LEENA KROHN • „PELIKAN. OPOWIEŚĆ Z MIASTA”


Poetycka opowieść o pelikanie, który postanowił zostać człowiekiem.

Emil przeprowadza się z mamą do miasta. Pewnego dnia w pobliskim barze zwraca uwagę na dziwnie wyglądającego mężczyznę, który okazuje się jego sąsiadem. Chłopiec szybko odkrywa tajemnicę pana Hyyryläinena: to w rzeczywistości pelikan, który postanowił zostać człowiekiem.

Zadziwiająca historia przyjaźni chłopca i pelikana jest zarazem poruszającą przypowieścią o samotności i akceptacji. A także o tym, jak skomplikowany jest świat człowieka, zwłaszcza gdy ogląda się go z ptasiej perspektywy.

____________________

Po raz kolejny czas na książkę pozornie przeznaczoną dla młodszych czytelników. Jednak ponownie nie jestem pewna, czy podobne „etykietowanie” zawsze ma sens. „Pelikan” najpierw zauroczył mnie szatą graficzną, nie będę ukrywać. Dopiero później zauważyłam opis, stwierdziwszy, że zdecydowanie chcę poznać tę historię. Istnieje we mnie słabość do skandynawskich twórców, rozpoczęta przez słynną Astrid Lindgren. Któż z nas nie zaczytywał się w jej cudownych powieściach? Dałam Leenie Krohn kredyt zaufania — nie żałuję, bowiem odkryłam naprawdę fantastyczną autorkę. Trochę mi przykro, iż nie trafiłam na nią, gdy byłam nastolatką. Ale teraz przynajmniej wiem, komu będę mogła ją kiedyś polecić, a tymczasem mogę zachęcić Was. Czytajmy literaturę dziecięcą! Mimo uprzedzeń, a warto je przekraczać. Wtedy zrobimy dla siebie wiele dobrego. A nic chyba tak nie poprawia humoru, jak odpowiednia książka.

Po raz pierwszy zrozumiałem, jak ograniczony jest człowiek i jak bardzo ja sam byłem w moim poprzednim życiu wolny. tam również nie miałem ścian, które mógłbym nazwać swym domem, ani innego miejsca pracy niż morze, w którym łowiłem ryby, by utrzymać się przy życiu. Ale nikt nie wymagał ode mnie paszportu ani zezwolenia na pracę, nikt też nie nazywał mnie włóczęgą ani nie zabraniał mi spać tam, gdzie akurat miałem ochotę. W wyobraźni znowu wzniosły się przede mną wydmy, przed którymi kłaniało się morze, bryzgając na nie solą, w górze kołysały się wierzchołki sosen, a południowo-zachodni wiatr targał mi piórka. 
Ale zacisnąłem dziób i szedłem dalej. Nie mogłem zawrócić, jeszcze nie, bo w mieście tyle było rzeczy, do których pragnąłem dotrzeć i które pobudzały moją ciekawość.

Styl Leeny Krohn na pewno nie jest infantylny. Jeśli jej czytelnik to dziecko, to zwraca się do niego w sposób dojrzały, choć w pełni zrozumiały. Ważny zabieg! Pomaga rozwinąć słownictwo, poruszyć wyobraźnię, pomaga stawiać sobie istotne pytania. Myślę, że ciekawie byłoby, gdyby po tę historię sięgnął równocześnie rodzic z potomkiem. Różnica pokoleń powinna skłonić do naprawdę interesujących rozmów! Dlatego proponuję od razu zaopatrzyć się w dwa egzemplarze, a potem rekreacyjnie wspólnie czytać, dyskutować! Abstrahując na moment od „Pelikana”, tak sobie myślę — cudownie wrócić do nawyku regularnego gawędzenia po skończonej lekturze.

Pamiętam chwilę, gdy daleko ponad dekadę temu sięgnęłam po „Ptaśka” Williama Whartona i przez długi czas marzyłam o tym, aby zostać właśnie ptakiem. I widzę podobieństwa do powieści Krohn. Obie te pozycje jasno pokazują, jak skomplikowany jest świat ludzi, mimo usilnych prób upraszczania każdego aspektu życia. Bezskutecznie. I te wszechobecne absurdy! Dlaczego tak mocno chcemy odciąć się od drugiego człowieka? Jednocześnie pragnąc kontaktu. Brzmi niczym fabuła dla dorosłych. Ale! Istotnie, pewne kwestie są zwyczajnie uniwersalne w odbiorze.

Całość składa się przede wszystkim z filozoficznych wywodów Pelikana, które warto sobie zapamiętać. Sporo zdań powinno się zapisać, odtwarzać w odpowiednim momencie, a nawet wypuszczać w świat, do naszych bliskich. Oraz naszych dalekich. Obserwując rozwój Pelikana możemy zauważyć, wspólnie z nim, jak bardzo zostaliśmy ograniczeni, a wolność nigdy nie jest dana raz na zawsze. Lecz należy z niej korzystać, zwłaszcza tak, aby nie krzywdzić innych. Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły, ale przyjaźń ptaka i chłopca otwiera oczy na mnóstwo spraw. Gros miejsca poświęcono tęsknocie, za przeszłością. Właśnie tej publikacji teraz potrzebowałam. Wycisnęła mi trochę łez. Tych dobrych, oczyszczających.

Lekcje czytania i wspomnienia pelikana dobiegły końca, ale przyjaźń między ptakiem i Emilem trwała. Emil poznał też pana Untamolę, pianistę, który rzeczywiście miał na dłoniach brodawki i który sprawiał wrażenie przygnębionego, ale życzliwego. W te wieczory, kiedy żaden z nich nie miał występów, pan Untamola prawie regularnie przychodził do swojego przyjaciela, nie odzywał się wiele, ale z zadowoleniem słuchał pelikanowych opowieści, uśmiechając się i paląc papierosy. Jeśli dowiedział się zawczasu, że ma przyjść również Emil, przynosił ze sobą słodycze, najczęściej angielskie cukierki z lukrecji. Emil nie lubił lukrecji, ale nie śmiał odmówić, kiedy pan Untamola uparcie go częstował. I aby sprawić pianiście przyjemność, przez cały wieczór cierpliwie gryzł twarde krążki.

Jestem bardzo zadowolona z faktu, że przeczytałam tę opowieść. Na długo ze mną pozostanie. Prostej w formie, jednak niosącej za sobą naprawdę ważne treści. Jeśli czujecie się gotowi na sięgnięcie po historię wypełnioną po brzegi filozoficznymi pytaniami — wówczas nie czekajcie i zaopatrzcie się w egzemplarz „Pelikana”. Leena Krohn ma niesamowity talent do przekazywania uniwersalnych wartości w ogromnie frapujący sposób. I liczę, iż więcej osób pozna autorkę, a jej bohaterowie trafią do wielu polskich domów. Zasługują.


AUTORKA • LEENA KROHN
TYTUŁ • „PELIKAN. OPOWIEŚĆ Z MIASTA”
PRZEKŁAD • IWONA KOSMOWSKA
LICZBA STRON • 232
WYDAWNICTWO • DWIE SIOSTRY
ISBN • 978-83-64347-57-3

EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁ PORTAL NAKANAPIE.PL — DZIĘKUJĘ!


CZY CHCIELIBYŚCIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻKI?

2 komentarze:

  1. To że książka niesie w sobie ważne treści i pozostaje na długo z czytelnikiem, przekonuje mnie do jej przeczytania. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest świetna. Idealna i dla dzieci, i dla dorosłych!

      Usuń