DINAH JEFFERIES • „CÓRKA HANDLARZA JEDWABIEM”


Poszukiwanie własnej tożsamości może przysparzać kłopotów. Rozdarcie między dwoma narodowościami, dwoma mężczyznami, konflikt z rodziną. Wszystko dodatkowo komplikuje się, gdy trzeba walczyć o przetrwanie…

Rok 1952, Wietnam. Młodziutka Nicole ciągle konkuruje ze starszą siostrą, Sylvie. Ich ojciec, Francuz, podejmuje odpowiedzialną pracę, a zarządzanie rodzinnym interesem powierza Sylvie. Rozgoryczona Nicole prowadzi skromny sklepik z jedwabiem. Jej zmarła matka była Wietnamką, a dziewczyna powoli zaczyna czuć przywiązanie do tej strony swej historii. Na horyzoncie pojawiają się miłości, a wybór przysparza samych kłopotów. Musi podjąć wiele decyzji i znaleźć miejsce w życiu…

Oto druga książka Jefferies, którą miałam okazję przeczytać. Świetna „Żona plantatora herbaty” długo siedziała mi w głowie i przyznaję — czekałam na następczynie. Cierpliwość została wynagrodzona. Oto „Córka handlarza jedwabiem”. Tytuły utrzymane w podobnym tonie, ale zawierające zupełnie inne historia. To żadna kontynuacja, po prostu osobna powieść. Poprzeczka postawiona wysoko, teraz wymagałam już od autorki więcej. Podołała zadaniu, choć chyba większym sentymentem będę darzyć pierwszą publikację. Możliwe, że chodzi o kwestię nastroju. Obiecałam sobie, iż jeszcze raz wrócę do obu pozycji, za kilka miesięcy. Na świeżo porównam. Choć na ten moment mogę jasno stwierdzić — Dinah Jefferies idealnie wpasowuje się w chęć na coś lekkiego, ale zajmującego. Wydawnictwo utrzymało ten sam styl okładek, co uznaję za dodatkowy atut. Świetnie prezentują się obok siebie na półce, liczę na następne. Oby równie dobre!


Jak podkreślałam kiedyś, nie każdemu przypadnie do gustu styl Jefferies. Bardzo poetycki, mnóstwo opisów. Lubicie egzotykę? Wtedy będziecie zachwyceni. Autorka z dokładnością podeszła do tematu, skupiając się na wspaniałych widokach. Pojawiają przed oczami, nęcą, brak w tym nudy. Dla mnie to forma relaksu, możliwość przeniesienia w inne miejsce bez wychodzenia z domu. Dzięki takiej dbałości o szczegóły możemy dosłownie stać się elementem powieści, brać w niej udział w roli cichych obserwatorów. Naturalny talent, bo mimo wszystko, trudno stworzyć coś spójnego przy takiej ilości stron. Szukałam potknięć, owszem. Nie znalazłam, co cieszy. Dinah nie zawiodła oczekiwań.

Wsunęła palce w ciepłą dłoń Marka, on położył drugą dłoń na jej plecach i poprowadził ją na środek sali. Kiedy tylko zaczęli tańczyć, Nicole z wrażenia zakręciło się w głowie i musiała przylgnąć do jego silnego ciała. Przedtem też zdarzyło jej się być bardzo blisko niego, ale tylko na moment, jak przed chwilą, kiedy całował ją w policzki. Teraz ta bliskość trwała zdecydowanie dłużej i sprawiała, że czuła się spięta.

Nicole to specyficzna bohaterka. Jej zachowania czasami drażnią, ale właśnie w ten sposób musiała zostać skonstruowana. Naiwna nastolatka, próbująca zrozumieć świat stawiający przed nią masę problemów. Odkrywająca siłę uczuć, odrzucana i odrzucająca. Każda występująca postać jest indywidualnością, nie sposób ich ze sobą mylić. Mnogość wątków zachwyca. Troszkę drugoplanowo pojawia się problem kompleksów, porównywania do innych. Skłania do refleksji. Konflikt między siostrami — dość aktualny temat, gdyż nadal wielu przeżywa podobne rozterki. Myślę, że sporo kobiet odnajdzie siebie albo w Nicole, albo w Sylvie.

Autorka włożyła mnóstwo pracy w stworzenie tej powieści. Doceniam. Zebrała wiele informacji o życiu w ówczesnym Wietnamie i sprawiła, że ma się potrzebę poszerzenia wiedzy. Tak samo miałam w przypadku „Żony plantatora herbaty”. Dużo wyniosłam z obu lektur, współczułam bohaterom, z przerażeniem obserwowałam rozwój wojny. Zawsze mocno odczuwam historie tego typu, bo wiem, że w pewnym stopniu mogły zdarzyć się naprawdę. Momentami trafiamy na teatralne, może przesadzone tony, ale jednak można zapomnieć, iż czytamy książkę. Atmosfera idealna na jesienny wieczór, gdy pragniemy odpocząć. Jefferies czaruje słowem, choć to literatura średnich lotów. Nie chcę, aby te słowa zabrzmiały pejoratywnie. Każdy czasem potrzebuje relaksu.

Książka spodoba się przede wszystkim miłośnikom romansów z historią w tle. Jefferies chyba najlepiej wychodzi pisanie w takim klimacie. Egzotycznym, wciągającym, pełnym ciekawostek. Jeśli macie ochotę na podróż w dalekie kraje, to nie zawahajcie się przeczytać „Córki handlarza jedwabiem”.

Nicole śpiewała przy akompaniamencie tradycyjnych instrumentów wietnamskich, czyli cytry, lutni, skrzypiec i ksylofonu z bambusa. Na bębenkach wystukiwano rytm na osiem, czyli marszowy. Na początku Nicole odnosiła się z wielkim entuzjazmem do swoich występów, ale mijały dni, tygodnie, miesiące i kiedy pewnego dnia po pokonaniu długiej transy przez bagnisty teren usiała na pniu przewalonego drzewa w cichym, zacienionym miejscu, naszły ją niewesołe myśli.



AUTOR • DINAH JEFFERIES
TYTUŁ • „CÓRKA HANDLARZA JEDWABIEM”
LICZBA STRON • 416
WYDAWNICTWO • HARPERCOLLINS POLSKA
ISBN • 978-83-2762-185-6

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU HARPERCOLLINS POLSKA ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.

8 komentarzy:

  1. Mi się książka podobała, jednak mniej od "Żony plantatora herbaty" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje oceny rozdzielają się raczej po równo, aczkolwiek wspomniana przez Ciebie „Żona plantatora herbaty” bardziej pograła mi na wrażliwości. :)

      Usuń
  2. Czytałam, jest dobra, ale bez rewelacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kolejne powieści Jefferies będą jeszcze lepsze. :)

      Usuń
  3. Uwielbiam romanse, jednak ta książka zupełnie do mniej nie przemawia, tym razem jednak się nie skuszę :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I od romansów czasem trzeba mieć odpoczynek! :)

      Usuń
  4. O rety, kolejna dziś recenzja tej książki... Nie jakoś nie mam na nią ochoty.;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, ta powieść jest ostatnio popularna. :D

      Usuń