli, które są niesamowitym skarbem — świadectwem minionych dni, gdy jeszcze nie istnieliśmy…
Agnieszka Osiecka przez całe życie przechowywała w zeszytach swe refleksje. W kolejnym tomie towarzyszymy jej podczas samopoznawania osobowości. Dziewczyna odkrywa swój indywidualizm, który potrafi przysporzyć kłopotów w okresie stalinowskiego reżimu. Nadal otacza się znajomymi, czerpiąc od nich inspiracje, bo właśnie ludzie są dla niej największym bodźcem do działania. Agnieszka wierzy, że jej poglądy zostaną opublikowane, dotrą do szerszego grona, a ona sama będzie ważną pisarką. Jednak wiele miejsca poświęca również sobie. Analizuje poszczególne zachowania, przelewa na papier wszelkie myśli, które pozwolą Osieckiej lepiej poznać Osiecką…
Jestem miłośniczką dzienników, listów, pojedynczych skrawków zebranych w jeden element. Ale czasem są opory przed sięganiem po takie książki. Autorzy zazwyczaj już nie żyją. Czy nie mieliby nic przeciwko, gdyby wiedzieli, że teraz zaglądamy w ich prywatę? Może taka sytuacja doprowadziłaby ich do skrajnej irytacji? Takie rozważania prowadzą mnie do specyficznych wyrzutów sumienia. W przypadku Osieckiej, miewam inaczej, ponieważ jasno można odczuć, że pisała dla innych. Była świadoma, iż inni uzyskają możliwość zerknięcia w te notesy. A ja z tego przywileju bardzo chętnie korzystam. Wprost uwielbiam styl Agnieszki, poczucie humoru, cięte pióro, również skłonność do wpadania w stany melancholijne. Umiem znaleźć podobieństwa w naszych opiniach, odnaleźć coś innego w przeciwnych. Dlatego ucieszył mnie fakt, że finalnie pojawiła się ta część, długo na nią czekałam. Było warto, zapewniam! Spędziłam nad książką wspaniałe chwile.
Całość przypomina dobrze skonstruowaną powieść, nawet materiał na interesujący serial. Agnieszka nie ogranicza się do filozoficznych wywodów, które, nie ukrywajmy, na dłuższą metę mogłyby znudzić. Wielokrotnie opisuje swoje przygody, rozterki, prywatki, nie oszczędzając szczegółów. Momentami zapominałam, że to wszystko musiało zdarzyć się naprawdę, co świadczy o dużej wartości fabularnej. Z nostalgią zdawałam sobie sprawę z faktu, iż ta urocza dziewczyna nie żyje od dwudziestu lat. Ot, takie przykre emocje mnie nachodziły. Biografia Osieckiej jest fascynująca, jednak to zawsze musi być okraszone przykrymi wydarzeniami, a i takich nie brakowało. Jej młodość przypadła na ciężkie czasy, a ona i jej rówieśnicy musieli się w nich odnaleźć.
Może dlatego, że nic specjalnie godnego uwagi wokół mnie się nie dzieje, bardzo uważnie obserwuję ostatnio siebie i widzę, że przez te ostatnie trzy dni od powrotu z Bukowiny przeszłam przez całą drabinę nastrojów — od zdziwionej dezorientacji do smutnego, przygnębiającego i nie w pełno uzasadnionego rozczarowania; od przeraźliwej pustki i lęku przed nudą do nawrotu spokojnej, dobrej radości (jak uleczenie przez odnalezienie siebie).
Autoironia aż bije z kart książki. Ogromna doza sarkastycznych komentarzy sprawia, że chwilami zaśmiewałam się do łez. Tej umiejętności Agnieszka nigdy nie straciła, z precyzją wytykając błędy swoje i otoczenia. Idealne połączenie z powagą, gdy ta była potrzebna. Jeśli lubicie dzieła Osieckiej, to dzięki lekturze tych wpisów dokładniej zrozumiecie wszystkie przejawy tej pięknej twórczości. Stale wplatała wątki ze swej egzystencji, co można teraz łatwo wywnioskować, a o czym nie do końca wiedziałam. Porównując poprzednie tomy widzimy dojrzewanie, wyrabianie tożsamości, lepsze zrozumienie problemów.
Jak zawsze, możemy nacieszyć oko zdjęciami, a cenię to w tego typu publikacjach. Zawsze pomagają łatwiej się wczuć w dane historie. To była ogromna radość, gdy ujrzałam wcześniej niewidziane fotografie. Ogromny ukłon dla osób czuwających nad każdą częścią, dbającym o przypisy i wyjaśnienia. Osieckiej wówczas nierzadko zdarzały się różne wpadki językowe, aczkolwiek zawsze nadawały charakteru. I co najważniejsze, przynajmniej dla mnie — Aga dużo wspominała o piosenkach, zespołach, literaturze. Cudowne źródło do odkrywania czegoś stylowego! Zachęcam, abyście przejrzeli te rekomendacje. Ja tym sposobem znalazłam sporo ciekawych nazwisk oraz tytułów. A aktualnie skrzętnie przepisuję powiedzonka Osieckiej i nie zawaham się ich używać!
Polecam tę pozycję głównie fanom Agnieszki. Dzięki temu lepiej poznacie ją i całą twórczość. Cieszę się, że zapiski przetrwały, nikt ich nie zniszczył, a autorka nie wstydziła się nastoletniej siebie. Precyzyjne opracowanie jest kolejnym plusem, należy o nim wspomnieć, bo za wydaniem stała masa ludzi, którym teraz pragnę podziękować. Świetna praca!
Przebiegłam myślą cały okres wspólnej nauki w kolektywie, podczas której Zbyszek zdobył ważną umiejętność myślenia, a Anita — nic. Kalina i Ulka mówiły o próżności i egoizmie Anity, wspomniały o sprawie Ryśka. Konfrontowałyśmy to, co widzimy i słyszymy, z tym, co mówiła Anita o swoich warunkach w domu, kiedy przychodziła na kolektyw kompletnie nieprzygotowana albo kiedy łzawie uskarżała się na swe położenie i chorą mamusię, która ponoć jest równie leniwa i zdrowa jak Anita.
AUTOR • AGNIESZKA OSIECKA
TYTUŁ • „DZIENNIKI 1953”
LICZBA STRON • 464
WYDAWNICTWO • PRÓSZYŃSKI I S-KA
ISBN • 978-83-8097-163-9
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-KA ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz