MONS KALLENTOFT • „POCAŁUNEK KATA”


Praca w policji wymaga podejmowania poważnego ryzyka, które równocześnie pomaga i szkodzi, gdy trzeba również dbać o własną przyszłość. Niewyjaśnione zbrodnie potrzebujące szybkiego rozwiązania — czy można ukarać winnych, jeśli dość trudno jest zachować trzeźwy umysł?

Po imprezie młoda dziewczyna staje się obiektem seksualnych szykan na portalach społecznościowych. Na lotnisku w Linköpingu porwany zostaje samolot. W zgniatarce do samochodów ktoś natrafia na zwłoki nastolatki. A to dopiero początek najbardziej piekielnej wiosny w historii Linköpingu.

Inspektor policji kryminalnej Malin Fors zakończyła pracę oficera łącznikowego w Bangkoku i wróciła do Szwecji. Udaje jej się trwać w trzeźwości, ale nie może znaleźć sobie miejsca i potrzebuje jakiejś skomplikowanej sprawy, by odsunąć od siebie pragnienie picia. Czy będzie jednak w stanie powstrzymać mordercę, zanim zginą kolejni młodzi ludzie? Śledztwo szybko przeradza się w rozpaczliwą walkę z czasem.

»Pocałunek kata« to druga część nowego, inspirowanego pięcioma zmysłami cyklu o Malin Fors autorstwa króla powieści kryminalnej Monsa Kallentofta. Pierwsza część, »Zapach diabła«, została entuzjastycznie przyjęta przez krytyków, podobnie jak jego wcześniejsze książki o Malin.

____________________

Ostatnio odpoczęłam od wszelkich thrillerów i kryminałów, a teraz nadeszła pora na krótką przerwę od książek biograficznych, obyczajowych — podsumowując, od wszystkiego, co bywa nieco lżejsze. Do zmiany zainspirowała mnie możliwość przeczytania powieści autorstwa Monsa Kallentofta, szwedzkiego pisarza posiadającego na koncie wiele lubianych publikacji. Trochę się zdziwiłam, gdy zauważyłam, że cykl o Malin Fors liczy aktualnie jedenaście tomów. Przyznaję, zmartwiłam się. W końcu nic nie wiedziałam o twórczości Kallentofta, a zwłaszcza o wspomnianej serii. Jednak ostatecznie mogłam odetchnąć z ulgą, ponieważ szybko zaczęłam rozumieć zawiłości akcji, a sama Malin okazała się na tyle ciekawą bohaterką, iż postanowiłam zostać z nią na dłużej. Dlatego już zaznaczam! Osoby, które mają podobne obawy powinny się uspokoić i niezwłocznie sięgnąć po swój egzemplarz, jeśli chcą spędzić wieczór w towarzystwie inspektor policji kryminalnej.

Ofiary trzeba było zdrapywać z tego, co pozostało ze ścian kabiny. Oderwana noga trafiła w szybę wieży kontroli lotów i zostawiła pęknięcie wyglądające jak płatek śniegu. W snach Malin zastanawia się czasem, czy wymieniono tę szybę. Czy kontrolerzy lotów znów wyraźnie widzą świat. Z czasem sny o samolocie stały się krótsze. Wypełniło je jeszcze więcej ognia, dymu i krzyków. Ale kto krzyczy? Ona? Tove? Chłopiec na łące? Ten ze sprawy, która ciągle nie daje jej spokoju. W końcu śni już tylko o płomieniach. O samotności. Rodzinie. Tej, której chyba nigdy nie miała. Tej, w której ona, dziecko i mężczyzna na zawsze zostaliby razem w dobrym świecie. Teraz Malin nic się nie śni. I dlatego przebudzenie jest łagodne, przyjazne, jakby błękitne letnie niebo witało ją na jawie. Malin czuje, jak słońce chciwie opala jej skórę.

Najmocniejszym punktem całości jest bezbłędnie stworzona atmosfera. Pełna napięcia, sprawiająca, że każdą stroną czytamy z wypiekami na twarzy, tylko domyślając się zakończenia. To po prostu intelektualna rozrywka, dająca uczucie porządnie wykorzystanego czasu. Zapoznałam się z opiniami dotyczącymi poprzednich części i doszłam do wniosku, iż najwidoczniej Mons Kallentoft rzeczywiście musi być całkiem dobrym pisarzem, bowiem utrzymuje odpowiedni poziom, nie obniża sobie poprzeczki. A przyznajmy, to nierzadkie w sytuacji, gdy ktoś osiąga sukces w swej dziedzinie, zwłaszcza literackiej. Oczywiście, Szwecja słynie z mnóstwa kryminałów, często trudno znaleźć te najlepsze, ale stwierdzam — Malin Fors warto było dać szansę.

Główna bohaterka jawi mi się jako postać dość złożona. Kiedyś zwróciłam uwagę na tendencję w omawianym przeze mnie gatunku: detektywi, policjanci wielokrotnie przypominali mi roboty, zaprogramowane wedle nieznanego mi schematu. Malin oszczędzono podobnego losu. Walczy nie tylko z przestępcami, rozwikłując zagadki. Próbuje pokonać też swoje demony, choć kluczem do ich lepszego zrozumienia jest reszta tomów, jak sądzę. Właśnie dlatego zamierzam je przeczytać, zaciekawiła mnie obyczajowa strona książki, nadaje jej specyficznego charakteru. Nie trzeba skupiać się wyłącznie na tajemnicy morderstwa — sama Malin już fascynuje.



„Pocałunek kata” trudno sklasyfikować w kategorii typowego kryminału, lekko zabarwiony thrillerem (a raczej chyba „poczerniony”). Autor porusza kwestie społeczne, mające wyraźny związek z naszym współczesnym światem. Wolałabym uniknąć przekazywania zbyt dużej ilości szczegółów, aby nikomu nie psuć przyjemności z lektury. Jednak zauważycie różne zależności, a są warte uwagi. Zdradzę, że chodzi mi o tematykę ogromnych koncernów farmaceutycznych, rządzonych przez ludzi, którym wydaje się, iż mogą bezkarnie wpływać na los innych, niczym mityczni bogowie. Intrygujące? Owszem. Dodajmy jeszcze wątek mediów społecznościowych, gdzie opublikowanie zdjęć okazuje się być początkiem lawiny feralnych zdarzeń. Tak, seria o Malin niesie wiele emocji!

Krótkie rozdziały, tylko potęgujące uczucie intensywnej akcji. Książka naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła, choć z reguły nie jestem największą miłośniczką tego typu literatury. Miło pokonywać uprzedzenia, sięgać po powieści pozornie mało dla nas interesujące. Koniecznie muszę nadrobić resztę publikacji Kallentofta, a „trochę” stron przede mną. Kto wie, może zostawię je sobie na jesień? Dobra pora na mroczne lektury, ale nawet teraz da się wyłuskać wolną chwilę i wybrać w podróż z porządnie skonstruowanymi bohaterami — gorąco zachęcam.

Po spotkaniu Malin i Zeke wsiadają do samochodu i wracają do miejsca w zagajniku, gdzie porwano Klarę Kowalski. Potem przemieszczają się przez miasto śladem sygnałów z jej komórki. Ludzie na ulicach wydają się szczęśliwi. Zupełnie nie przejmują się przemocą ani zamordowaną dziewczyną. Mijają stadion Folkungavallen, stary cmentarz, studenckie mieszkania w Ryd i kierują się dalej na Malmslätt. Po drodze kilka razy się zatrzymują. Wypytują przechodniów, czy coś widzieli, czy coś wiedzą o niebieskim aucie metalic. Ale nikt nic nie widział ani nie słyszał, nikt nic nie wie. Stają w miejscu, gdzie namierzono ostatni sygnał komórki, ale niczego nie znajdują. Przy złomowisku zostawiają samochodów na jałowym biegu. Właściciela najwyraźniej nie ma i Malin spogląda w stronę zgniatarki, w której znaleziono Klarę.


AUTOR • MONS KALLENTOFT
TYTUŁ • „POCAŁUNEK KATA”
LICZBA STRON • 352
WYDAWNICTWO • REBIS
ISBN • 978-83-8062-355-2

EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO REBIS — DZIĘKUJĘ!


CHCECIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻKI?

4 komentarze: