ALEKSANDRA RUMIN • „ZBRODNIA PO POLSKU”


Na mieszkańców Warszawy pada blady strach, ponieważ na ulicach stolicy grasuje zabójca, który za cel obrał sobie młode kobiety.

Jego tropem podąża kiepsko opłacany, ale niezwykle dzielny kwiat polskiej policji. Członkowie specjalnej grupy dochodzeniowej, na czele ze steranym życiem komisarzem, który zasłynął schwytaniem aż trzech seryjnych morderców, harują dzień i noc, by powstrzymać niebezpiecznego maniaka. Mogą liczyć na pomoc szkolonego za granicą profilera, wschodzącej gwiazdy polskiej prokuratury, rzeszy ekspertów, a nawet hierarchów kościelnych oraz samego ministra spraw wewnętrznych i administracji, ale dochodzenie, niestety, stoi w miejscu. Kiedy w wyniku przecieku wychodzą na jaw drastyczne szczegóły zbrodni, rozpętuje się medialna burza, a góra domaga się natychmiastowych wyników. Czy niestrudzonym stołecznym policjantom uda się złapać zwyrodnialca, zanim życie straci kolejna niewinna kobieta?

____________________

Aleksandra Rumin — powraca! Jeśli czytaliście moje recenzje dotyczące jej wcześniejszych książek, to wiecie, że styl autorki całkiem przypadł mi do gustu. Oto powieści, które konsekwentnie poprawiają humor, umieją wprowadzić człowieka w dobry nastrój, a jednocześnie sprawiają wrażenie, iż naprawdę nie straciliśmy czasu, mimo świadomości obcowania z lekką literaturą. Tym razem postanowiłam trochę podwyższyć poprzeczkę, obawiając się pewnej wtórności. Bo ile można fajnie pisać? Jak szybko zrozumiałam, Rumin ma głowę pełną pomysłów, które potrafi umiejętnie przekuć w fabułę. Dlatego chciałabym, aby jej twórczość mogła trafić do większego grona osób, bo na to zasługuje. Tyle pochlebnych opinii, a ciągle pozostaje problem mocniejszego przebicia do czytelników. Ale w końcu nadejdzie dzień, gdy autorka w pełni osiągnie sukces. Cieszy mnie możliwość dołożenia „cegiełki” do promowania (brzydkie słowo) owych publikacji.

Jedynymi znaleziskami, jakimi mogli pochwalić się technicy, było kilka włosów, zapewne samej Sosnowskiej, bo długich i czarnych, parę odcisków palców w miejscach, w których zazwyczaj się je znajduje, i, niestety, na dziewięćdziesiąt dziewięć procent należących do ofiary, oraz lodówka pełna niedojedzonych potraw typowych dla kuchni staropolskiej. Każdy ziemniak, każdy kotlet miał być skrupulatnie sprawdzony w laboratorium. 
Jeżeli ofiara posiadała laptopa i telefon, co należało przyjąć za pewnik, mając na uwadze jej młody wiek, to morderca musiał je zabrać. 
Niekryjący rozczarowania Jan Polak pożegnał się z technikami i wypchnął Kędziorę z mieszkania Sosnowskiej. 
Policjanci rozpoczęli żmudną bieganinę po piętrach. Na klatce, w której mieszkała Marzena Sosnowska, zapukali do dwunastu mieszkań i, o dziwo, we wszystkich, mimo że był wtorek, a do tego środek dnia, zastali lokatorów.


Co jest najważniejsze w trakcie czytania? Dystans! Aleksandra Rumin trafnie wyłuszcza nasze narodowe przywary, lecz bez obrażania. To po prostu dowcip, mrugnięcie okiem. Wiem, że taki humor nie każdemu przypadnie do gustu, ale zapewniam, iż nikt nie poczuje zażenowania, niesmaku wywołanego kiepskimi żarcikami. Autorka posiada wyczulony zmysł obserwacji, rzadka cecha. Natomiast sam wątek kryminalny przedstawiono w bardzo ciekawej formie, zagadka trzyma w napięciu, mimo wielu absurdalnych sytuacji! Ofiary giną w sposób tragiczny, acz zabawny jednocześnie, stawiając policjantów pod przysłowiową ścianą — jak złapać tak sprytnego mordercę!? A my zastanawiamy się razem z funkcjonariuszami…

Akcję poprowadzono na przestrzeni ledwo kilku dni, ale dzieje się mnóstwo. Obserwujemy śledztwo, również podglądając losy głównych bohaterów, o których napiszę więcej za chwilę. Tutaj nawet nijakie, pozornie przezroczyste postaci odgrywają ważną rolę, dlatego miejcie oczy szeroko otwarte! Całość po prostu bardzo dobrze się czyta. Bezproblemowo, na luzie, bez tego charakterystycznej chęci skończenia danej pozycji w jak najszybszym czasie. Co najlepsze, zakończenie może zaskoczyć. Rumin świetnie wyważyła proporcje między komedią a kryminałem, co uważam za niezwykle istotny zabieg w tym konkretnym gatunku.

No, właśnie, upragnieni bohaterowie. Wszyscy są prześmieszni, aczkolwiek moje serce bezapelacyjnie podbił komisarz Jan Polak. Człowiek zmęczony życiem, pechowy, owładnięty depresją, impotencją oraz wszelkimi plagami. A stoi przed nim realne wyznanie, gdy musi schwytać „seryjniaka”, podpisującego się dość niebanalnie, bo… „Prawdziwy Polak”. Jan przypomina mi takich stereotypowych detektywów, lecz w wersji komediowej. Nie da się go nie lubić. Podobnie jak jego brata, ciągle wplatającego amerykanizmy. Już po zakończeniu lektury, trudno mi było się rozstać z tymi ludźmi. Są najjaśniejszym elementem powieści, skrzącej dowcipem płynącym z każdego pojedynczego dialogu, chyba najlepszej z dotychczasowych sygnowanych nazwiskiem pisarki. Odłożyłam swój egzemplarz z poczuciem dużej frajdy.

Razem skończyli szkołę, razem wstąpili do policji. Przez chwilę się przyjaźnili, ale komisarz nie lubił wspominać tych niechlubnych dwóch tygodni z zamierzchłej przeszłości. A po tym, jak Żaneta, ta rura, w przypływie szaleństwa wybrała Polaka i podstępem zmusiła go do krótkiego, ale tragicznego w skutkach pobytu na ślubnym kobiercu, zdruzgotany Zalewski zrzucił mundur i przeszedł do sektora prywatnego. 
Głupi jak but Polak cieszył się, że wciskając na palec Żanety ślubną obrączkę, raz na zawsze udowodnił swoją wyższość na rywalem. Jakże się mylił. W ostatecznym rozrachunku to Zalewski był górą. Uniknął lat nieudanego pożycia i burzliwego rozwodu. Gdyby nie narodziny Oli, Polak musiałby uznać czas spędzony w świętym związku małżeńskim za całkowicie stracony.


„Zbrodnia po polsku” trzyma poziom, do którego Aleksandra Rumin nas przyzwyczaiła. Liczę, że kolejne pozycje wychodzące spod jej pióra (lub długopisu, lub klawiatury…) będą równie udane. Oczywiście, już zaczynam ich wypatrywać! Z tego miejsca, cicho apeluję: czytajmy rodzimych twórców! Rozumiem, iż wielu jest uprzedzonych, sama odczuwałam niegdyś podobne emocje, ale naprawdę warto „wyjść ze strefy komfortu”, poszukiwać młodych (nie mam na myśli wyłącznie metryki) pisarzy, dawać im szansę rozwoju, zwłaszcza w tych trudnych czasach.



AUTORKA • ALEKSANDRA RUMIN

TYTUŁ • „ZBRODNIA PO POLSKU”
LICZBA STRON • 296
WYDAWNICTWO • INITIUM
ISBN • 978-83-66328-43-3

EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO INITIUM — DZIĘKUJĘ!




CZY CHCIELIBYŚCIE PRZECZYTAĆ INNE OPINIE DOTYCZĄCE KSIĄŻKI?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz