JOHN NORRIS • „MARY MCGRORY”


Dla pewnej grupy szczęśliwców praca jest nie tylko źródłem zarobku, ale też wielką pasją. Pieczołowicie wypełniają swoje obowiązki, wkładając w to tyle emocji, że trwale zapisują się na kartach historii. Jakich dziedzin? Różnych. A jedna z nich to dziennikarstwo.

Mary McGrory, postać nieszablonowa, inspirująca. Karierę rozpoczęła od recenzowania książek. Stopniowo pięła się po szczeblach, aby w efekcie zostać pierwszą kobietą nagrodzoną prestiżową Pulitzer Prize for Commentary. Przełomem było relacjonowanie przesłuchań Josepha McCarthy’ego. Od tamtej pory żaden skandal polityczny nie uszedł jej uwadze, opisywany z charakterystycznym dla Mary stylem. W międzyczasie otaczała się ludźmi znanymi, często składającymi jej różne propozycje — choćby matrymonialne. Do tego zacnego grona zaliczył się sam prezydent Lyndon Johnson. Co miała w sobie Mary McGrory? Czy to jej wrodzony magnetyzm?

Przepadam za książkami biograficznymi. Czyjeś historie zawsze mogą mnie do czegoś natchnąć, więc namiętnie się w nich zaczytuję. Nazwisko McGrory obiło mi się o uszy już jakiś czas temu, ale nie miałam okazji bliżej poznać jej życie. Dlatego z radością powitałam to kompendium wiedzy nie tylko o samej dziennikarce. John Norris postanowił przybliżyć także czasy w których żyła. Bardzo odmienne w wielu aspektach od tego, co znamy teraz, jednocześnie zbliżone w poszukiwaniu sensacji. Od lat ciekawią ludzi polityczne kontrowersje. To nimi zasłynęła Mary, pełna elokwencji, zawsze świetnie przygotowana. Nie, nie da się tego nazwać „dziennikarstwem tabloidowym”. McGrory zawsze merytorycznie podchodziła do każdej sprawy. Lektura była dla mnie prawdziwą przyjemnością, zwłaszcza przy naprawdę ładnym wydaniu, na co zazwyczaj zwracam uwagę w biografiach. Lubię, gdy dodawane są zdjęcia, a już najlepiej na kredowym papierze!


To, co może zaciekawić wielu — Mary była recenzentką. Myślę, że już ten fakt sprawi, że spora rzesza osób poczuje z nią jakąś więź. Mam rację? Osobiście uznałam tę ciekawostkę za bodziec sprawiający, iż McGrory stała się dla mnie prawdziwym człowiekiem. Czasem tak jest, czytamy o kimś, ale trudno nam sobie wyobrazić istnienie danej postaci. A to ludzie, z krwi i kości, choć widzimy ich przez pryzmat tuszu i papieru. A tu mamy kogoś stworzonego z przeciwieństw. Paliła, popijała alkohol z mężczyznami, zawzięcie dyskutowała, a równocześnie angażowała w pomoc charytatywną dla osieroconych dzieci.

Mary miała wyjątkowo dobre warunki do tego, aby wdrożyć długotrwałą kampanię antywojenną. Choć w połowie lat sześćdziesiątych nie brakowało Amerykanów gotowych zakwestionować decyzje władz, Mary wyróżniała się jako najporządniejszy z buntowników. Nie można jej było pomylić z hippisem. Nie miała dobrego zdania o poezji Allana Ginsberga ani o scenicznych popisach Micka Jaggera. W niczym nie przypominała boksera Cassiusa Claya, który zmienił nazwisko na Muhammad Ali i odmówił walki w Wietnamie.

Przed laty dziennikarstwo było zarezerwowane dla mężczyzn. Kobiety pojawiały się jedynie w działach poświęconych plotkom, gotowaniu i szyciu. John Norris wyczerpująco przedstawił tamten okres czasu, więc można uznać, że stworzył poniekąd książkę historyczną. Osobiście spodobał mi się ten zabieg, bo interesuje mnie także tło, nie sama postać. Mary nigdy nie wyszła za mąż, nie założyła rodziny, ale troszkę patetycznie można stwierdzić, iż stała się matką dla kolejnych pokoleń dziennikarek. Miała dość neutralny stosunek do feministek, a chyba nieświadomie była jedną z nich.


Całość napisano w sposób przystępny, wciągający. Na uwagę zasługuje ogrom pracy, który autor włożył w zebranie tylu informacji. Nikogo nie ocenia — pozwala odbiorcy na swobodę w wyciąganiu wniosków. To czyste fakty, okraszone wzruszającymi i zabawnymi anegdotami. Droga, którą obrała McGrory robi wrażenie, to wdzięczny temat do napisania biografii. Norris zgrabnie połączył każdy wątek, nie zostawiając niedosytu po skończonej lekturze. Jeśli jednak ktoś ma chęć na więcej, to może skorzystać z bardzo bogatej listy przypisów. To kolejny dowód na to, że Norris musiał spędzić mnóstwo czasu na poszukiwaniach. Mary wyprzedziła swoją epokę, nie bojąc się głośno wyrażać, nawet kontrowersyjnych, opinii. Zasłużyła na tak rozbudowane opisanie jej życia,

To pozycja świetna dla studentów dziennikarstwa, ludzi żywo zafascynowanych tą dziedziną i po prostu miłośników książek biograficznych. Na pewno nie rozczaruje nawet najbardziej wymagających. I sprawi, że Mary McGrory stanie się trochę bardziej znana w Europie.

Mary kwitła, mimo że nie zgadzała się z coraz bardziej konserwatywnymi nastrojami społecznymi. Prezydentura Reagana ożywiła jej felietony i stanowiła źródło coraz to innych powodów do oburzenia. Jej wyjątkowo silną dezaprobatę wywołała już jedna z pierwszych decyzji Reagana. W ostatnich dniach rządów Cartera Departament Energii przelał na konta czterech organizacji charytatywnych, w tym Armii Zbawienia, milion dolarów z kar płaconych przez przedsiębiorstwa paliwowe za zawyżanie cen.

AUTOR • 
JOHN NORRIS
TYTUŁ • „MARY MCGRORY”
LICZBA STRON • 308
WYDAWNICTWO • KOBIECE
ISBN •  978-83-65170-29-3

DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU KOBIECE ZA UDOSTĘPNIENIE EGZEMPLARZA RECENZYJNEGO.


2 komentarze:

  1. Oj, to coś zdecydowanie dla mnie! Po świetnym Spotlight (tylko filmie, niestety, bo książki nie było mi jeszcze dane czytać) mam ochotę na więcej. A że tu i czasy ciekawe, a zarazem trudne i jeszcze tak fascynująca kobieta - jestem już kupiona!
    - Paulina z okonakulture.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Spotlight” także serdecznie polecam. Zdecydowanie warto przeczytać obie książki! :)

      Usuń