LUCA D’ANDREA • „LISSY”


Czasem sądzimy, że bogactwo jest w stanie wyprowadzić nas z ciemnej rzeczywistości. Niestety, życie nie zawsze okazuje się być bajką, a ucieczka bywa tylko chwilowym rozwiązaniem. Czy łatwo odróżnić wroga od przyjaciela?

Lata siedemdziesiąte, Tyrol. Marlene pochodzi z gór, ale jej ciężkie dzieciństwo nakłania ją do radykalnego kroku. Dziewczyna pragnie zostawić przeszłość daleko za sobą. Postanawia wyjść za mąż, za człowieka majętnego oraz wpływowego. Jednak nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje będzie miał ten wybór. Herr Wegener jest bardzo bogaty i bardzo groźny. Wyrachowany gangster, który bez problemu pokonuje stojące na drodze przeszkody. Życie u jego boku to pasmo strachu, więc Marlene decyduje się na odejście. Zabiera należący do Wegenera skarb niedający przeliczyć się na pieniądze. Niestety, w trakcie ucieczki dochodzi do wypadku. Nieprzytomną kobietę ratuje Simon Keller, mieszkający w górach dziwak, zajmujący się hodowlą świń. Keller opiekuje się Marlene, a między nimi powstaje specyficzna więź. Tymczasem Wegener zamierza odzyskać to, co mu skradziono. Tego człowieka nie da się tak po prostu opuścić. Wynajmuje płatnego mordercę, okrutnie dobrego w swoim fachu. Na Marlene dosłownie wydano wyrok śmierci. Jakie tajemnice skrywa każdy z bohaterów? Czy Simon ochroni dziewczynę? I czy w ogóle można mu ufać?


Luca D’Andrea jest nauczycielem języka włoskiego, który spełnił swoje wielkie marzenie i został znanym pisarzem, chociaż sam unika nazywania siebie takim mianem. Niemniej jednak, jego debiutancka powieść „Istota zła” okazała się być sporym hitem. Ja nie miałam jeszcze przyjemności sięgnąć po tę książkę, ale słyszałam i czytałam o niej dużo pozytywów. Zwyczajnie ciągle się z nią mijam, a czas leci. Na szczęście, właśnie ukazała się kolejna publikacja — tym razem nie zaprzepaściłam szansy. Tak w me ręce trafiła „Lissy”. Postanowiłam zaufać innym recenzentom, uwierzyć w talent autora (owszem, przed lekturą). Dlatego poprzeczkę postawiłam całkiem wysoko. Jesień rozpieszcza nas piękną pogodą, a atmosfera książki należy do tych przytłaczających, lecz udało mi się wciągnąć w akcję, wypełnioną grozą i oczekiwaniem na nadejście najgorszego. Trzyma w napięciu do ostatnich chwil, umie zaskoczyć.


Ta historia jest ogromną niespodzianką. D’Andrea wiele razy wyprowadza czytelnika w przysłowiowe pole, tworząc wrażenie, iż już, już znamy prawdę, a zakończenie okazuje się być zupełnie inne. Intrygująca fabuła sprawia, że trudno oderwać się od egzemplarza, gdyż każda kolejna strona przynosi następne znaki zapytania. Ten włoski pisarz to istny mistrz zaskakiwania, więc chyba pojęłam jego fenomen. Początkowo trochę myślałam — może to wpływ dobrej reklamy? To była krzywdząca opinia. Mogę się do niej przyznać. Aktualnie próbuję odnaleźć jakieś konkretne minusy, bezskutecznie. Ot, po prostu świetnie skonstruowany thriller, pozbawiony większych wad.

Plotka. Pogłoska. Gadanina jak w każdym miejscu pracy. Powód przedłużających się rozmów w cztery oczy nauczycielki z zapalczywym kierownikiem. Robotnik, który lubił się napić, przez co ryzykował, że będzie miał na sumieniu kilku kolegów. Dobry zakrystian zżerany przez żal. Szef działu o lepkich rękach. Mafia była miejscem pracy jak każde inne i nawet kryminaliści lubili plotkować i się obgadywać. Tylko natura tych opowieści była inna, nie ton. Rozmawiali o prostytutce, która przechwalała się nocami spędzonymi w łóżku kardynała, o lekarzu, którego dyżury przypadały na szczyt śmiertelności w salach ogólnych, o urzędniku, który przymknął oczy na występki wyrodnego syna. I szeptali o Konsorcjum. Szeptali i trzymali się od niego z daleka.

Akcja dzieje się dwutorowo, więc obserwujemy losy Marlene, a równocześnie jej poszukiwania przez mordercę, zwanego tajemniczo Zaufanym Człowiekiem. Dodatkowo, sporo retrospekcji, uzupełniających tę frapującą układankę, jaką jest fabuła „Lissy”. Luca D’Andrea posługuje się językiem zrozumiałym, prostym, obdartym z (niepotrzebnej w tym przypadku) poetyki. Umie zbilansować liczbę dialogów oraz opisów, dzięki czemu całość czyta się płynnie, nie trzeba cofać się o rozdział, by pojąć bieżące wydarzenia. A śledzenie przygód tych wszystkich postaci naprawdę ekscytuje. W najbardziej kulminacyjnych momentach autor lubi zwolnić akcję.

Dużo miejsca można poświęcić bohaterom, lecz chciałabym, abyście sami zauważyli tkwiący w nich potencjał. Wspomnę tylko, że na wielką uwagę zasługuje główna czwórka, czyli Marlene, Simon, Wegener i Zaufany Człowiek. Świetnie skonstruowani, od każdego bije ciemność, sekrety, czekające na ujawnienie. Co najważniejsze — kim jest Lissy? To ona znajduje się w centrum powieści, nie mogę zbyt wiele zdradzać. Charaktery postaci są skomplikowane, ich złożoność robi wrażenie. Czy to książka wyłącznie o mafii, nadciągającej zbrodni? Muszę zaprzeczyć. Autor idealnie pokazał kiełkującą w ludziach cząstkę szaleństwa, wypatrującą odpowiedniego impulsu sprawiającego, iż się obudzi, czyniąc czyste zło.

„Lissy” to bez wątpienia jeden z najlepszych thrillerów wydanych w tym roku. Do jego końca zostały trochę ponad dwa miesiące i jestem ciekawa, czy do tego czasu pojawi się książka, która okaże się być jeszcze mocniejsza w przekazie. Mam nadzieję, że już wkrótce zdołam sięgnąć po „Istotę zła”, aby dopełnić mego obrazu autora. Na ten moment, przedstawia mi się jako bardzo utalentowany człowiek i liczę, iż będzie to rozwijał. Duży potencjał, warty wykorzystania. Trzymam kciuki za stworzenie ekranizacji jednej z jego powieści!

Tylko płomień. Płomień świecy. Jeśli zajrzało się do środka, można było zobaczyć cuda i tajemnice. Mężczyźni i kobiety przekrzykujący się w hotelowym holu. Jeśli posłuchało się wiatru wyjącego na zewnątrz, można było usłyszeć echo ich głosów. Wewnątrz domku stojącego wśród winnic przykrytych śniegiem samotny Herr Wegener się uśmiechał. To był piękny dźwięk. Jak ostry zapach benzyny, od którego aż swędziały nozdrza. Cztery dwudziestolitrowe kanistry stojące obok drzwi. Ich woń uderzała do głowy jak najlepszy szampan z jego piwniczki. Wegener przyglądał się Georgowi, kiedy ustawiał straże. Czekał razem z nim. Wewnątrz w świetle świecy Herr Wegener przeżuwał nienawiść i rozmyślał.


AUTOR • LUCA D’ANDREA
TYTUŁ • „LISSY”
LICZBA STRON • 400
WYDAWNICTWO • W.A.B.
ISBN • 978-83-2806-024-1

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU W.A.B. ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO!


CHCECIE PRZECZYTAĆ RECENZJĘ RAZ JESZCZE?

2 komentarze:

  1. Czytałam tak skrajnie różne opinie o tej książce, że chyba będę musiała sama sprawdzić, w czym rzecz. 😊

    OdpowiedzUsuń