Ta historia jest prawdziwa — gdyby wyszła spod pióra pisarza, z pewnością krytykowano by go za zbyt wybujałą wyobraźnię.
To jedna z najbardziej poruszających i niezwykłych, prawdziwych opowieści o miłości. Polski więzień polityczny, żydowska dziewczyna, szaleńcza miłość i obóz w Auschwitz w 1944 roku. Edward Galiński i Mala Zimetbaum, wykształcona, błyskotliwa młoda kobieta, pełniąca w obozie rolę tłumaczki, zakochali się w sobie i dokonali niemożliwego. Uciekli z Auschwitz, by chociaż przez chwilę cieszyć się swoją miłością na wolności.
Dlaczego jest to dziś historia prawie zapomniana? Czy dlatego, że nie znalazła szczęśliwego zakończenia? Włoska dziennikarka, Francesca Paci przywraca w swojej książce pamięć o dwojgu niezwykłych ludziach i ich heroicznej miłości, która okazała się warta śmierci.
Jakoś od roku, albo od dwóch lat, rynek wydawniczy jest dosłownie zalewany książkami, których akcja dzieje się w Auschwitz. Nie będę przytaczała konkretnych tytułów, bo troszkę szkoda mi czasu i energii. Wiem, że czytelnicy podzielili się na dwie grupy — jedni są zachwyceni, drudzy zniesmaczeni. I ja zaliczam się raczej do kategorii osób nieco zażenowanych przesytem wykorzystywania ludzkich tragedii, pewnych tematów po prostu się nie tyka. Aczkolwiek, musimy pamiętać, iż da się trafić na bardzo dobre pozycje „dokumentalne”, a o te należy dbać i je chronić. Czuję w sobie przymus, aby opowiedzieć o „Miłości w Auschwitz”, którą napisała Francesca Paci. Skąd we mnie takie emocje? Z poczucia obowiązku, gdyż publikacja Włoszki może omylnie zostać włożona do tego samego worka, w jakim kiszą się wszystkie słabe opowiastki z obozem koncentracyjnym w tytule…
Po Edku widać zarówno miłosne uczucie, jak i poruszenie — jego myśli zaprzątają Mala i plan ucieczki. O ucieczce rozmawia już codziennie z Kielarem, zaczyna działać, żeby jego też przeniesiono do Birkenau: to, co było mrzonką, staje się poważnym planem. Komando hydraulicznemu, w którym pracuje w Birkenau, przewodzi Polak, z którym da się dogadać, Józek nazywany Jubem. Poza tym jest Edward Lubusch, który nie okazuje wrogości. Plan zaczyna nabierać kształtu, pomysł polega na tym, żeby ukraść dwa mundury SS i w tym ubraniu wyjść obozu w stronę Bud, a następnie skierować się do wsi Kozy, gdzie mieszka płytkarz Antoni Szymlak — jako jeden z niewielu cywilów pracuje w obozie od samego początku, cieszy się zaufaniem Niemców i już wcześniej pomagał partyzantom. Obaj przyjaciele znają go od dawna, od kiedy pracował przy budowie łazienki w ambulatorium w Auschwitz.
To swoiste dziennikarskie śledztwo, mające za zadanie przybliżyć historię Edka i Mali, ludzi okrutnie doświadczonych przez los, których kres budzi autentyczną grozę. Okładka, niestety, wskazuje na książkę podobną do tych wcześniej wspominanych. Dlatego mam nadzieję, że kolejne wydania zostaną wzbogacone o inną szatę graficzną, aby grubą kreską oddzielić pracę Paci od fikcyjnych romansideł. Tak, autorce należą się brawa za godziny spędzone na poszukiwaniach. Treść aż ugina się od dat, miejsc, nazwisk. A wiem też, iż życiorysy naszych bohaterów długo były owiane tajemnicą, a mnóstwo artykułów zawierało wyłącznie szczątkowe informacje, oprócz samej osi zdarzeń.
Całość bardzo lekko (z ogromnym naciskiem na „bardzo”) sfabularyzowano, chyba po to, aby lepiej uporządkować wiedzę. A ta pochodzi głównie od osób, które przebywały z Malą i Edwardem w Auschwitz. To ludzie będący żywymi nośnikami wspomnień, bowiem dokumentów sprzed lat pozostało niewiele. Opowieść o dwojgu zakochanych zupełnie by zniknęła, gdyby nie możliwość zebrania wszystkiego w spójną układankę. Na szczęście, że ominięto zabieg bezsensownego zapełniania treści dialogami oraz wymyślonymi na potrzeby chwili scenkami — oto historia dostatecznie porażająca, aby móc się bez tego obejść.
Zauważyłam, że niektórzy są zawiedzeni zbyt małą ilością romansu w romansie. Moim zdaniem, to troszkę krzywdzące. Autorka sporo uwagi poświęciła charakterystyce postaci, ich roli w funkcjonowaniu obozu. Bo nie tylko miłość ich definiowała. Z lektury dowiedziałam się wielu rzeczy o Mali, o tym, jak dzielną oraz empatyczną dziewczyną była. Starała się pomagać współwięźniarkom na każdym kroku. Strasznie zasmuca wizja tego, co Mala mogła osiągnąć, gdyby zdołała przeżyć. Stała się dla mnie symbolem milionów zamordowanych marzeń. Podobnie Edek, jej dzielny ukochany, do ostatniej chwili liczący na wolność, wbrew wszystkiemu i wszystkim. Właśnie o takich ludziach powinniśmy uczyć się w szkole. Realne inspiracje.
Całość bardzo lekko (z ogromnym naciskiem na „bardzo”) sfabularyzowano, chyba po to, aby lepiej uporządkować wiedzę. A ta pochodzi głównie od osób, które przebywały z Malą i Edwardem w Auschwitz. To ludzie będący żywymi nośnikami wspomnień, bowiem dokumentów sprzed lat pozostało niewiele. Opowieść o dwojgu zakochanych zupełnie by zniknęła, gdyby nie możliwość zebrania wszystkiego w spójną układankę. Na szczęście, że ominięto zabieg bezsensownego zapełniania treści dialogami oraz wymyślonymi na potrzeby chwili scenkami — oto historia dostatecznie porażająca, aby móc się bez tego obejść.
Zauważyłam, że niektórzy są zawiedzeni zbyt małą ilością romansu w romansie. Moim zdaniem, to troszkę krzywdzące. Autorka sporo uwagi poświęciła charakterystyce postaci, ich roli w funkcjonowaniu obozu. Bo nie tylko miłość ich definiowała. Z lektury dowiedziałam się wielu rzeczy o Mali, o tym, jak dzielną oraz empatyczną dziewczyną była. Starała się pomagać współwięźniarkom na każdym kroku. Strasznie zasmuca wizja tego, co Mala mogła osiągnąć, gdyby zdołała przeżyć. Stała się dla mnie symbolem milionów zamordowanych marzeń. Podobnie Edek, jej dzielny ukochany, do ostatniej chwili liczący na wolność, wbrew wszystkiemu i wszystkim. Właśnie o takich ludziach powinniśmy uczyć się w szkole. Realne inspiracje.
Mala i Edek kroczą naprzód, kryjąc się na polach wysokich zbóż, raz po raz przecinanych rżyskiem. Edek przebrany za esesmana, Mala w ubraniu jego narzeczonej. Trzeba uważać i trzymać się z dala od dróżek prowadzących do wiosek w o niskich domkach ze spiczastymi dachami, gdzie Armia Krajowa ma ważne kontakty. Ich człowieka czeka na nich nie w Budach, lecz kilkanaście kilometrów dalej, w Kozach. Nie ma czasu do stracenia.
Roślinność jest gęsta, wokół rozciągają się bagna, o których pierwszy komendant Auschwitz, Rudolf Höss mówił z dumą, że je osuszył. Krajobraz z pewnością wygląda identycznie jak wtedy, pnie drzew leżą ścięte wprawną ręką leśników, grunt jest grządki. Duże tablice zamieszczone przez organizację zajmującą się ochroną środowiska opisują rozmaite gatunki ptaków i kwiatów, które, zanim odnotowano ich właściwości, widziały nazistów, uciekinierów, wojska wyzwoleńcze, chłopów, zagubione dusze, stały się świadkami historii i pamięci.
Po raz kolejny podkreślam, to nie jest powieść. Dlatego czytelnicy nastawieni na beletrystykę muszą o tym wiedzieć, aby później uniknąć rozczarowania. Jednak, naprawdę namawiam, proszę dać tej publikacji szansę. Sprawmy, aby dzieje Zimetbaum i Galińskiego pozostały w świadomości nas, współczesnych. Przekażmy ich idee następnym pokoleniom, z myślą o każdym, kto przeszedł przez wojenną pożogę. Czasem ze smutnym zakończeniem. Nasza para zginęła w tragicznych okolicznościach, ale dzięki Paci zyskała nieśmiertelność na kartach książki. Serdecznie polecam, najlepiej z chusteczkami obok — masa wzruszeń.
AUTORKA • FRANCESCA PACI
TYTUŁ • „MIŁOŚĆ W AUSCHWITZ. EDWARD GALIŃSKI, MALA ZIMETBAUM I UCZUCIE SILNIEJSZE OD ŚMIERCI”
PRZEKŁAD • KATARZYNA SKÓRSKA
LICZBA STRON • 208
WYDAWNICTWO • PRÓSZYŃSKI I S-KA
ISBN • 978-83-8169-328-8
EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO PRÓSZYŃSKI I S-KA — DZIĘKUJĘ!
CZY CHCIELIBYŚCIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻKI?
Bardzo cenią sobie tego typu książki i tę również mam w planach przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuń