MITCHELL KRIEGMAN • „BYĆ JAK AUDREY HEPBURN”


Wszyscy mamy idoli. Często ich twórczość realnie wpływa na czyjeś życie, inspiruje, pociesza w trudnych momentach. Jednak trudno sobie wyobrazić, że moglibyśmy przez moment wejść w skórę swojego największego autorytetu. Stać się kimś, kim nie jesteśmy.

Lisbeth Wachowicz to dziewiętnastolatka, która nadal szuka swego miejsca. Walczy z problematyczną matką i rodzeństwem, a ukojenie przynoszą jej tylko filmy z Audrey Hepburn, ukochana babcia i przyjaciółka. Jess studiuje kierunek związany z modą, pracuje w muzeum. Przypadek sprawia, że Lisbeth dzięki temu ma szansę przymierzyć pewną sukienkę. I to naprawdę szczególną, bo noszoną wcześniej przez samą Hepburn! Zbiegi okoliczności układają się w mozaikę — Wachowicz tworzy nową tożsamość, co przychodzi jej z łatwością. Skromna dziewczyna z New Jersey bryluje w roli celebrytki. Czy Lisbeth odnajdzie prawdziwą siebie?

Tytuł mnie nieco zmylił. Pomyślałam, że to kolejny poradnik, przybliżający postać słynnej Audrey Hepburn, jej stylu ubierania. Zaskoczyłam się po przeczytaniu opisu i stwierdziłam, iż warto poświęcić chwilę uwagi tej książce. Z główną bohaterką łączy mnie uwielbienie do wyżej wspomnianej aktorki. Lekka pozycja, dobra na odpoczynek po czymś głębokim. Tak podeszłam do powieści Mitchella Kriegmana, jak czas pokazał — słusznie. Lektura przyniosła mi sporo zabawy, choć posiada troszkę lukrową otoczkę. Świetnie nadaje się na film, komedię romantyczną z elementami wzruszeń. Nie zawsze mamy chęć na coś w stylu Ernesta Hemingwaya, przyjemnie jest się oderwać od rzeczywistości. Historia Lisbeth należy do tych nieprawdopodobnych, bajkowych. Miłych w odbiorze, choć po kilku tygodniach fabuła wypada z głowy. Mimo tego, zapamiętam nazwisko autora, bo chciałabym sięgnąć po jego inne książki. Taka stylistyka przypadła mi do gustu.


Zazwyczaj powieści tego typu są cieńsze. Zastanawiałam się, ile akcji można zmieścić na tylu stronach. Rzeczywiście, bohaterkę ciągle spotykają różne przygody, wpada w tarapaty, aby widowiskowo z nich wybrnąć. Osobiście usunęłabym parę kartek, szczególnie z pierwszych rozdziałów. Potrzebowałam chwili, aby móc się wgryźć i nabrać rytmu w czytaniu. Później było już tylko lepiej, polubiłam wiele postaci, z zainteresowaniem śledziłam ich perypetie. A podświadomie szukałam aktorki mogącej zagrać Lisbeth. Tak, chyba rzeczywiście chciałabym ujrzeć ekranizację. Podświadomie na nią czekam. Choć lepsza od filmów z samą Audrey raczej nie będzie! Czy w ogóle ktokolwiek dorówna tej kobiecie?

Z każdą kolejną minutą czułam się coraz bardziej jak skromna turystka w krainie wspaniałości, ale nie mogłam oderwać wzroku od tego wszystkiego. Kobiety były cudowne, a faceci eleganccy i przystojni. Nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie pośród takich ludzi. Nie znałam żadnego chłopaka, który nie próbowałby wybekać całego alfabetu. Może mogłabym wyśledzić mojego ojca i poproś o założenie funduszu powierniczego na milion dolarów — niezły trik, biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie płacił alimentów.

Kriegman skłonił mnie ku pewnej refleksji. Lisbeth odnajduje pocieszenie w kinematografii. A konkretniej przesiadując w szafie, z laptopem. Prawdopodobnie wszyscy powinniśmy na moment przystanąć i poszukać takiej rzeczy, która sprawi, że staniemy na nogi. Ciąg wydarzeń spotykający bohaterkę zadziwia, ale tym samym pokazuje wartość marzeń, nauki płynące z naszych zainteresowań. Pozytywy płynące z naśladowania dobrych cech idola. W kwestii samej Hepburn należy podkreślić, iż autor swoją książkę adresuje nie tylko do jej fanów, a także osób słabo kojarzących jej postać. Liczę, że dzięki temu więcej osób postanowi obejrzeć „Śniadanie u Tifanny'ego”.

Moją bezkonkurencyjną faworytką stała się Bunia, czyli babcia Lisbeth. Pełna klasy, uroku i ciepła. Mądra, nie przemądrzała. Ach, chciałoby się spotykać takie osoby na swej drodze. Wypić z nimi różowego szampana, wspominać sytuacje sprzed kilkudziesięciu lat. Między innymi dlatego zauroczył mnie sam pomysł na fabułę — uwielbiam przenosić się w czasie, choćby za pomocą literatury. Bunia i jej wnuczka w pewnym sensie porównują dwie epoki. Mające ze sobą tyle samo wspólnego, co dzielącego. Prywatki, miłostki, litry alkoholu. Odrobina fałszu wśród znajomych, jednak rodzące się prawdziwe przyjaźnie i wzajemne wsparcie. Warto przytoczyć teraz słowa Hepburn: „Pamiętaj, że kiedy potrzebujesz pomocnej dłoni — jest ona na końcu twojego ramienia. Gdy jesteś starszy, pamiętaj, że masz drugą dłoń: pierwsza jest po to aby pomagać sobie, druga, żeby pomagać innym”.

„Być jak Audrey Hepburn” z pewnością przypadnie do gustu osobom chcącym przeczytać coś prostego w odbiorze, ale równocześnie zajmującego. Pozycja świetna na jesienne wieczory, gdy marzymy o przeniesieniu się do pełnego blichtru Nowego Jorku. Nowego Jorku, gdzie można poznać nie tylko sławy, ale również własną osobowość.

Wciąż lekko upojona, znalazłam pokój wypełniony gośćmi i usiadłam w fotelu w rogu, żeby odpocząć. Walczyłam z ochotą, aby zamknąć oczy, bo bałam się, że zasnę, więc postanowiłam pozostać w ruchu. Potrzebowałam łazienki, by ochlapać twarz zimną wodą. Musiałam się bezwiednie cofnąć, ponieważ znalazłam się kilka kroków od sypialni, z której przed chwilą uciekłam.


AUTOR • MITCHELL KRIEGMAN
TYTUŁ • „BYĆ JAK AUDREY HEPBURN”
LICZBA STRON • 432
WYDAWNICTWO • KOBIECE
ISBN • 978-83-65506-50-4

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU KOBIECE ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.

10 komentarzy:

  1. Czytałam kiedyś biografię Audrey w zbiorze, byłam bardzo przejęta jej losem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej życie było niezwykle filmowe. Pełne przykrych wydarzeń, ale przy tym nie traciła pozytywnego spojrzenia na wiele spraw.

      Usuń
  2. Mnie też ta bajkowa historia przypadła do gustu, a taką Bunię chciałabym mieć za babcię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bunia jest taka urocza! Szkoda, że nie można urealnić książkowych bohaterów. :D

      Usuń
  3. Nie oglądałam jeszcze żadnego filmu z Audrey i trochę mi wstyd. I ja też na pierwszy rzut oka myślałam że to poradnik, a tutaj taka niespodzianka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz nadrobić. Myślę, że się zachwycisz! :)

      Usuń
  4. O, a to jest pozycja, na którą miałabym chwilę czasu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zakochana po uszy w tej książce :)

    Pozdrawiam,
    www.kate-with-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń