Młodość niesie za sobą wiele wydarzeń, które w późniejszych latach stają się specyficznymi wspomnieniami, skłaniającymi do trudnych przemyśleń. Nawet pojedyncze drobiazgi, pozornie nieistotne, mają duży wpływ na nasze dalsze losy…
Jarosław jest człowiekiem zawieszonym pomiędzy dwoma światami, uwielbiającym muzykę. Dzięki rodzicom obcuje z przedwojenną rzeczywistością, jednocześnie czerpie z nowych czasów. Od dziecka dużo się przeprowadzał, w związku z pracą ojca. W końcu rodzina osiadła w Rzeszowie, będącym przyczyną wszelkich załamań matki, pieszczotliwie zwaną przez bliskich Tosią lub Tolą. Schorowana kobieta, cierpiąca z powodu licznych poronień oraz udarów, wiecznie wspomina dawny Kraków, widząc w nim raj utracony. Jej mąż cierpliwie znosi ataki szału, dziwne pomysły, płacz. Kolejnym miastem na mapie Jarka jest Sopot, kontynuuje tam naukę. Zakochany w niejakiej Dominice, nieustannie się z nią mija, a dziewczyna przejawia aspekty swej osobowości w różnych formach buntu. Jarosław przytacza słodko-gorzkie anegdoty, powtarzane w rodzinnym domu, albo te, których sam był świadkiem. Snuje opowieść o odchodzeniu, trudnej miłości, porzuconych dzieciach, zwaśnionych rodzicach. Prowadzi przez miejscowości, gdzie ludzie próbują układać swoje życia, odnaleźć siebie wśród lat pięćdziesiąt i sześćdziesiątych, gdy ciągle pamiętają o dniach zabranych w okresie wojny. Doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że wspomnienia bywają wyidealizowane…
Od pewnego czasu bardzo lubię przyglądać się debiutantom. I nie mam tutaj na myśli wyłącznie „młodzików”, stawiających początkowe kroki w świecie literackim. Żywię do nich niebywały szacunek. Ale do grona osób wydających swe pierwsze książki zaliczają się też dojrzali twórcy, chociaż wcześniej zajmowali się nieco innymi przejawami kreatywności. Tym razem, do głowy przychodzi mi konkretny człowiek, a mianowicie bohater dzisiejszej recenzji — Wojsław Brydak, którego należy zapamiętać nie tylko ze względu na to piękne oraz oryginalne imię. Mężczyzna wielu pasji, idąc prostszą drogą, pozwolę sobie skopiować z Internetu całą gamę jego zajęć. „Tłumacz prozy anglojęzycznej, autor sztuk teatralnych i reżyser przedstawień, publicysta, fotografik, muzyk i nauczyciel akademicki”, imponująco. To on odpowiada za jedno z moich ulubionych tłumaczeń Fitzgeralda, więc po prostu musiałam poznać jego własną powieść, choć kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Zapowiedź mogła nakreślić mi ogólny obraz. „Idealna dla czytelników kochających twórczość Pilcha i Myśliwskiego”, owszem. Już po lekturze, muszę się z tym zgodzić. Aczkolwiek uważam, że Brydak stał się marką samą w sobie, o ile mogę pokusić się o tak pompatyczne stwierdzenie. Po „Poste restante” sięgnęłam drugi raz, ciężko mi się rozstać z tą publikacją. Biorę pełną odpowiedzialność za moje słowa — znakomita fabuła. Nie jestem w stanie znaleźć konkretnej wady. Ewentualnie, chciałabym tylko zasugerować, aby w przyszłości pojawiło się kolejne wydanie. Z twardą okładką, jakimś specjalnym doborem grafiki, gdyż to książka zasługująca na to, co najlepsze.
W ciągu tych kilkunastu lat, kiedy jedna przeprowadzka goniła drugą, mama nieraz narażała ojca na śmieszność. W Katowicach zażądała krat w drzwiach i oknach, bo zdaniem mamy poza Krakowem rozpościera się dzika kraina, w której wszystko może się zdarzyć, szczególnie kiedy ktoś mieszka na parterze. W Rzeszowie chętnie zasłania w dzień okna; sprawiała wrażenie, że wobec obcych czuje się naga, wstydzi się nieforemnego już ciała, które coraz mniej miało wspólnego z figurą młodej wioślarki z krakowskiego Zwierzyńca. O przestrach i opór przyprawiali ją goście, obcy w przestrzeni jej wstydu, jakoś tam znośnego w odosobnieniu, ale nie przy świadkach.
Już czytając notę biograficzną autora można jasno wydedukować, że jego bohater jest postacią wzorowaną na swym twórcy. Łączą ich miasta, muzyczne pasje. Wojsław Brydak w zakończeniu subtelnie wyjaśnia, iż w książce zamieszczono sporo wątków mających źródło w realnym życiu. Dzięki temu całość nabrała swoistej autentyczności, nie czuć fałszu, zbytniej teatralności. Świetnie nakreślona młodość, trudne relacje rodzinne, pierwsze miłości. Nie ma znaczenia czas akcji, który przypada na tę powojenną rzeczywistość, dobrze pamiętaną przez naszych dziadków. Mimo tego, widać uniwersalność przesłań zawartych na kartach powieści.
Napotykamy mnóstwo bohaterów, a za najciekawszą uznałam matkę Jarosława. Ciągle zamkniętą w przeszłości, kurczowo się jej trzymającą. Istnieje w niej coś wzruszającego, gdyż jest dla mnie symbolem wszystkich kobiet szukających minionych czasów. Nieświadomych, że pewne etapy się kończą, nie z naszej winy. Dramatyczna, stworzona za pomocą sugestywnego, magicznego języka. Pragnę podkreślić, iż Wojdak wspaniale odmalowuje charaktery oraz miejsca. Zwłaszcza te ostatnie. Odnosi się wrażenie przebywania wśród postaci, chodzenia tymi samymi uliczkami, co oni, mieszkania pod jednym dachem. Zżyłam się z każdym, jeszcze wrócę do kapitalnej sceny poszukiwania ojca czyjegoś dziecka. Nie chcę za wiele zdradzać, lecz gwarantuję, uśmiejecie się przez łzy. Ot, pełno emocji, a wszystko w skromnym egzemplarzu.
Powieść Wojsława Brydaka naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Rok powolutku się kończy, ale ta pozycja zdecydowanie znajdzie się w moim plebiscycie najlepszych książek wydanych w ciągu dwunastu miesięcy. „Poste restante” czaruje specyficznym stylem, który docenią osoby przepadające za pięknym językiem, fabułą pokazującą po prostu życie, z jego wadami i zaletami. Liczę, że autor nie porzuci pisania, oby wkrótce pojawiła się jakaś nowa publikacja. Pan Brydak ma duże szanse, aby awansować na jednego z mych ulubionych polskich twórców. A takowych szukam z przysłowiową świecą w dłoni…
W niespełna dwa lata gwiazda międzyszkolnych przesłuchań stała się gwiazdą estrady Żaka, gdzie — zdarzało się - po koncercie i po jam session ćwiczyła aż do świtu, a potem zasypiała na stercie kotar, przykryta jeszcze jedną, najbardziej zakurzoną. Wkrótce pozwolono jej zagrać z sekcją Jazz Believers, doproszono do paru składów na drugi sopocki festiwal, a po kolejnym roku próbowała sił z jakimiś Amerykanami. Już w Nowym Jorku. Z młodszą Adą było inaczej. Tuż po wyjeździe Sylwii ta dziewczyna jak najdalsza od awanturnictwa, szukania przygód i ryzykowania, zaczęła listami nagabywać siostrę o zaproszenie, umożliwienie przyjazdu, krótko mówiąc, też chciała dać nura, przekonana, że jeśli trzeba, to żelazna kurtyna okaże się dziurawa.
AUTOR • WOJSŁAW BRYDAK
TYTUŁ • „POSTE RESTANTE”
LICZBA STRON • 320
WYDAWNICTWO • REBIS
ISBN • 978-83-8062-410-8
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU REBIS ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO!
CHCECIE PRZECZYTAĆ RECENZJĘ RAZ JESZCZE?
To już druga dziś pozytywna recenzja tej książki, więc muszę ją przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńJa chyba znowu po nią sięgnę. :D
Usuń