IRENEUSZ MORAWSKI, MARIOLA PRYZWAN • „TYLKO MNIE POGŁASZCZ… LISTY DO HALINY POŚWIATOWSKIEJ”


Listy są bardzo prywatną rzeczą. Pisane w jakiejkolwiek formie, czasem długie, czasem krótkie, ledwo muśnięte na chusteczce. Przez lata schowane gdzieś w szufladzie, bywają fragmentem cudownej literatury. Inspiracją, nie tylko dla tych, którzy je napisali, lecz też kolejnych pokoleń…

Halina Poświatowska, poetka chora na serce. Ireneusz Morawski, niewidomy literat. Nie połączyły ich wyłącznie problemy zdrowotne, ale przede wszystkim ogromna wrażliwość, cechująca tych intrygujących ludzi. Poznali się pod koniec 1956 roku, od tamtej pory ich znajomość kwitła. Przechodziła wzloty i upadki, wynikające z ogromnej siły uczuć, czasami sprzecznych. Halina wyjechała na operację, aż do Stanów Zjednoczonych. Wówczas pozostała im przede wszystkim korespondencja — kwiecista, będąca sporym wsparciem w trudnych chwilach. Poświatowska przygotowała listy do druków, lecz Morawski nie chciał zgodzić na publikację intymnych wyznań. W końcu, po latach, udało się doprowadzić do upublicznienia tak pięknych słów. Życzenie poetki zostało spełnione. Mamy szansę jeszcze bliżej poznać Ireneusza, będącego zapalnikiem do stworzenia „Opowieści dla przyjaciela”.


Muszę przyznać, że gdy zobaczyłam zapowiedź tej książki, to popadłam w pewnego rodzaju ekscytację. Jak niejednokrotnie wspominałam, uwielbiam Halinę Poświatowską, od strony literackiej i biograficznej. Jej relacja z Ireneuszem Morawskim była przez dłuższy czas przedmiotem mojego zainteresowania. Dużo gdybałam na temat ich ewentualnej przyszłości. Wyobrażałam sobie, co mogłoby się stać, gdyby postanowili być razem. Nie doszłam do żadnych konkretnych rozważań, to zbyt trudne. Na szczęście, możemy sięgać po materiały, które zostawili. Długo marzyłam, aby ktoś kompetentny zajął się listami Ireneusza do Haliny, poskładał, nadał sens. I prawdopodobnie nie ma odpowiedniejszej osoby od Marioli Pryzwan. Przeczytałam większość napisanych przez nią biografii, żadna mnie nie rozczarowała. Dlatego od początku byłam spokojna o los publikacji. Pryzwan do swojej działalności podchodzi niezwykle starannie, z czułością. Za to cenię tę fantastyczną kobietę — za oddawanie całego serca swoim książkom.


Już samo wydanie mnie zauroczyło. Ten odpowiedni dobór zdjęć na okładkę, kolor czcionki, kojarzący mi się z oceanem. Tą wodą, która rozdzieliła dwójkę przyjaciół. To nie koniec moich zachwytów, bo nie spodziewałam się aż tylu powodów do radości. W środku znajdziemy naprawdę sporo fotografii, kilku z nich wcześniej nie miałam okazji ujrzeć. Całość w swej formie troszkę przypomina mi listy Osieckiej i Przybory. Wykonanie, ale też emocje towarzyszące mi podczas lektury. A o tym mogłabym powstać osobna publikacja, mnóstwo myśli kotłuje mi się w głowie. Data wcale nie jest przypadkowa — właśnie mija pięćdziesiąta rocznica śmierci Haśki.

Jakie to komiczne, że człowiek musi ochraniać swoje parszywe komórki. Moi koledzy nic o tym nie wiedzą. Natomiast czują, że powinienem pić. Serdecznie kochani chłopcy. Ja i tak wytrzymam. Mam piekielnie zdrowe serce. Chcesz je? Oddam Ci całe bez reszty i nawet jeszcze niewybrakowane, tylko żeby oni potrafili wymienić. Ale oni są durnie. Czy Ty wiesz, co to znaczy być pijanym? Mój Boże! Tęsknić aż do skandalu prawie tak jak ja. Muszę się spieszyć, więc powiem Ci brudny, cholerny banał. Kocham nawet tę wodę, po której płyniesz… Nienawidzę tej wody, która nie daje Ci spać.

Niepotrzebnie wyrobiłam sobie zdanie o Morawskim, gdy jeszcze nie posiadałam informacji o jego intencjach. Złościł mnie ten upór w blokowaniu korespondencji, choć Poświatowska wiele razy podkreślała, iż zależy jej na na pokazaniu światu potęgi miłości. Tak, to wielkie słowo, ale nie waham się go użyć. Łączyła ich miłość. Trudna, wyrazista, mężczyzny do kobiety, kobiety do człowieka. Pełna pasji. Teraz już rozumiem, że Ireneuszem kierowała troska o żonę, swoją drogą, wspaniałą osobę. To dzięki niej możemy zobaczyć to, co kochała Halina, chociaż nie był to z jej strony czysty romantyzm.

Mariola Pryzwan rzeczywiście przyłożyła się do pracy, więc nie zawiodła moich nadziei. Listy doprowadziła do stanu surowego, bez zbędnych poprawek (pomijając kwestie interpunkcyjne, jednak zachowano indywidualny rys autora). Książka sprawiła, że teraz doskonale wiem, co Poświatowska widziała w Ireneuszu. I dlaczego ich znajomość miała na oboje tak duży wpływ. Morawski w swoich listach pokazuje okrutnie wrażliwą stronę, człowieka emocjonalnego, emanującego wewnętrznym pięknem. Każdy to miniaturowe dzieło sztuki, pisane z ogromnym pietyzmem. Żałuję, iż dopiero zauważyłam, jaką wartość przedstawiał ten mężczyzna. Odrzucenie przez Haśkę głęboko go zraniło, lecz wielce pociesza fakt, że odnalazł swoje szczęście. Jego życiorys robi wrażenie.

Przeczytałam w życiu wiele zbiorów listów, ale te już dosłownie wrosły w mój umysł. Będę do nich wracała każdej jesieni, gdy finalnie najdzie mnie gorszy nastrój. Polecam nie tylko miłośnikom twórczości Poświatowskiej. Powinna po nie sięgnąć każda „romantyczna dusza”, potrzebująca bodźca do rozwijania własnej wrażliwości. Jestem zachwycona i przeszczęśliwa, że dotrwałam do momentu, gdy te wszystkie wspaniałe zdania zostały zebrane oraz opublikowane.

Pospieszny korytarz i oknem też wiatr — taki, co robi warkocze z ludźmi i jest od stacji do stacji i jeszcze długo potem, gdy się usypia rozsypanymi na wietrze myślami. Nareszcie wyjechałem w amfiladę miasteczek. Tam było spokojnie. Są jeszcze czerwcowe miasteczka — cisza i klej, i nic poza horyzontem, jak tylko słońce i łaskotanie ptaków. One nie są wolne jak Ty. One są ptaki wędrowne, bo muszą. A ja jestem wolny jak zawsze — nawet symbolu nie ma. Tam też nie było symbolu. Zastąpił go śpiew.


AUTOR • IRENEUSZ MORAWSKI
TYTUŁ • „TYLKO MNIE POGŁASZCZ… LISTY DO HALINY POŚWIATOWSKIEJ”
LICZBA STRON • 240
WYDAWNICTWO • PRÓSZYŃSKI I S-KA
ISBN • 978-83-8123-046-9

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-KA ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz