LAURELIN PAIGE • „UWIKŁANI. NA ZAWSZE”


Jak długo przeszłość może wpływać na kolejne wydarzenia? Trudno jest ponownie zaufać, gdy tyle razy nadchodziło rozczarowanie. Jednak dalej tli się nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze można odbudować to, co pozornie zostało zniszczone na zawsze…

Alayna Withers i Hudson Pierce dopiero dochodzą do siebie po ostatnich wydarzeniach. Nadal psychicznie zmęczeni, ale próbują ponownie tworzyć związek. To niełatwe, gdy Hudson ciągle kryje się za fasadą tajemnic, a jego dziewczyna nie umie dotrzeć do sedna sprawy. Role ciągle się odwracają, a mur trudno przebić. Postawiona przed wieloma wyborami Alayna natrafia na następne sygnały świadczące o niewierności ukochanego. W całą sprawę zamieszana miesza się Celia, zraniona i pełna chęci zemsty. Czy dojdzie do ostatecznej konfrontacji między kobietami? Withers, mimo wielu wątpliwości, nie zamierza się poddać w walce o poznanie prawdy — a stawka jest wysoka.

I tym sposobem dotarliśmy do ostatniego tomu! Gładko, szybko i całkiem przyjemnie. Przyznam, że naprawdę czekałam na poznanie zakończenia. Oczywiście, łatwo się go domyślić, bo w tego typu książkach trudno trafić na wielkie tragedie i morze wylanych łez. Ta przewidywalność nie odbiera radości z czytania, jest też pewnego rodzaju zabezpieczeniem, że w razie złego humoru nie popsujemy go sobie bardziej. Dlatego nie stronię od literatury romantycznej, z domieszką erotyki — to po prostu naturalny poprawiacz nastroju. Już poprzednie części „Uwikłanych” pozostawiały mnie z uśmiechem na ustach, tak było również tym razem, choć podsumowanie delikatnie odbiega poziomem. Całą trylogię oceniam na plus, zdążyłam polubić pióro Laurelin Paige oraz liczę, że jeszcze nie raz zaskoczy czytelników naprawdę interesującymi pozycjami. Oby tylko nie spoczęła na laurach i nie zaczęła powielać schematów schematu!


Styl prowadzenia akcji nie zmienił się na przestrzeni kolejnych książek. I tym razem otrzymujemy dużo wyznań miłosnych, pełno rozważań głównej bohaterki. Oczywiście, wpleciono też sceny seksu, choć jest ich nieco mniej niż zwykle. Głównie ze względu na fabułę, bo tym razem Alayna i Hudson bardziej skupiają się na samej psychice. Mile mnie zaskoczył ostatni rozdział, który poprowadzono z perspektywy samego Pierce’a. Szkoda, że liczy tak mało stron. Trochę wyczuwam, że autorka może spróbować napisania całej powieści od nowa, ale spoglądając oczami mężczyzny. Znamy ten zabieg, prawda? Mógłby wypaść ciekawie, ale czy istnieje sens odgrzewania pomysłu? No, to na razie jedynie sfera mojego gdybania.

Odetchnęłam głęboko, nie wiedząc nawet, że wstrzymywałam oddech. Bez względu na zdanie Jacka, sama wiedziałam, kim Hudson był, a kim nie. Lecz informacje na temat tego, skąd Sophia czerpała takie informacje na temat swojego syna, oraz świadomość tego, że jego ojciec się z nią nie zgadza, przyniosły ulgę. Jednak słowa Jacka sprowokowały kolejne pytanie, które prześladowało mnie od chwili poznania matki Hudsona.

Alayna, jak zwykle, zapewne wzbudza mieszane uczucia u wszystkich. Można jej współczuć, zrozumieć wiele zachowań, ale czasami doprowadza na skraj irytacji. Wydaje mi się, że Paige zależało na stworzeniu nieco szalonej postaci. Jeśli tak, to udało jej się, zdecydowanie. Laynie zdarza się wpadać w prawdziwą histerię, wówczas zapomina o logicznym myśleniu, a czytelnik aż ma ochotę ją poprowadzić za rękę, aby znowu nie zagubiła samej siebie. Hudson? Dalej czaruje wszelkimi zaletami, a wady w efekcie stają się czymś dobrym. Z każdym tomem bardziej ukazuje opiekuńczą stronę swej natury, więc wiadomo, że na końcu musiało dojść do apogeum urokliwości.

Trochę szkoda, że przygoda się skończyła. Dobrze się bawiłam śledząc perypetie pary, która powinna być skazana na porażkę, a dąży do udowodnienia wszystkim, iż są dla siebie stworzeni. To ta dwójka jest osią historii, bohaterowie drugoplanowi w pełni zasługują na ten tytuł. Majaczą w tle, dokładając swoje kwestie, ale trzymając na dystans. Mimo tego zaciekawiła mnie matka Hudsona, Sophia. Ordynarna, złośliwa, pełna tajemnic. I znowu zapala mi się w głowie lampka — a gdyby tak cofnąć się w czasie, stworzyć serię o Sophii i Jacku? Cóż, to chyba ostateczny dowód na moją sympatię do Laurelin Paige. Jakoś ciężko się rozstać!

Całą trylogię, klasycznie, polecam miłośnikom książek niezobowiązujących, lekkich, ale potrafiących zawrócić w głowie. Szukacie pomysłu na spędzenie letnich dni? „Uwikłani” zapewnią rozrywkę, co chwila dokładając kolejne sekrety wymagające rozwiązania.

Spojrzałam mu w oczy, lecz niczego z nich nie wyczytałam. Poza tym, że prosił i błagał, żebym dała sobie spokój z tym nagraniem. Ale nie byłam taką osobą. On mi kiedyś powiedział, że zawsze będzie manipulujący i dominujący, nawet gdy skończył bawić się ludźmi. Po prostu taki był. Ja z kolei zaznaczyłam, że zawsze będę natrętna. Zawsze będę zadawać dużo pytań i drążyć. Nawet, gdy moje zdrowie psychiczne było w porządku.

AUTOR • 
LAURELIN PAIGE
TYTUŁ • „UWIKŁANI. NA ZAWSZE”
LICZBA STRON • 208
WYDAWNICTWO • KOBIECE
ISBN •  978-83-65170-19-4

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU KOBIECE ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.



8 komentarzy:

  1. Mam ochotę na delikatny zawrót głowy, więc być może sięgnę po tę serię, zwłaszcza, że kiedyś bardzo chciałam ją poznać :) Pozdrawiam cieplutko!
    https://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodoba Ci się, jeśli masz chęć na takie klimaty! :)

      Usuń
  2. Podejrzewam, że owa seria mogłaby przypaść mi do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle unikałam takich książek, ale ta seria bardzo mi się spodobała. :)

      Usuń
  3. Przeczytałam na razie pierwszy tom, ale na pewno - w ramach kompletnego odmóżdżenia - sięgnę po kolejne. Nie mam jednak palącej potrzeby, więc jeszcze poczekają na swoja kolej :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te powieści świetnie się do tego nadają, takiej odskoczni od codzienności!

      Usuń
  4. Dobrze, że cała seria okazała się przyjemną lekturą. Na razie spasuje, ale kiedyś, kto wie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parę rzeczy bym zmieniła, ale w ogólnym rozrachunku trylogia wypada dobrze. :)

      Usuń