NORA ROBERTS • „SUZANNA” / „POMYŚLNE WIATRY”


Na skalistym urwisku nad zatoką w stanie Maine stoi Towers, wspaniała rodzinna rezydencja, w której żyje legenda o niespełnionej miłości i ukrytych szmaragdach.

Mieszkankami Towers są cztery siostry, gotowe bronić swojej posiadłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu.

Suzanna, po koszmarze upokarzającego małżeństwa i rozwodu, musi odbudować poczucie własnej wartości. Holt Bradford, rozczarowany życiem były policjant, marzy o świętym spokoju. Oboje bronią się przed niechcianym uczuciem. Jego dziadek i jej prababcia kiedyś przegrali walkę o swoją miłość. Czy Suzannie i Holtowi uda się dopisać szczęśliwe zakończenie do rodzinnej legendy?

Megan O’Riley przeprowadza się z dziewięcioletnim synem na wybrzeże, gdzie ma się zająć finansami hotelu Calhounów.

Chce zapomnieć o trudnej przeszłości. Jest pewna, że już nigdy nie pozwoli sobie na porywy serca. Przyjmuje pozę chłodnej profesjonalistki, którą interesują tylko praca i syn.

Nate Fury, przyjaciel Calhounów, już pierwszego dnia postanawia poznać ją bliżej, ale napotyka tylko niechęć i opór. Jednak łatwo nie rezygnuje, a jako marynarz potrafi wytrwale walczyć z niejednym żywiołem…

____________________

Książki Nory Roberts wielu mogą wydać się banalne. Są skonstruowane w prosty sposób, często domyślamy się rozwoju wydarzeń, ale równocześnie lektura naprawdę nie nudzi. Jak to możliwe? Prędko wyjaśniam — mamy do czynienia z powieściami lekkimi, jednak uroczymi. Wspominałam o tym przy okazji recenzji poprzednich tomów, aczkolwiek chętnie powtórzę, że prawie wszyscy miewają chwile, gdy potrzebuje odpoczynku od pozycji ciężkich, wymagających dużej dawki skupienia. A seria opowiadająca o losach sióstr Calhoun poprawia mi humor. Owszem, od premiery każdej z części minęło już ładnych parę lat, więc niektóre motywy bywają przestarzałe, chociaż ja podchodzę do tego sentymentalnie. Czego absolutnie się nie wstydzę! Dzisiaj zwróćmy uwagę na tomy czwarty i piąty. Oceniam je wspólnie, ponieważ, moim zdaniem, są na równie dobrym poziomie, chyba najlepszym z dotychczasowych. I tym samym, niestety, kończymy przygodę z rodziną Calhoun…

A więc to był domek Christiana Bradforda. Oczywiście widziała go wcześniej, ale nie zwracała uwagi. Teraz zatrzymała się na chwilę i z przymkniętymi oczami próbowała coś poczuć. Musiała tu pozostać jakaś energia, coś, czego wiatr i deszcz nie zdołały zmyć z murów. 
Coco uważała się za mistyczkę. Czy była to tylko jej wyobraźnia, czy nie, w każdym razie miała wrażenie, że jest w stanie wyczuć w atmosferze napięcie i pozostałości wielkich emocji. Zadowolona z siebie, weszła na schodki. 
Ubrała się na tę okazję bardzo starannie. Oczywiście zależało jej na tym, by wyglądać atrakcyjnie, lecz również godnie. Stary, klasyczny kostium Chanel w kolorze przypudrowanego błękitu był doskonały na tę okazję. 
Przywołała na twarz przyjazny uśmiech i zastukała do drzwi.Po drugiej stronie rozległo się szaleńcze szczekanie psa i stek przekleństw. Coco przyłożyła dłoń do piersi. Drzwi otworzyły się  rozmachem i na progu stanął Holt, prosto spod prysznica.


Suzanna nie miała łatwego życia. Przeszła przez wyniszczające małżeństwo, straszny rozwód i koniecznie chce wrócić do względnej normalności. To fantastyczna kobieta, zasługująca na wszystko, co najlepsze. Bardzo polubiłam tę postać, licząc, że odnajdzie prawdziwą miłość. Jej relacja z Holtem wydała mi się słodka — znajomi sprzed wielu lat, poznający się na nowo, jako dorośli ludzie. Nie zapominajmy o mojej ukochanej historii Bianki i Christiana, będącej osią całej serii! Holt jest wnukiem Christiana, więc opowieść zatacza koło… Szorstki eks-policjant z troskliwą matką dwójki dzieci? Cóż, duet klasyczny, lecz idealny! Szybko zaczęłam kibicować ich romansowi, rozwijającemu się w środku szalonych zdarzeń.

Natomiast główna postać kobieca „Pomyślnych wiatrów” wprowadza nas w pewien rodzaj epilogu. Megan to siostra Sloana, czyli męża Amandy Calhoun. A na dodatek, nasza bohaterka oraz Savannah Calhoun mają dzieci z tym samym mężczyzną. Uff! Nadążacie? Takim sposobem Meg wchodzi do rodziny, a my możemy obserwować jej rosnące zainteresowanie przyjacielem i biznesowym partnerem Holta, Nathanielem. Oczywiście, następuje gra pozorów, aż do radosnego finału, który z łatwością da się przewidzieć. To relacja jest raczej mało skomplikowana, acz zdecydowanie ciekawa w odbiorze.

Moje serce zostało absolutnie podbite przez uchylenie rąbka dalszych losów bohaterów poprzednich części. Miło było znowu ich odwiedzić, sprawdzić, jak układają się ich związki, jak wielką rodzinę razem stworzyli. Tak to już jest, że przyzwyczajamy się do lubianych przez siebie postaci, niczym do starych przyjaciół. Ostatecznie wygrywa lojalność wobec bliskich, może też trochę patetyczne stwierdzenie, iż „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Ten ostatni tom serii był bardziej romansem niż tajemnicą, znamy sekret Bianki, historia Meg to przede wszystkim klamra spinająca każdą z opowieści. Teraz mogę odłożyć książkę w spokoju, moja ciekawość została w pełni zaspokojona!

Nie miała zwyczaju śnić na jawie. Śnić można w nocy, gdy leży się w łóżku, nie zaś w ciągu dnia, gdy za oknem wisi mgła, a po szybie płyną krople, które płyną jak łzy. A jednak siedziała z brodą wspartą na dłoni, niepomna cicho szumiącego komputera, i rozmyślała o zawieszonej na niebie tarczy Księżyca, o kwiatach skąpanych w mlecznym blasku, o dochodzącym z oddali ryku wzburzonych fal. 
Jeden jedyny raz była zakochana i ta miłość okazała się iluzją, kłamstwem. Drugi raz nie chciała doświadczyć czegoś podobnego. Uodporniła się na męskie wdzięki. Mężczyźni jej nie interesowali. Dopóki nie pojawił się Nate. 
Nie wiedziała, co ma robić, jak postępować. Nie była już naiwną nastolatką, która potrzebuje obietnic czy słów zachęty. Była dorosłą kobietą, której pragnienia zostały rozbudzone. O ileż  byłoby łatwiej, gdyby na samą myśl o Nathanielu serce nie biło jej szybciej. Tak, gdyby mogła przespać się z nim kilka razy, nie angażując się emocjonalnie… To powinno być proste.

Słówkiem podsumowania, z familią Calhoun spędziłam sporo radosnych chwil. To lektury nieco ckliwe, ale zwyczajnie fajne, wciągające, nawet trudno mi znaleźć jakieś konkretne wady. Powieści Nory Roberts są literaturą, na której ewentualne minusy troszkę przymyka się oko, ponieważ bohaterowie skutecznie wzbudzają w odbiorcy sympatię. Polecam wszystkim osobom szukających książek niezbyt rozbudowanych, a sprawiających, że czas szybko nam leci. A Roberts to autorka z niesamowitą ilością weny — w końcu stworzyła ponad dwieście fabuł! Więc zapewne jeszcze się spotkamy…


AUTORKA • NORA ROBERT
TYTUŁ • „SUZANNA”
PRZEKŁAD • ALINA PATKOWSKA
LICZBA STRON • 272
WYDAWNICTWO • HARPERCOLLINS POLSKA
ISBN • 978-83-2765-528-8

AUTORKA • NORA ROBERTS
TYTUŁ • „POMYŚLNE WIATRY”
PRZEKŁAD • JULITA MIRSKA
LICZBA STRON • 304
WYDAWNICTWO • HARPERCOLLINS POLSKA
ISBN • 978-83-2765-515-8

EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO HARPERCOLLINS POLSKA — DZIĘKUJĘ!



CZY CHCIELIBYŚCIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻEK?


1 komentarz:

  1. Dawno już nie czytałam niczego tej autorki. Chętnie wrócę do jej twórczości.

    OdpowiedzUsuń