Na gali z okazji trzydziestolecia szkoły muzycznej założonej przez matkę, Konstancję Nutę, spotykają się trzy pokolenia rodziny, a przede wszystkim trójka rodzeństwa.
Seweryna, która jest dyrektorką szkoły i organizatorką uroczystości, pragnie udowodnić, że zasługuje na stanowisko odziedziczone po matce. Julia, fotografka, przyjeżdża z zagranicy, żeby profesjonalnie sfotografować uroczystość, i niespodziewanie spotyka pianistę, który był jej młodzieńczą miłością. Bogusz, biznesmen oraz człowiek sukcesu, doszukuje się wad w organizacji gali. Coraz krytyczniej patrzy też na własną żonę, która spycha na niego opiekę nad dziećmi. Starannie zaplanowane wydarzenie wymyka się spod kontroli — emocje biorą górę nad logiką, prowadząc do zmian, które zaważą nad przyszłością i wzajemnymi relacjami rodzeństwa.
____________________
____________________
Zauważyłam, że książki obyczajowe oscylujące wokół muzyki zazwyczaj posiadają specyficzną atmosferę. Nieco oniryczną, spokojną, ale skutecznie potrafiącą wzruszyć. Niczym romantyczny koncert fortepianowy, po którym człowiekowi ciężko wrócić do rzeczywistości. I czytając opis powieści Gai Kołodziej czułam, iż także w tym przypadku będzie podobnie. Trochę bałam się rozczarowania, bo moje wyobrażenia na temat lektury były zapewne wygórowane. Jednak zorientowałam się, że całość skończę szybko, a nie zaznam zawodu. Tak, każda z przedstawionych przez autorkę sytuacji bardzo intryguje, obiecując interesujący finał. Aczkolwiek nie spodziewajcie się szalonych zwrotów akcji, zwariowanego tempa — to zupełnie inny typ fabuły. Stonowany, a potrafiący dosłownie wciągnąć. Chwilami odnosiłam wrażenie, że stoję tuż przy bohaterach, obserwując ich relacje oraz reakcje, posiadając również dostęp do umysłów, jakbym miała dar telepatii, jakkolwiek śmiesznie teraz nie brzmię.
Na samym początku obawiałam się, iż mam do czynienia z typowym romansidłem, a do takich myśli skłoniły mnie imiona postaci, troszkę wydumane. Ale po chwili zastanowienia uznałam to za bezsensowną krytykę z mojej strony, dlatego szybko porzuciłam podobne rozważania. I całe szczęście, gdyż prędko zrozumiałam, iż akcji daleko do kiczowatych historii, na które łatwo trafić. Gaja Kołodziej pokazuje po prostu życie — ze skomplikowanymi kontaktami, niedopowiedzenia z przeszłości, rzutujące na teraźniejszość, spięcia pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny. A w tle muzyka, często przebijająca się na pierwszy plan, będąca pełnoprawnym elementem rzeczywistości. I to jej arcyważnym elementem…
Uwagę zwracają piękne opisy, niezwykle plastyczne, nadające książce wyraźny rys psychologiczny. Dialogów nie znajdziemy zbyt wiele, Kołodziej mocniej skupiła się na ujawnieniu życia wewnętrznego różnych postaci, z naciskiem na rodzeństwo Nutów (mam nadzieję, że odmieniłam nazwisko poprawnie), o których więcej napiszę za moment. Docieramy do ich emocji, nawet tych najgłębiej skrywanych przed światem. Zaczynamy rozumieć, dlaczego ich osobowości są takie, a nie inne, w jaki sposób zostały ukształtowane, i dlaczego dosłownie wszyscy wokół nie potrafią dojść do konkretnego porozumienia, bez wzajemnych pretensji.
Nie jestem wyjątkiem w temacie, najbardziej polubiłam Julię. Chyba tak właśnie ją skonstruowano — po prostu łatwo czuć do niej sympatię. Wyzwolona dusza, artystyczna, trochę roztargniona. Poznajemy też Sewerynę, piekielnie zorganizowaną, zasadniczą, skupioną wyłącznie na swej godności oraz reputacji. I, finalnie, ich brat, czyli Bogusz. Taką osobowość zazwyczaj określamy jako „paskudną”, oto człowiek rozmyślający tylko o pomnażaniu majątku, o jego biznesach, za nic mając własną rodziną. Trzy obce charaktery, to musi owocować nieporozumieniami. Obserwując z boku te trudne relacje możemy również zwrócić uwagę na swój stosunek do bliskich, zastanowić się, czy przypadkiem czasami nie jesteśmy zbyt krytyczni? I wobec siebie, i wobec innych.
„Fortepian” to naprawdę przyjemna w odbiorze książka, która spodoba się nie tylko miłośnikom muzyki klasycznej. Każdy z bohaterów to indywidualny styl, indywidualny utwór, a jako całość tworzą niezły album, jeśli mogę uderzyć w nieco patetyczne tony. Ale przyznaję, moje przeczucia tym razem okazały się dobre. Z pewnością zapamiętam Gaję Kołodziej, jej twórczość przypadł mi do gustu i chętnie sięgnęłabym po jej poprzednie publikacje. Oczywiście, równocześnie czekając na kolejne. Lekturę serdecznie polecam wszystkim wrażliwcom!
Na samym początku obawiałam się, iż mam do czynienia z typowym romansidłem, a do takich myśli skłoniły mnie imiona postaci, troszkę wydumane. Ale po chwili zastanowienia uznałam to za bezsensowną krytykę z mojej strony, dlatego szybko porzuciłam podobne rozważania. I całe szczęście, gdyż prędko zrozumiałam, iż akcji daleko do kiczowatych historii, na które łatwo trafić. Gaja Kołodziej pokazuje po prostu życie — ze skomplikowanymi kontaktami, niedopowiedzenia z przeszłości, rzutujące na teraźniejszość, spięcia pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny. A w tle muzyka, często przebijająca się na pierwszy plan, będąca pełnoprawnym elementem rzeczywistości. I to jej arcyważnym elementem…
Uwagę zwracają piękne opisy, niezwykle plastyczne, nadające książce wyraźny rys psychologiczny. Dialogów nie znajdziemy zbyt wiele, Kołodziej mocniej skupiła się na ujawnieniu życia wewnętrznego różnych postaci, z naciskiem na rodzeństwo Nutów (mam nadzieję, że odmieniłam nazwisko poprawnie), o których więcej napiszę za moment. Docieramy do ich emocji, nawet tych najgłębiej skrywanych przed światem. Zaczynamy rozumieć, dlaczego ich osobowości są takie, a nie inne, w jaki sposób zostały ukształtowane, i dlaczego dosłownie wszyscy wokół nie potrafią dojść do konkretnego porozumienia, bez wzajemnych pretensji.
Nie jestem wyjątkiem w temacie, najbardziej polubiłam Julię. Chyba tak właśnie ją skonstruowano — po prostu łatwo czuć do niej sympatię. Wyzwolona dusza, artystyczna, trochę roztargniona. Poznajemy też Sewerynę, piekielnie zorganizowaną, zasadniczą, skupioną wyłącznie na swej godności oraz reputacji. I, finalnie, ich brat, czyli Bogusz. Taką osobowość zazwyczaj określamy jako „paskudną”, oto człowiek rozmyślający tylko o pomnażaniu majątku, o jego biznesach, za nic mając własną rodziną. Trzy obce charaktery, to musi owocować nieporozumieniami. Obserwując z boku te trudne relacje możemy również zwrócić uwagę na swój stosunek do bliskich, zastanowić się, czy przypadkiem czasami nie jesteśmy zbyt krytyczni? I wobec siebie, i wobec innych.
„Fortepian” to naprawdę przyjemna w odbiorze książka, która spodoba się nie tylko miłośnikom muzyki klasycznej. Każdy z bohaterów to indywidualny styl, indywidualny utwór, a jako całość tworzą niezły album, jeśli mogę uderzyć w nieco patetyczne tony. Ale przyznaję, moje przeczucia tym razem okazały się dobre. Z pewnością zapamiętam Gaję Kołodziej, jej twórczość przypadł mi do gustu i chętnie sięgnęłabym po jej poprzednie publikacje. Oczywiście, równocześnie czekając na kolejne. Lekturę serdecznie polecam wszystkim wrażliwcom!
AUTORKA • GAJA KOŁODZIEJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz