LUCYNA OLEJNICZAK • „KOBIETY Z ULICY GRODZKIEJ. MATYLDA”


Powinno się kontynuować rodzinną tradycję, ale serce ciągnie do zupełnie innych zajęć. Równocześnie trzeba radzić sobie z klątwą, którą rzucono zupełnie przypadkowo — czy w tak fatalnych okolicznościach można się szczęśliwie zakochać i odwrócić zły los?

Jest rok 1931, a w Krakowie mieszka Matylda Borucka. Dziewczyna chciałaby zostać słynną aktorką, jednak jej matka, Wiktoria, nie popiera tej decyzji. Pragnie, aby córka poszła w jej ślady i zajęła się apteką, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Życie Matysi wywraca się do góry nogami, gdy Wiktoria ulega tragicznemu wypadkowi. Na dodatek okazuje się, że tata nie jest jej prawdziwym ojcem. Dziewczyna musi poradzić sobie z nową sytuacją, a to dopiero początek kłopotów…

Wyjątkowo lubię książki, których akcja dzieje się co najmniej sześćdziesiąt lat temu. Automatycznie po nie sięgam, bez wcześniejszego czytania recenzji. Po zobaczeniu tej okładki, zdjęcia stylizowanego na takie sprzed dekad, od razu wiedziałam, że koniecznie muszę zapoznać się z twórczością Lucyny Olejniczak. Nie zraziła mnie wiadomość, iż to już trzecia część cyklu przedstawiającego dzieje kolejnych pokoleń, skupiając akcję na postaciach kobiecych. Wszystko jest ze sobą połączone, choć bez problemu można zacząć od środka. Osobiście od razu zaczęłam nabierać orientacji w temacie, więc to naprawdę nie może być trudne. Zwłaszcza, że historia Matyldy mnie całkowicie pochłonęła. Po skończonej lekturze (zajęła mi ledwo kilka godzin) pobiegłam po poprzednie tomy. I wierzcie mi — niecierpliwie czekam na kolejne, bo to saga, która na długo pozostaje w głowie i mocno wciąga. Aż ma się ochotę zacząć od początku.

Spokój Matyldy był nienaturalny. Niepokorna, zawsze spontaniczna dziewczyna teraz sprawiała wrażenie nieobecnej. Organizm działał, wykonywał niezbędne do życia czynności, ale brak było w tym wszystkim ducha. Na szczęście Matylda miała wokół siebie życzliwych, kochających ludzi, którzy jej pomagali w tych ciężkich chwilach. Babcia Kasperkowa, ciocia Zosia, zakonnice z ochronki Joasia z narzeczonym, a nawet wuj Stefan — w czym tylko mogli, wyręczali biedaczkę.

Autorka zadbała o wszelkie szczegóły. Idealnie znalazła miejsce i na opisy, i na dialogi. Wiele fragmentów poświęciła życiu wewnętrznym tytułowej bohaterki, a te bynajmniej nie nudzą. Jej przemyślenia charakteryzują się lekką ironią — to przeciwieństwo Wiktorii, której bliżej do osoby stonowanej. Matylda czaruje ciętym językiem, jest bardzo ludzka. Potrafi zazdrościć, śmiać się, kochać. Z przyjemnością obserwowałam sploty wydarzeń, których pojawiało się całe mnóstwo. Szczerze, trudno mi znaleźć jakieś słabsze momenty. Powieść należy do tych równych, jednolitych w pozytywny sposób. To nie jest typowe romansidło, składając się wyłącznie ze słodkich spojrzeń i romantycznych uniesień, choć tych ostatnich nie brakuje!

W książce istnieje pewny rodzaj aktualności. Łatwo odnaleźć siebie w Matyldzie, jej pragnieniu uczucia i konsternacji spowodowanej problemami rodzinnymi. To mogło zdarzyć się w każdych czasach, choć Olejniczak zbudowała fantastyczną atmosferę. Czuć ten międzywojenny Kraków, jego urok. W tle zaczynają pojawiać się wydarzenia typowo historyczne, cięższe powietrze, gdy powolutku wypływ temat wojny. Zgaduję, że następna książka poruszy właśnie ten temat. Mam nadzieję, iż autorka podoła temu, nie ukrywajmy, trudnemu zadaniu. To będzie zdecydowanie ciekawe doświadczenie — nie mogę się doczekać.

Jak określić taki gatunek? Oczywiście, to powieść obyczajowa. Jednak zgrabnie dodano wątek kryminalny, który w końcu zaczął mnie najbardziej zajmować. Zgrabnie go poprowadzono, wypuszczając na pierwszy plan, ale nie zapominając o pozostałych historiach. Całe szczęście, bo wyjątkowo nie przepadam za lekkim pozostawieniem innych tematów. Wówczas człowiek przez ileś stron zastanawia się i gubi. Lucyna Olejniczak tego uniknęła, choć zakończyła książkę w takim momencie, że miałam ochotę krzyknąć. Stan kompletnego niedosytu! Całe szczęście, iż można mieć prawie stuprocentową pewność — będzie kontynuacja. Kiedy? Oby szybko. Mamy „Hankę”, „Wiktorię”, „Matyldę”. Na jakie imię trafimy następnym razem? Czyżby główna bohaterka została matką?

Książkę polecam osobom bezgranicznie zakochanym w dawnych czasach, lubujących się w cofaniu w przeszłość. Lucyna Olejniczak znakomicie poprowadzi Was za rękę i pokaże panoramę starego Krakowa, gdzie wśród murów czai się miłość i cicha obietnica…

Ciepła woda i zmęczenie szybko dały o sobie znać, Matyldę ogarnęła senność. Dziewczyna bawiła się leniwie delikatną pianą, gdyby mogła, nie wychodziłaby wcale z wody pachnącej egzotycznymi olejkami. W pokrytym parę ogromnym lustrze na przeciwległej ścianie widziała tylko część swojej głowy i rękę zwisającą z krawędzi wanny. Z uśmiechem poruszyła dłonią jak cesarzowa pozdrawiająca poddanych. Zamazane odbicie w lustrze powtórzyło jej gest.

AUTOR • 
LUCYNA OLEJNICZAK
TYTUŁ •   „KOBIETY Z ULICY GRODZKIEJ. MATYLDA”
LICZBA STRON • 344
WYDAWNICTWO • PRÓSZYŃSKI I S-KA
ISBN •  978-83-7961-202-4

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-KA ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.



12 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie tym zgrabnym wątkiem kryminalnym, który mneie powinien szybko przyciągnąć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie komponuje się z tymi wątkami bardziej romantycznymi. :)

      Usuń
  2. Również lubię książki z akcją osadzona w przeszłości. Wciągająca saga ląduje na mojej liście do przeczytania;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już co nieco o niej czytałam, Może kiedyś się skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś zechcę poznać tę historię. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz słyszę o tej książce (w sumie u Ciebie zawsze znajdę coś innego) :) Może się skuszę, bo brzmi ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio mam szczęście do mało znanych książek, choć bardzo dobrych!

      Usuń