MARTY BECKER, JACK CANFIELD, MARK VICTOR HANSEN, CAROL KLINE, AMY D. SHOJAI • „BALSAM DLA DUSZY MIŁOŚNIKA KOTÓW” / „BALSAM DLA DUSZY MIŁOŚNIKA PSÓW”


Co opowiadanie, to kot, a co kot, to obyczaj — mówią autorzy wzruszających opowiadań zawartych w tej książce.

____________________

To psy nauczyły nas, czym jest bezwzględna wierność, dozgonna miłość i prawdziwa radość życia — twierdzą autorzy tej książki.

Nie wszyscy przepadają za kotami, ale jak przekonują opowiadania z tego zbioru, łatwo można się z tej przypadłości wyleczyć. Bo kiedy kot włącza swój motorek, niskie, przejmujące tony jego pomrukiwania wywołują wibracje, które potrafią skruszyć nawet skałę, a co dopiero ludzkie serce.

Kot jest stworzeniem skomplikowanym. Na kartach tej książki spotkacie najrozmaitsze koty — śmieszne, odważne, uparte, zakochane, energiczne i te absolutnie zblazowane. Jedno jest pewne — co opowiadanie, to kot, a co kot, to obyczaj.

____________________

Psy żyją tu i teraz. Spacer z czworonogiem, wspólna zabawa, pieszczoty, a nawet wspólne oglądanie ulubionego programu w telewizji uczą nas całkowicie zanurzać się w teraźniejszości. Psy akceptują nas takimi, jakimi jesteśmy. Każdy pies uważa swojego człowieka za najdoskonalszą istotę na świecie. Obyśmy nigdy nie zaprzestali dążyć do ideału, jakim jesteśmy w oczach naszego psa.

Oto zbiór z życia wziętych historyjek o psach — śmiesznych, odważnych, sprytnych, zdesperowanych, szczęśliwych i zrozpaczonych. Mamy nadzieję, że każdy prawdziwy miłośnik psów znajdzie tu coś dla siebie.

____________________

Przed kilkoma tygodniami otrzymałam dwie perfekcyjne książki, których tytuły od razu skojarzyły mi się z czasami nastoletnimi. Seria „Balsam dla duszy” cieszy się popularnością już od dawna. Pamiętam, że w szkolnej bibliotece można było znaleźć rozmaite wersje tych publikacji — dla nauczycieli, matek, ojców, podróżników, i tak dalej, i tak dalej. Podsumowując, cała masa. Wtedy podchodziłam do tego z przymrużeniem oka, trochę omijając półki wypełnione egzemplarzami. No, ale perspektywy mają to do siebie, iż z wiekiem ulegają zmianom. Tym sposobem trafiłam na nowe wydania „Balsamu dla duszy miłośnika psów i kotów”. Uważam, że obie książki są ze sobą integralne, dlatego postanowiłam napisać jedną recenzję, aby nie powielać swoich opinii. W końcu całość przeczytałam praktycznie równocześnie, niczym powiązane tomy. To była aż za duża dawka przeróżnych emocji, naprawdę!

Moja kotka Ariel ma dwoje zdrowych oczu, cztery niezawodne łapy i nigdy się nie rzuciła, żeby zagrodzić drogę grzechotnikowi i uratować mi życie. W sumie nie ma w niej nic nadzwyczajnego. A przynajmniej tak mi się zdawało.
Jedyne, co dotąd wyróżniało Ariel spośród grona dziesięciu mieszkających w moim domu zwierzaków, to jej przyjaźń z Pongo, błękitno-złoto arą. Zawsze zadziwiało mnie, że moje koty, które niezmiennie gonią ptaki na podwórku, od Pongo trzymają się z daleka. Być może dzieje się tak dlatego, że ary są takie duże i groźnie wyglądają, ale ja wolę myśleć, że koty wiedzą po prostu, że mamusinej papugi ruszać nie wolno.
Niemniej jednak Ariel jest szczególnie zafascynowana Pongo. Siada pod jego klatką i wpatruje się w niego jak w bóstwo. W pewnym sensie Pongo jest bóstwem.


Od dawna ludzie lubią zasypywać się argumentami w kwestii psiaków i kociaków. Sprawa, oczywiście, dotyczy tego, które zwierzaki są wierniejsze, mądrzejsze, grzeczniejsze… A ja nie będę wybierała żadnej opcji, bo jestem dumną opiekunką (nie przepadam za słowem „właściciel”) dwóch szczekaczek oraz jednej mruczki. Owe trzy dziewczęta towarzyszyły mi w trakcie lektury, troszkę zdziwione nagłym przypływem czułości z mojej strony. Ale pewne uczucia są silniejsze. Obie publikacje aż po brzegi wypełnione są okrutnie wzruszającymi historiami. Momentami zabawnymi, choć ciągle podszytymi ogromną dozą melancholii. Nieustannie odkrywałam dobrze znany fakt, że chyba nie zasłużyliśmy na przyjaźń zwierząt.

Ja wiem, niektórzy uznają te opowieści za mdłe, przelukrowane, za słodkie. Jednak miłośnicy czworonogów wiedzą, że w ich przypadku trudno opierać się przed „wymiotowaniem tęczą”, kolokwialnie rzecz ujmując. Wspomnienia opiekunów zostały okraszone prostym językiem, rozdziały są krótkie, acz treściwe. Mimo nawału imion, sytuacji pewni bohaterowie wyjątkowo tkwią w głowie, u każdego inny, bowiem zdecydowanie uniknięto monotonii. Wszystkie historyjki są oryginalne, specyficzne, po prostu urocze, wbrew kilku smutnym zakończeniom, poprzedzonym wieloma szczęśliwymi latami. Wieloma, ale ciągle niedostatecznymi…

Doskonale rozumiem, że istnieją ludzie, którzy za zwierzętami nie przepadają, choć czasami nawet sami nie wiedzą, gdzie leży problem. I sugeruję podsunąć im jedną z tych pozycji. Może postanowią zmienić utarte zdanie? Zbliżyć się do jakiegoś psa lub kota potrzebującego pomocy? Bo sądzę, iż „Balsam (…)” istotnie nim jest. W oryginale tytuł to „Chicken Soup for the (…) Soul”. A rosoły są rozgrzewające oraz uleczające. Tak, po polsku niektóre rzeczy brzmią gorzej, acz teraz, na jesienną pogodę, pozostanę przy języku angielskim, rekomendując zbiorowe dziełka grupy Becker/Canfield/Hansen/Kline/Shojai. Z okładek spoglądają eleganckie rasowce. A ja gwarantuję, poczytacie też o idealnych mieszańcach!

W mojej rodzinie bardzo rzadko płaczemy przy ludziach. Uczucia okazujemy czynami, więc mimo protestów teściów, że jest za zimno, włożyłam buty, żeby móc pochować Phoebe. To był smętny dzień w strugach deszczu ze śniegiem. Ziemia była przemarznięta, więc się zmienialiśmy przy wbijaniu łopaty. Phoebe była zawinięta w kołderkę razem z jedną z zabawek. Kiedy mały grób pod krzakiem bzu został zasypany, poklepaliśmy go jeszcze raz i weszliśmy do domu. W łazience, zmywając z rąk błoto, płakałam za Phoebe.
Bo choć nigdy się nie nauczyłam z nią obchodzić, naprawdę ją kochałam. Od samego początku wciągnęła mnie do nowej rodziny. I choć byłam przy niej skrępowana i czułam się nieswojo, zawsze próbowała się ze mną zaprzyjaźnić. 
Teraz, kiedy dwa nowe bostońskie teriery moich teściów, Petey i Lucy, podbiegają do mnie, żeby się pobawić, już wiem, co robić.

Możliwe, że jestem totalnym mięczakiem, skoro te niepozorne książeczki aż tak mnie wzruszyły. Ale absolutnie nie wstydzę się swoich łez. Ze strony zwierząt doznałam mnóstwo dobroci, więc z przyjemnością przeczytałam równie piękne historie, zebrane w dwóch uroczych tomach. Jeśli Wy też bezgranicznie kochacie psy i koty, to z pewnością warto sięgnąć po „Balsam dla duszy (…)” — albo podarować komuś, kto potrzebuje podobnych emocji. Osobom zmagającym się ze stratą najlepszego przyjaciela…? Szukającym ukojenia oraz ciepła.


AUTORZY • MARTY BECKER, JACK CANFIELD, MARK VICTOR HANSEN, CAROL KLINE, AMY D. SHOJAI
TYTUŁ • „BALSAM DLA DUSZY MIŁOŚNIKA KOTÓW”
PRZEKŁAD • EWELINA JAGŁA
LICZBA STRON • 448
WYDAWNICTWO • REBIS
ISBN • 978-83-8188-174-6

AUTORZY • MARTY BECKER, JACK CANFIELD, MARK VICTOR HANSEN, CAROL KLINE, AMY D. SHOJAI
TYTUŁ • „BALSAM DLA DUSZY MIŁOŚNIKA PSÓW”
PRZEKŁAD • EWELINA JAGŁA
LICZBA STRON • 416
WYDAWNICTWO • REBIS
ISBN • 978-83-8188-175-3

EGZEMPLARZ RECENZYJNY UDOSTĘPNIŁO WYDAWNICTWO REBIS — DZIĘKUJĘ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz