Trudno sobie wyobrazić, że starsi ludzie też kiedyś byli młodzi. Przeżywali namiętne miłości, tragiczne rozstania, przepłakali wiele nocy. Wystarczy przysiąść i spojrzeć w ich oczy, aby zauważyć, iż mogliby opowiedzieć nam mnóstwo fascynujących historii…
W Szwecji mieszka ponad dziewięćdziesięcioletnia Doris. Kobieta coraz gorzej radzi sobie z codziennymi czynnościami, wyręczana przez kolejne opiekunki, które nie są w stanie zastąpić jej rodziny i prawdziwych przyjaciół. Prawie wszyscy już umarli, została wyłącznie wnuczka siostry Doris, Jenny. Niestety, kobieta żyje w Stanach Zjednoczonych, z ciotką ma kontakt tylko poprzez Skype’a, choć ogromnie za nią tęskni. Świadoma zbliżającego się końca staruszka zaczyna spisywać swoje wspomnienia, aby wyjaśnić ukochanej Jenny dzieje fascynującego życia. Śmierć ojca, praca w charakterze sprzątaczki u bogatej damy, kariera modelki, a później wojenna rzeczywistość — to nieliczne z przygód, które spotkały Doris w latach jej młodości. Nosi ona w sobie coś jeszcze, najcenniejsze uczucie. Niespełnioną miłość, która ciągnie się za nią już od bardzo dawna. Gdy ciotka trafia do szpitala, Jenny postanawia ją odwiedzić. Chce osłodzić ostatnie chwile osoby zastępującej jej matkę, babkę, siostrę, przyjaciółkę. Stopniowo odkrywa tajemnice Doris, by finalnie zapragnąć pozornie niemożliwego. Zamierza odnaleźć człowieka zaginionego od czasów wojny. Pomaga jej w tym mąż, a sama Jenny poznaje prawdę o własnej matce i zaczyna rozumieć, że miłość ma różne oblicza, chwilami zaskakujące…
Mam jakąś dziwną słabość do szwedzkich autorów, o czym chyba kiedyś wspominałam. Charakteryzuje ich specyficzny styl pisania, który po raz pierwszy zachwycił mnie przy okazji czytania książek Astrid Lindgren (dość tradycyjnie), a potem Selmy Lagerlöf. Od tamtej pory chętnie sięgam po publikacje tworzone przez Szwedów, a prawie nigdy się nie zawiodłam. Naturalną koleją rzeczy, koniecznie musiałam zapoznać się z Sofią Lundberg, która zadebiutowała właśnie recenzowanym „Czerwonym notesem”. Za lekturę zabrałam się zaraz po otrzymaniu paczki (swoją drogą, egzemplarz owinięto mi śliczną wstążką, a koperta również była czerwona). Przeczytanie całości zajęło mi raptem kilka godzin, ale do teraz do siebie dochodzę Myślałam, że w tym roku już zużyłam limit łez wylanych przy fikcyjnej historii. Cóż, pomyłka. Opowieść o Doris zwaliła mnie z nóg. Okrutnie wzruszająca, zwyczajnie piękna. W każdym tego słowa znaczeniu.
Z jednej strony, przygody głównej bohaterki zapierają dech w piersiach, ale z drugiej, mogły wydarzyć się naprawdę. Obserwujemy zmiany obyczajowe na świecie, na przestrzeni niemal stu lat. Podejście do kobiet, biedy, pracy, homoseksualizmu — autorka poruszyła wiele istotnych kwestii, jednocześnie pokazując, że miłość potrafi pozostać taka sama, mimo upływu czasu. Brzmi banalnie, prawda? To surowa opinia, gdyż Lundberg przedstawiła związek dwojga osób w sposób nie tylko romantyczny, a również realny. Z jego wadami, trudnymi momentami. Ktoś słusznie zauważył, że ta książka przypomina „Pamiętnik” Nicolasa Sparksa. Coś w tym jest, choć muszę przyznać, iż to „Czerwony notes” mną wstrząsnął.
Uwielbiałam jego bogatą wyobraźnię i umiejętność odmalowywania obrazów, które zdawały mi się równie abstrakcyjne co sztuka, jaka powstała w owym czasie w Paryżu. Dla Allana architektura była podstawą życia w społeczeństwie i odpowiedzią na wszystkie życiowe dylematy. On dosłownie żył materiałami, kątami, fasadami i wszelkiego rodzaju zakątkami, o których wciąż opowiadał. Kiedy spacerowaliśmy, potrafił nagle się zatrzymać i wbić wzrok w jakiś budynek tak intensywnie, że chcąc go od niego oderwać, musiałam rzucić w niego szalem albo rękawiczką. Wówczas zawsze podchodził, brał mnie w ramiona, podnosił i kręcił w kółko, jakbym była dzieckiem.
Całość stworzono w formie bardzo przystępnej, a uwagę zwracają piękne opisy otoczenia. Szwecja, Francja, Stany Zjednoczone — czytelnik zostaje zabrany w intrygującą podróż, przypatrując się bohemie artystycznej, projektantom mody, lecz też zwyczajnym ludziom, wykonującym ciężką pracę wśród wojennych realiów. Każda z postaci wnosi ważne lekcje, a jest ich cała masa. Spokojnie, nikt nie powinien się pogubić w nawale imion. Sama nie wyrzuciłabym żadnego bohatera, nawet tych złych do szpiku kości, gdyż są po prostu potrzebni. Wiele dialogów należy zapamiętać, ze względu na ich uniwersalność, mądrość.
Absolutnie pokochałam Doris. Głównie za wady, które również po czasie zauważyła i umiała nad nimi pracować. Popełniła w życiu błędy, upadała, podnosiła się z kolan, pamiętając o osobach, które jej w tym pomagały. Tytułowy notes był prezentem od ojca, zapisywała w nim dane poznanych ludzi, a potem boleśnie je skreślała, gdy człowiek umierał. Doris doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że również do nich dołączy. Dlatego do łez doprowadziło mnie jej postanowienie o przekazaniu prawdy Jenny, jedynej żyjącej rodzinie. Już przy zakończeniu zdążyłam „trochę” popłakać, czego się nie wstydzę. Chciałabym poznać główną bohaterkę w rzeczywistości, a co najlepsze — uważam, iż takie kobiety istnieją wśród nas…
Debiut Sofii Lundberg zasługuje na uwagę. Zakupcie egzemplarz dla siebie, ale też przyjaciółki, mamy, babci… Osoby, która z Wami chętnie porozmawia na temat fabuły. Tego typu dyskusje są świetnym zaczątkiem do odkrycia historii własnej familii, życie potrafi pisać najbardziej interesujące scenariusze. Z ciekawością będę śledzić dalszą karierę Szwedki, trzymam za nią kciuki i przyznam, że nie mogę doczekać się kolejnych publikacji. Sofia ma w sobie ogrom potencjału, który, mam nadzieję, odpowiednio wykorzysta.
Jest zmęczona i sama też chętnie poszłaby spać, lecz rzeczy Doris wzbudziły w niej ogromną ciekawość. Siada z powrotem na podłodze i przegląda kolejne rachunki. Niektóre wypisano ręcznie, drżącym, starannym lub niechlujnym pismem. Jeden jest z La Coupole. Wyjęła go z pustej koperty.W prawym górnym rogu widnieją narysowane wyblakłym tuszem serce, butelka szampana i ostrygi. Symbole luksusu. Jenny wpisuje nazwę do Google’a i szybko stwierdza, że restauracja o tej nazwie wciąż istnieje. Mieści się w dzielnicy Montparnasse. Jenny postanawia, że pewnego dnia tam pojedzie i zobaczy to, co widziała Doris. Ciekawi ją, z kim Doris tam wtedy była i dlaczego na rachunku jest narysowane serce.
AUTOR • SOFIA LUNDBERG
TYTUŁ • „CZERWONY NOTES”
LICZBA STRON • 336
WYDAWNICTWO • W.A.B.
ISBN • 978-83-2805-831-6
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU W.A.B. ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO!
Strasznie chcę przeczytać tę książkę.:)
OdpowiedzUsuńWarto! Cudowna historia, bardzo wzruszająca. :)
UsuńMam chęć na trochę refleksji i garść wzruszeń, które ta historia może mi zapewnić.
OdpowiedzUsuńJa chyba przeczytam sobie tę pozycję jeszcze raz. Naprawdę mnie zauroczyła! :)
UsuńRecenzja kusi:)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest naprawdę świetna! :)
Usuń